Rozdział 45 "Sama znasz odpowiedź"

154 19 17
                                    

     Próbowała sobie poradzić na swój sposób. Spędzała wiele czasu nad projektami, robiąc to po raz pierwszy od kilku miesięcy. Nie szło jej nawet źle. Coraz rzadziej myślała o Adrienie. W duchu liczyła jednak na to, że mężczyzna przyjdzie i spróbuje o nią zawalczyć. Ale to wszystko. Żyła. Radziła sobie. Prawie nawet nie płakała.

Pierwszy kryzys pojawił się, kiedy biały puch przysiadł na ziemi i oznajmił, że zima naprawdę przyszła. A przecież jeszcze na początku jesieni siedzieli wspólnie w gabinecie Marinette, planując założenie rodziny. Wieczorem udali się zaś na premierę filmu o Biedronce i Czarnym Kocie. Potem... Potem zjawiła się Mei, a następne miesiące były jedynie serią nieporozumień.

      Marinette przestraszyła się wizji życia w samotności. Z trudem myślała o tym, że to może być koniec. Że Adrien już nigdy nie przyjdzie i o nich nie zawalczy. Że może nawet nie powinna rozważać wybaczenia. Może należałoby złożyć pozew rozwodowy? Kompletnie nie wiedziała, co powinna z tym wszystkim zrobić.

       Odkryła też z przerażeniem, że nie potrafiła o tym porozmawiać z Alyą. Przyjaciółka dzwoniła do niej codziennie i codziennie pytała, jak się czuje. Marinette zawsze mówiła, że nie najlepiej, ale lepiej niż dzień wcześniej. Z jakiegoś powodu nie przechodziły przez jej usta wszystkie obawy, którymi dusiła się, kiedy odkładała słuchawkę.

Czuła, że Alya nie zrozumie.

Przyjaciółka miała swój temperament i swoje życie. Ostatnio nawet zwierzyła się, że przecież i w jej małżeństwie nie jest kolorowo. Marinette przestraszyła się. Nie chciała mieszać Alyi jeszcze bardziej, zwłaszcza że mulatka zupełnie inaczej postrzegała sprawy związkowe. Z Nino tworzyli parę idealną i to już od 12 lat. Tymczasem związek Marinette i Adriena zawsze był jakąś powywijaną, ciernistą drogą pełną pomyłek. Kto wie, może sam był pomyłką?

Potrzebowała porozmawiać o tym z kimś, kto ją w pełni rozumie. I ilekroć o tym pomyślała, przed oczami stawał jej Ethan. Amerykanin po prostu miał ten dar. Wypowiadał słowa, które ona chciała wypowiedzieć, nim jeszcze zdążyła otworzyć usta. Czytał z niej jak z książki i potrafił to wszystko nazwać. Robił coś, czego Alya nie potrafiła.

       To prawda, kiedy wykręcała numer Ethana, czuła w ustach gorzki posmak. Bo przecież nie miała pewności, czy mężczyzna spojrzy na to wszystko przez jej oczy, ale z drugiej strony – jasno jej zasygnalizował, że może mu zaufać. Może z nim porozmawiać, kiedy poczuje się na to gotowa. A teraz była gotowa. Potrzebowała rozmowy.

        Chyba zwariowałam, pomyślała, kiedy Ethan stał już pod drzwiami. Cała ta sytuacja wydała jej się bardzo niepoprawna, ale przecież widziała w mężczyźnie tylko przyjaciela. On zresztą nie zachowywał się, jakby postrzegał ich relację inaczej. Sentyment – odpowiadała sobie – to łączący nas sentyment.

– Dziękuję, że przyszedłeś – powiedziała, kiedy zdejmował przyprószoną śniegiem kurtkę.

Mężczyzna ukłonił się uroczyście.

– Do usług, my lady.

Marinette uśmiechnęła się, chociaż przed oczami stanął jej Kot. Zawsze byli do siebie podobni.

– Jak sprawy z Pierre'm? – spytała, kiedy szli do salonu.

– Mam dziwne przeczucie, że Pierre mnie nie lubi – zażartował. – Ale dostałem, co chciałem. Szukam jakiejś pracy, chociaż bez własnego aparatu-

– Czyli dalej fotografia? – zapytała, stawiając ciasteczka na stoliku kawowym.

Oboje siedzieli już na kanapie.

Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz