Próbowała sobie poradzić na swój sposób. Spędzała wiele czasu nad projektami, robiąc to po raz pierwszy od kilku miesięcy. Nie szło jej nawet źle. Coraz rzadziej myślała o Adrienie. W duchu liczyła jednak na to, że mężczyzna przyjdzie i spróbuje o nią zawalczyć. Ale to wszystko. Żyła. Radziła sobie. Prawie nawet nie płakała.
Pierwszy kryzys pojawił się, kiedy biały puch przysiadł na ziemi i oznajmił, że zima naprawdę przyszła. A przecież jeszcze na początku jesieni siedzieli wspólnie w gabinecie Marinette, planując założenie rodziny. Wieczorem udali się zaś na premierę filmu o Biedronce i Czarnym Kocie. Potem... Potem zjawiła się Mei, a następne miesiące były jedynie serią nieporozumień.
Marinette przestraszyła się wizji życia w samotności. Z trudem myślała o tym, że to może być koniec. Że Adrien już nigdy nie przyjdzie i o nich nie zawalczy. Że może nawet nie powinna rozważać wybaczenia. Może należałoby złożyć pozew rozwodowy? Kompletnie nie wiedziała, co powinna z tym wszystkim zrobić.
Odkryła też z przerażeniem, że nie potrafiła o tym porozmawiać z Alyą. Przyjaciółka dzwoniła do niej codziennie i codziennie pytała, jak się czuje. Marinette zawsze mówiła, że nie najlepiej, ale lepiej niż dzień wcześniej. Z jakiegoś powodu nie przechodziły przez jej usta wszystkie obawy, którymi dusiła się, kiedy odkładała słuchawkę.
Czuła, że Alya nie zrozumie.
Przyjaciółka miała swój temperament i swoje życie. Ostatnio nawet zwierzyła się, że przecież i w jej małżeństwie nie jest kolorowo. Marinette przestraszyła się. Nie chciała mieszać Alyi jeszcze bardziej, zwłaszcza że mulatka zupełnie inaczej postrzegała sprawy związkowe. Z Nino tworzyli parę idealną i to już od 12 lat. Tymczasem związek Marinette i Adriena zawsze był jakąś powywijaną, ciernistą drogą pełną pomyłek. Kto wie, może sam był pomyłką?
Potrzebowała porozmawiać o tym z kimś, kto ją w pełni rozumie. I ilekroć o tym pomyślała, przed oczami stawał jej Ethan. Amerykanin po prostu miał ten dar. Wypowiadał słowa, które ona chciała wypowiedzieć, nim jeszcze zdążyła otworzyć usta. Czytał z niej jak z książki i potrafił to wszystko nazwać. Robił coś, czego Alya nie potrafiła.
To prawda, kiedy wykręcała numer Ethana, czuła w ustach gorzki posmak. Bo przecież nie miała pewności, czy mężczyzna spojrzy na to wszystko przez jej oczy, ale z drugiej strony – jasno jej zasygnalizował, że może mu zaufać. Może z nim porozmawiać, kiedy poczuje się na to gotowa. A teraz była gotowa. Potrzebowała rozmowy.
Chyba zwariowałam, pomyślała, kiedy Ethan stał już pod drzwiami. Cała ta sytuacja wydała jej się bardzo niepoprawna, ale przecież widziała w mężczyźnie tylko przyjaciela. On zresztą nie zachowywał się, jakby postrzegał ich relację inaczej. Sentyment – odpowiadała sobie – to łączący nas sentyment.
– Dziękuję, że przyszedłeś – powiedziała, kiedy zdejmował przyprószoną śniegiem kurtkę.
Mężczyzna ukłonił się uroczyście.
– Do usług, my lady.
Marinette uśmiechnęła się, chociaż przed oczami stanął jej Kot. Zawsze byli do siebie podobni.
– Jak sprawy z Pierre'm? – spytała, kiedy szli do salonu.
– Mam dziwne przeczucie, że Pierre mnie nie lubi – zażartował. – Ale dostałem, co chciałem. Szukam jakiejś pracy, chociaż bez własnego aparatu-
– Czyli dalej fotografia? – zapytała, stawiając ciasteczka na stoliku kawowym.
Oboje siedzieli już na kanapie.
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...