Była dość zajęta. Od narady dużo myślała i zgodnie z zaleceniami Gabriela spisywała wszystkie informacje, które mogłyby pomóc w walce z Mofa. Próbowała odtworzyć w głowie nawet najdrobniejsze szczegóły z tamtego okresu życia, aby trzy dni później mieć już pokaźny stosik notatek. Większość była niestety po chińsku, przez co kobieta długo głowiła się nad ewentualnym tłumaczeniem. Jednocześnie wiedziała też, że tylko Adrien mógłby to wszystko sensownie przełożyć. Zupełnie zapomniała zaś o Gabrielu, którego chiński miał się całkiem dobrze – w każdym razie, kiedy był w Mofa, używał go niemal bezbłędnie. Przez swoje zapominalstwo straciła więc kolejny dzień. W sumie minęły cztery pełne dni od spotkania.
Gabriel sam skontaktował się z Mei. Od razu przeszedł do meritum i zapytał o jej zadanie. Chinka nieskładną francuszczyzną wytłumaczyła więc, że tak, owszem, wykonała je, ale notatki były obecnie bezużyteczne, bo nikt nie mógłby ich zrozumieć. Wówczas Gabriel szybko przypomniał kobiecie o swojej znajomości chińskiego.
Mei zrobiło się głupio. Wiedziała bowiem doskonale, że była roztrzepana i cierpiała na tym jej misja. A wszystko zaczęło się przecież od Adriena.
Gabriel stwierdził natomiast, że powinni się spotkać i wspólnie skupić na tłumaczeniu. Mei uznała to za świetny pomysł. Umówili się więc na następny dzień w mieszkaniu mężczyzny.
Mei była podekscytowana spotkaniem z Gabrielem. Po raz pierwszy poczuła, że ktoś potraktował ją na poważnie. Fakt, Adrien próbował traktować jej uwagi poważnie, ale przez zaborczość małżonki Chinka nie mogła rozwinąć skrzydeł i NAPRAWDĘ pomóc. A przecież nosiła w sobie mnóstwo przydatnych informacji.
Czas mijał jej zatem szybko, zwłaszcza po rozmowie z Gabrielem. I chociaż miała, co robić, Adrien ciągle wracał do jej głowy jak bumerang. Wierzyła, że zadzwoni. Inne zachowanie by do niego po prostu nie pasowało. Martwiła się jednak jego samopoczuciem. Czy powiedział już żonie? Gdzie obecnie przebywał, skoro nie było go na naradzie?
Jednak kompletnie nie spodziewała się tego, że nad rankiem ujrzy mężczyznę przed swoimi drzwiami. Zamrugała nawet parokrotnie oczyma, nie wierząc, że to naprawdę był on. Ale był. Adrien stał w progu blady i niemrawy, z oczyma wbitymi głęboko w podłogę. Stresował się. Mei nie potrafiła wprawdzie jasno określić uczuć, z którymi do niej przybył, ale gdyby umiała, nazwałaby to po prostu... wstydem.
– Mei... – zaczął cicho, lecz Chinka niespodziewanie obróciła się i ruszyła do salonu.
– Usiądźmy – zaproponowała serdecznie.
Adrien ruszył za kobietą, wcale nie podnosząc na nią wzroku. Czuł się okropnie. Wiedział doskonale, że wyrządził krzywdę nie tylko Marinette, ale również bogu ducha winnej Mei. Wszystko to było zresztą niewytłumaczalne. Przez ciało Adriena nieustannie przepływała mieszanka wstydu, bólu i obrzydzenia do samego siebie. Kompletnie sobie z tym nie radził, ale przecież próbował. Zaczął od szczerości wobec Marinette, a teraz przyszedł do Mei, aby ją najzwyczajniej w świecie przeprosić. I owszem, wiedział, że te rzeczy niczego nie naprawiały, ale... co innego mógł jeszcze zrobić?
– Czekałam na telefon – zaczęła, widząc, że mężczyzna raz po raz zaciskał usta, jakby dusił się słowami, których wcale nie wypowiadał. – Zdziwiłam się-
– Uznałem, że lepiej będzie się spotkać – odparł słabym głosem. – Telefon byłby nieokazaniem ci szacunku, a ja już i tak za mało ci go okazałem...
Mei zamyśliła się. Ze wszystkich możliwych uczuć szacunek znała naprawdę dobrze. Miała go właściwie we krwi. Zarówno w sierocińcu, jak i w Mofa żyła pod dyktando osób, które musiała traktować z ogromnym szacunkiem. Zdziwiła się więc, kiedy Adrien powiedział, że nie okazał jej szacunku. Bo wcale tego tak nie odczuła. Ani razu.
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...