W Paryżu powoli cichł już gwar minionego dnia. Pracownicy wracali do domów, turyści zaczynali okupować kluby i wykwintne restauracje. Ten wieczór dla większości mieszkańców miasta świateł był jak każdy inny. Słońce leniwie chowało się za horyzontem, okalając swoim czerwonym, gasnącym blaskiem wszystkie budynki. Spragnieni zapierających dech widoków turyści, podziwiali ten spektakl świateł.
Z przeciwległej strony miasta natomiast, skrada się już noc, gwiazdy jedna po drugiej rozpoczynają swój własny pokaz świateł, rozświetlając ciemne paryskie niebo. Niektórzy - szczęśliwcy, pasjonaci - widzą oba te zjawiska. Podziwiają wieczny cykl światła i ciemności ustępujących sobie nawzajem, bo jedno nie może istnieć bez drugiego.Ten cudowny widok trwa tylko chwilę.
Już sekundy później, słońce znika za horyzontem, by dać czas odpocząć ludziom i ustąpić Księżycowi, który o tej porze roku jest wyjątkowo blisko Ziemi. Teraz to on, pośród mroku nocnego nieba, daje światło mieszkańcom Paryża.
Przez dwa małe okna jednej z kamienic widać świecący nad miastem księżyc. Jego blask jest tej nocy wystarczający, by otulić mieszkanie w lekkim świetle. Jest to skromny budynek, którego lepsze lata już dawno przeminęły. Na wschodniej ścianie pnącza zajęły już każdy jej skrawek. A na podwórzu mech rósł na starej huśtawce.
Budynek wydaje się opuszczony z wyjątkiem jednego mieszkania. Na drugim piętrze kamienicy stare drewniane drzwi prowadzą do gabinetu kręgarskiego. Szyld nad drzwiami w trzech językach - francuskim, angielskim i chińskim upewnia o aktywnej działalności biznesu, choć o tej porze, już jest zamknięty.Srebrne światło prześwituje przez tradycyjne chińskie drzwi prowadzące do skromnego salonu, w którym pali się kilka dużych świec i dwa kadzidełka. W powietrzu można wyczuć subtelny zapach lilaku i szałwii. Na środku pokoju, na pięknym inkrustowanym dywanie, siedzi starszy mężczyzna z krótkimi siwymi włosami i brodą - medytuje.
Obok niego, leży małe zielone stworzonko, które wydaje się słodko spać.Nagle, zwierzątko budzi się.
Mocny powiew wiatru otwiera okna i zamyka drzwi salonu. Gasną świece.
Wiatr ustaje.Starszy mężczyzna otwiera oczy, a zwierzątko chowa się w kieszeni jego koszuli.
Błysk światła i kolejny powiew wiatru poprzedzają magiczny, niebieski portal, który właśnie otworzył się w przedpokoju, gdzie w jego miejscu pojawiła się ludzka postać. Wysoka sylwetka powoli zbliża się do drzwi salonu, gdzie starszy mężczyzna niewzruszony, wydaje się czekać na osobę, która właśnie zjawiła się w jego mieszkaniu.
Ubrana w ciasny nibiesko-biały strój persona, kuleje. Krwawiąc z widocznie doskwierającej jej ranie na łydce. Gdy dochodzi do drzwi salonu, opiera się na nich, ale zanim je otworzy mówi delikatnym, ale pewnym siebie kobiecym głosem.- Detransformacja.
Drzwi otwierają się, wydając charakterystyczny dźwięk przesuwania drewna po drewnie.
Mężczyzna patrzy przez chwilę na kobietę, która poprawia i spina swoje długie blond włosy w kucyk i kłania się nisko.
- Wróciłaś - powiedział bez cna emocji w głosie - zakładam, że...
- Nie udało się - przerwała mu siadając na krześle
- Widzę. Co teraz zamierzasz? - odrzekł Azjata, wstając z dywanu
Blondynka nie odpowiedziała. Sprawnym ruchem odpięła czarne paski zawinięte wokół jej barku i przedramion, ściągając protezę dłoni. Szybko potem wstała i nic nie mówiąc podeszła do małego drewnianego gramofonu, obróciła się i spojrzała na starca. Księżyc odbijał się w jej błękitnych oczach.
- Spróbuję jeszcze raz - powiedziała z uśmiechem.Mężczyzna zaśmiał się pod nosem podając dziewczynie kubek z gorącą herbatą.
- Dobrze. Spróbujemy jeszcze raz... Chloe
![](https://img.wattpad.com/cover/153390308-288-k194825.jpg)
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...