Minęło trochę czasu, nim Kot zrozumiał, co się właściwie stało. Niby widział, kto go zaatakował i kto rzucał Marinette jak kukłą, ale jakoś to do niego nie docierało. Nie wiedział dlaczego. Cios Konia może i był silny, ale nie na tyle, aby na prawie minutę pozbawić go reakcji.
Adrien nie dopuszczał do siebie myśli, że się po prostu... rozkojarzył. Widząc ciało Psa, czuł coś bardzo dziwnego. Nie miał wtedy pojęcia, że był to zwyczajny lęk.
Przecież to mogła być Mei. Mogła wyglądać jak on i być w tak koszmarnym stanie jak on. Dodatkowo, gdyby Kot miał jeszcze chwilę na pozbieranie myśli, prawdopodobnie wezbrałaby w nim złość. Te potwory miały przecież nie tylko Mei, ale również jego matkę. I teraz przyszło mu z nimi walczyć. Mógł wyładować całą swoją wściekłość, ale jaką miał pewność, że nie walczy z kolejnym Psem? Z kolejną ofiarą?
Dopiero pyszny uśmiech Konia wzbudził go z letargu. On nie był ofiarą.
- Gratuluję kolego! - krzyknął do Szczura, który właśnie zamykał właz od kanalizacji. - Wiele ci do mnie brakuje, ale najwyraźniej też coś potrafisz.
Kot podniósł się z kolan i natychmiast ruszył w stronę wroga. Biegnąc, starał się być niemal bezgłośny, ale mimo to Koń szybko zareagował. Zbyt szybko. Chwilę później Adrien zrozumiał zresztą, że to właśnie szybkość przeciwnika była największym problemem. Mimo i tak imponujących umiejętności Kota mężczyzna doskonale radził sobie z odpieraniem jego ataków, bo po prostu robił to w porę.
Adrien miał wrażenie, że smukłe ciało Konia jest niemal pozbawione wagi. Poruszał się tak szybko i zwinnie, jakby nie musiał panować nad żadnymi mięśniami. Blokował kij tuż przed swoją twarzą, uśmiechając się szeroko, a każdy cios jedynie muskał jego gładką skórę.
- Machasz i machasz tymi ramionkami, a nic z tego nie wynika - Koń rzucał od niechcenia. - Na pewno jesteś tym słynnym Czarnym Kotem? Nie pozamienialiście się miraculami?
Mężczyzna zdał sobie po chwili sprawę z tego, że - paradoksalnie - docinkami w stronę Kota zaszkodził tylko sobie. Adrien zirytował się bowiem, a to wpłynęło na styl jego walki. Mimo fenomenalnej szybkości Konia zaczął wreszcie go sięgać. Zadał mu kilka ciosów, może nie wyjątkowo mocnych, ale skierowanych w odpowiednie punkty.
- Wow, szybko się uczysz - rzucił zalotnie, kiedy Kot zablokował obie jego ręce.
Adrien momentalnie poczuł już dumę, bo wreszcie udało mu się nieco spowolnić Konia, lecz trwało to zaledwie sekundę.
- Czy w innych czynnościach też jesteś taki szybki? - zapytał, zbijając Kota z tropu i wcale nie dając mu czasu na namysł, bo od razu zadał mężczyźnie silny cios prosto w twarz.
Użył do tego własnej głowy.
Adrien zobaczył mroczki przed oczami. Musiał przerwać zwarcie i wycofać się na moment, chociaż wiedział, że było to ogromnym błędem. Jego błędnik ledwo wrócił do normy, gdy poczuł chłodny dotyk wędzidła na swoim policzku. Ku zdziwieniu Kota, Koń zaczął używać wędzidła, dotychczas swobodnie zwisającego na jego odsłoniętym torsie, jako broni. Z gracją, imitując ruchy niemal taneczne, uderzał metalem wszędzie, gdzie zdołał. Kot na szczęście szybko się zreflektował i zaczął osłaniać kijem, ale był przy tym już niesamowicie zirytowany.
- Spokojnie, we włosy uderzać nie będę. Mają taki piękny kolor, prawie jak mój! - Koń mówił z zachwytem. - Pokażesz mi w końcu coś nowego? Może chociaż zapozujesz? Uważam, że byłbym lepszym modelem.
Kot czuł, że jeśli zaraz nie wyeliminuje Konia z walki, to zwariuje. Krzyknął więc "Kotaklizm!", chcąc szybko to rozwiązać. Zamiast strachu wywołał jedynie drwiący uśmiech Konia.
- I co zrobisz - uniknął ręki Kota - przecież nie wycelujesz tym we mnie, jak zrobiłeś to tamtej nastolatce - i wcisnął w dłoń z kotaklizmem jakąś torebkę, którą cywile, zdaje się, zostawili w trakcie ucieczki, a o której powiedział mu Szczur.
