Epilog

327 16 21
                                    


      Zaspał. Jak zawsze. Wiedziała, że państwo Agreste rozpieszczali go, ale codzienne przesypianie budzików? Każdego dnia zastanawiała się, czy ten zdolny, ale leniwy chłopak na pewno da sobie radę w przyszłości. Był dla niej jak syn.

– Jeśli będą mu tak państwo pobłażać, może mieć problemy z dyscypliną... – mówiła czasami.

Ale pan Gabriel puszczał jej słowa mimo uszu. Uśmiechał się pobłażliwie, kładł rękę na jej ramieniu.

– Spokojnie. Jest jeszcze młody. Na pewno wyjdzie na ludzi.

Postanowiła się nie wtrącać. Poza tym sama miała słabość do tego chłopaka. Gdy szła go budzić, zawsze dawała mu dodatkowe pięć minut. Nigdy nie otwierała drzwi z hukiem. Wchodziła po cichu, bezszelestnie odsłaniała okna.

– Adrien – zaczynała.

Nastolatek przewracał się na drugi bok.

– To już czas. Masz dzisiaj kolejny zapracowany dzień – mówiła, podczas gdy chłopak otwierał oczy. – Twoja mama czeka już w kuchni ze śniadaniem. Panienka Chloe będzie za 10 minut. Po szkole masz zajęcia z chińskiego. Dzisiaj z dziewczyną z wymiany, pamiętasz? Na wieczór tata zaplanował wam wspólną grę na pianinie. Potem odrobimy lekcje.

Adrien przeciągnął się, ziewnął ospale.

– Oczywiście... – burknął pod nosem.

– Naszykowałam ci ubrania. Przygotuj się. Twoja mama czeka.

Chłopak wstał z łóżka, spojrzał na ubrania.

– Chciałbym nosić coś innego poza ubraniami Gabriela... – stwierdził zaspany.

Nathalie spojrzała na niego pobłażliwie, po czym wyszła. Chłopak kompletnie nie doceniał swojego taty, ale wiedziała, że to typowe dla dzieci w jego wieku. Nastoletni bunt Adriena dopiero się rozpoczynał, a – nie ma co ukrywać – chłopak miał idealne warunki do stania się aroganckim. Piętnastolatek, który ma wszystko? To musi się skończyć problemem.

      Adrien przywykł już do swojej rutyny, ale coraz rzadziej mu się podobała. Nie rozumiał, dlaczego nie mógł sam zaplanować swojego czasu. Z jednej strony rodzice dawali mu wszystko, czego chciał, a z drugiej kontrolowali każdą minutę jego życia. Nigdy przecież nie powiedział, że chce uczyć się chińskiego czy grać na pianinie. Nie omieszkał więc pożalić się mamie podczas ich porannych spotkań.

Spotkań, bo śniadaniem nazwać tego nie można było. Emilie wprawdzie czekała z całą zastawą, a kucharz Lee każdego dnia tłumaczył, co nowego przygotował, ale Adrien za bardzo się spieszył, aby zjeść porządny posiłek. Siadał więc tylko naprzeciwko matki, brał kilka gryzów croissanta i żalił się.

– Ile jeszcze będę musiał grać na pianinie...

Kobieta podchodziła wtedy do syna, czule obejmowała jego poliki i uśmiechała się ciepło. Gdy tylko miała coś powiedzieć, ktoś dzwonił do drzwi. Chłopak zrywał się w podskokach, przepraszał mamę uśmiechem i gnał do wyjścia.

      Chloe zawsze był punktualna. Przyjeżdżała pod jego dom i czekała, aż chłopak wyjdzie. Każdego dnia jechali wspólnie do szkoły i można by ulec wrażeniu, że właściwie wszystko robili razem. Znali się od dzieciństwa, ich rodzice mieli bardzo dobry kontakt. Nim się obejrzeli, stali się najbliższymi przyjaciółmi i nie wyobrażali sobie świata bez siebie.

Ich relacja dojrzewała wraz z wiekiem. Teraz uchodzili nawet za parę, chociaż nigdy nie rozmawiali o tym, czy naprawdę nią są.

– Jak ty wyglądasz – zlustrowała Adriena wzrokiem. – Włosy!

Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz