Rozdział 37 "Pozwól mu do tego dojrzeć"

152 23 22
                                    

      Czuła, że stało się coś złego. Adrien nie wrócił na kolejną noc i znowu dał znak życia dopiero późnym wieczorem. Celowo jej unikał. Kobieta miała już pewność, że on naprawdę nie chciał wracać. Martwiła się więc nie na żarty.

– Dość tego – warknęła pod nosem, kiedy dobiegała dwudziesta. – To jest niepoważne.

Tikki w tym czasie podleciała do właścicielki i zajrzała jej przez ramię.

– Marinette! – wymsknęło się jej. – Takie słowa?!

Kobieta przestała stukać w telefon i przyjrzała się wiadomości, którą właśnie tworzyła. Tikki miała rację. Marinette użyła zdecydowanie za dużo wulgaryzmów, a jej ton był nadzwyczaj ostry. Skasowała więc wiadomość i zamyśliła się.

– Ale on też jest wobec mnie nie fair...

Tikki podleciała bliżej bladej twarzy przyjaciółki i spojrzała na nią czule.

– To prawda, ale krzycząc na Adriena, tylko go zdenerwujesz – powiedziała.

Kwami martwiło się o Marinette. Widziała, że kobieta nie spała i bardzo się stresowała. Uważała jednak, że Adrien potrzebował czasu, nie awantur.

– Może masz rację... – Marinette wyszeptała, chowając telefon. – Tylko to już tak długo trwa... A ja mu mogę przecież wszystko wytłumaczyć. Tylko musi-

– Musi dać ci szansę – Tikki przerwała. – Więc pozwól mu do tego dojrzeć.

Marinette zajrzała głęboko w oczy kwami. Przyjaciółka emanowała pewnością i spokojem, co sprawiło, że sama poczuła się odrobinę lepiej.

– Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

Kwami uśmiechnęło się wdzięcznie.

– Po prostu nie panikuj. Adrien na pewno zrozumie, że nie chciałaś źle z tymi miraculami.

Marinette zestrofowała się. Właśnie tego nie była pewna, zwłaszcza że sama nie miała pojęcia, czego chciała. Na pewno chodziło o kontrolę nad sprawą, która zdecydowanie za szybko się rozwijała. Ale czy tylko o to? Czuła gdzieś w sobie, że ukrywała prawdę bardziej ze względu na zazdrość o Mei – świadomość tego wierciła jej aż dziurę w brzuchu. Oto musiała przyznać przed sobą, że niekoniecznie chodziło o jakieś większe dobro i rozsądek. Kto wie? Może gdyby nie ukrywała miraculów, już dawno wszystko byłoby za nimi? Tymczasem małżonek nie chciał z nią w ogóle rozmawiać.

Zastanawiała się jednak, czy byłoby tak samo, gdyby w całej tej sprawie nie pojawił się Ethan. Miała bowiem nieodparte wrażenie, że to obecność jej byłej miłości była gwoździem do trumny. I teraz nie wiedziała już, co zrobić. Jednocześnie czuła się winna i niewinna. Nie mogła więc stwierdzić, czy zasłużyła sobie na takie zachowanie ze strony Adriena. Pewnym było natomiast, że małżonek powinien się z nią skontaktować.

***

      Kiedy patrzyła, jak blondyn wstaje z łóżka i wraz z bladym świtem zaczyna się ubierać, aby lada moment ją zostawić, poczuła się niezręcznie. Czuła bowiem, że powinna chcieć go zatrzymać. Może nawet powinna czuć się wykorzystana. Ale wcale tak nie było.

Właściwie to cieszyła się, że zostanie sama i pobędzie trochę ze swoimi myślami. Bo, co tu dużo mówić, wydarzenie ubiegłego wieczora wniosło w nią całą gamę niezrozumiałych emocji i zagwozdek, którym do tej pory nie stawiała czoła.

Gdy więc Adrien się ubrał i obrócił w jej stronę, aby pożegnać, celowo zacisnęła mocno powieki. Mężczyzna pomyślał, że spała, czyli wszystko przebiegło zgodnie z planem. Nakreślił coś na kartce, którą ułożył obok Mei, i wyszedł.

Wtedy Chinka natychmiast podniosła się do siadu i rozłożyła kartkę.