Zwarcie znowu zostało przerwane. Koń elegancko poprawił swoje długie włosy i spojrzał wyniośle na Adriena.
- I co teraz? Zmarnowałeś swoją jedyną moc. Naprawdę nie masz mi już nic do pokazania?
Koń był rozczarowany. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie walkę z Czarnym Kotem. Kiedy studiował jego styl walki, był podekscytowany, ale teraz zupełnie tego nie czuł. Nigdy nie wątpił w swoje umiejętności, to prawda. Jednak spodziewał się czegoś więcej. Żywo więc zareagował, kiedy Kot zabrał głos.
- Kotaklizm! - ponownie aktywował swoją moc.
Koń uśmiechnął się.
- Ponownie? - zrobił pierwszy unik, po raz kolejny słuchając wskazówek Szczura - Jednak się czegoś nauczyłeś. To dobrze, ale... - pozwolił Adrienowi poślizgnąć się na tej samej mazi, na którą wcześniej nie zwróciła uwagi Marinette - to wciąż za mało.
Kot stracił równowagę i wpadł w roztrzaskaną fontannę. Tym razem kotaklizm zniszczył resztki budowli, ale wcale go to nie rozkojarzyło. Aktywował kolejny kotaklizm, chociaż nie znał swojego limitu i być może wiele ryzykował. Był jednak wściekły. Duma Konia, połączona z nieczystym zagraniem w postaci słuchania wskazówek Szczura, była nie do zniesienia. Poza tym Adrien wiedział, że stać go na więcej. Musiał też w jakiś sposób uwolnić Marinette, która tkwiła w kanałach. Nie miał pojęcia, co działo się z małżonką, ale nie czuł się pewnie, kiedy nie miał jej w zasięgu wzroku.
Podniósł się na równe nogi i z aktywowanym kotaklizmem znowu doskoczył do Konia. Wykonał krótką sekwencję w zwarciu, widząc, że wróg był już wyjątkowo znudzony. Niemniej, nie było to ważne. Adrien uśmiechnął się po raz pierwszy w tej walce.
- A co sądzisz o tym? - uderzył dłonią prosto pod nogi mężczyzny.
Koń odskoczył w ostatniej chwili, ale szybko zauważył, że nie był to zwykły kotaklizm. Gdzie na moment nie stanął, raz jeszcze musiał odskoczyć dalej i dalej. Budynki dookoła wręcz drżały, zupełnie jakby miały się zawalić, a kostka chodnikowa cała popękała. W niektórych miejscach zapadła się całkowicie i wszystko to w promieniu kilkunastu metrów. Kot wyprostował się z prawdziwą nonszalancją w tym ruchu. Przeciwnik wreszcie był zbity z tropu.
- Uważaj - Szczur ostrzegł Konia. - Jest silniejszy, niż sądziliśmy. Rozwinął swoją moc.
Kot rozmasował knykcie, po czym znowu aktywował kotaklizm i ruszył w stronę Konia. Z powodu ostatniego ataku ręka piekła go niemiłosiernie, ale zamierzał go powtórzyć tyle razy, ile będzie musiał. Poza tym cieszył się, że po raz pierwszy użył pełni swojej mocy. Na treningach, nawet jeśli czuł, że był w stanie to zrobić, nie mógł sobie pozwolić na taką zuchwałość. Mei twierdziła, że kotaklizm może potencjalnie zniszczyć cały Paryż.
Teraz Adrien wreszcie zrozumiał, co miała na myśli... i poczuł się niepokonany.
- Gryzoniu? Zamierzasz mi coś doradzić?! - Koń trochę spanikował, kiedy Kot raz jeszcze pozbawił go gruntu.
Kotaklizm znowu był silniejszy. Piętro jednej z kamienic zapadło się z hukiem, a Koń musiał uciec naprawdę daleko, aby nie wpaść w dziurę wraz z gruzem chodnikowym. Gdzieniegdzie widoczne były rury. Czuł, że prędzej czy później Kot faktycznie może go złapać w tę pułapkę.
- Kota-
- Adrien!
Kot opuścił rękę i spojrzał w stronę, z której dochodził krzyk. Pośród gruzów wyłoniła się sylwetka Biedronki. Mężczyzna przypadkiem uwolnił ją z kanałów, chociaż nieświadomie mógł ją też zabić, wywołując tak ogromne trzęsienia ziemi.
Mimo to Marinette wydawała się wcale o tym nie myśleć. Za pomocą jojo wyskoczyła z dziury, a na jej twarzy widoczna była ogromna ulga. Zmrużyła tylko lekko oczy, kiedy skąpała się w świetle południowego słońca. Stanęła obok Adriena.
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...