"Przepraszam, że tak wyszło. Obiecuję, że zadzwonię"

Mei, choć tego nie wiedziała, zaczęła wyczekiwać telefonu.

      W międzyczasie zaś myślała. I to dużo. Czy powinna teraz traktować Kota inaczej? Kim on teraz dla niej był? Co pomyśli Biedronka? Jak to wpłynie na misję?

Na większość pytań nie znała odpowiedzi i trochę ją to przerażało. Zawsze żyła według planu. Rzeczowo rozdzielała siebie od reszty świata. I tak jej było dobrze. Tymczasem teraz nie mogła niczego rozdzielić. Była kłębkiem dziwnych emocji i wspomnień, które sprawiały, że robiło jej się ciepło w żołądku.

Odkrycie tego, że seks może być przyjemny zdawało się całkowicie przejąć władzę nad jej ciałem. Skóra, dotychczas łącząca bliskość z bólem i niesprawiedliwością, nagle łaknęła dotyku. Wprawiało to Mei w niemałe zdumienie. Ilekroć odtwarzała w głowie gesty Adriena, zapominała momentalnie o oddechu, a dziwne uczucie na dnie bioder długo rozchodziło się falami po całym jej ciele. Nie była jednak pewna, czy chciałaby, aby się to powtórzyło.

I wtedy zdała sobie sprawę z tego, że okropnie zmartwiła się dwiema, pozornie bardzo rozbieżnymi rzeczami: stanem Adriena i losami misji.

Była świadoma, że cokolwiek wpędziło Adriena w taki stan, to nie przyszedł on do niej bez powodu. Owszem, może darzył ją jakąś sympatią, lecz miłość do małżonki była niepodważalna. Mei wiedziała więc, że mężczyzna będzie borykał się z konsekwencjami, a był osobą uczuciową – tyle już mogła wywnioskować z ich krótkiej znajomości – i będzie to przeżywał nader silnie.

Była też świadoma, że jeżeli stanie się coś złego, a stanie na pewno, to ta sytuacja będzie rzutować na ich działania jako superbohaterów. W najgorszym scenariuszu poniosą nawet klęskę. Taka myśl bardzo przerażała Mei. Wiedziała, że Mofa musi zostać unicestwiona, a miracula odzyskane. Na ten moment nie miała innego celu. Ale bez Biedronki i Kota? Bez nich razem?

Mei w ogóle nie myślała o sobie. Inna sprawa, że nie była tego nauczona. Zdaje się jednak, że gdyby miała wybór, i tak nie myślałaby o sobie. Uważała się za najmniej istotną część tej sytuacji. W głowie miała tylko Adriena i Mofę. Może nie znała samej siebie, może nieświadomie czekała na telefon od mężczyzny, może też lubiła go trochę za bardzo – ale nie była ważna.

       Funkcjonowała więc normalnie. Odbyła poranny trening, poszła do pracy, gdzie cierpiętniczo szkoliła swój francuski, zmywając naczynia. Po powrocie zjadła skromną obiadokolację, a przed snem medytowała. Nim zamknęła powieki, spojrzała jeszcze na komórkę. Zero wiadomości – z tą myślą zasnęła.

Kolejnego dnia powtórzyła tę rutynę i położyła się spać z tą samą myślą. Tym razem jednak długo zasypiała. Ciągle zastanawiała się, gdzie był Adrien i czy potrzebował pomocy. Nie wiedziała, co zrobić. Po głowie krążyły jej też myśli o Biedronce. Czy już wiedziała? Jeśli tak, to jak zareagowała? A może Kot już drugi dzień z nią przebywał? Może teraz oboje zapomną zarówno o Mei, jak i o misji? Chinka przestraszyła się.

Trzeciego dnia była już o krok od udania się pod dom Agreste, gdy nagle ujrzała w telewizji znajomą twarz. Wzdłuż kręgosłupa przeszły ją dreszcze, po czym natychmiast sięgnęła po telefon.

– To Smok – powiedziała z przerażeniem.



Mini zwiastun:

Rozdział 38 "Mofa ma kryzys"

"Marinette złapała się za głowę.

– W co my się wplątaliśmy...

Wyglądała, jakby miała za moment upaść. Ethan od razu ruszył jej na pomoc, lecz zastygł w połowie, widząc morderczy wzrok Alyi"     

Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz