Rozdział 25 „Nie wierzę, że to robię"

169 27 25
                                    


      Śniadanie jedli w pośpiechu. W ciszy nakładali swoje porcje i z prędkością światła pili mocne espresso. Adrien niemal zapomniał o wczorajszych niedomówieniach, chociaż historia Mei skutecznie utrudniała mu sen. Marinette miała już wychodzić, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Kobieta zdezorientowana zerwała się na równe nogi, a gestem ręki dała znać małżonkowi, że ona otworzy.

– Musicie państwo natychmiast z nami iść – powiedział wysoki mężczyzna w garniturze.

W dłoni trzymał skórzaną legitymację, która potwierdzała, że był częścią Departamentu Bezpieczeństwa.

– A-Adrien?

Mężczyzna w mgnieniu oka dołączył do małżonki. Na widok mężczyzny skamieniał. Po chwili jednak wymienił się spojrzeniami z ukochaną. Wiedzieli, że nie mili żadnego wyboru. Musieli udać się z tym mężczyzną. Przecież jasno im powiedziano, że już o niczym nie mogą sami decydować.

          Zabrano ich do tego samego szarego budynku co wcześniej. Był równie chłodny i przygnębiający. Adrien i Marinette nie zamienili ze sobą ani słowa w trakcie drogi do pokoju przesłuchań. Patrzyli jednak na siebie co chwilę, jakby szukali w tym pocieszenia. Nie byli zdziwieni, gdy w pokoju zastali tego samego mężczyznę co ostatnio.

– Sprawa jest pilna. Widzieli państwo wiadomości? – spytał chłodno, po czym podał im rękę i od razu zajął miejsce.

Marinette i Adrien spojrzeli po sobie. Od dwóch dni nie włączyli nawet telewizora. Mężczyzna zauważył ich zakłopotanie.

– Wnioskuję, że nie — wyjął z kieszeni niewielki tablet — więc proszę to zobaczyć.

– Jeszcze tego brakowało... – Adrien wymamrotał, rękę odruchowo przykładając do czoła.

Film był krótkim fragmentem przemówienia prezydenta Stanów Zjednoczonych. Mężczyzna powoływał się na niedawny szczyt ONZ, który dotyczył zdarzeń natury militarnej, jakie miały miejsce w Kosowie, na Femina Morte i niedawno w Paryżu. Wszystko skwitował niczym niepotwierdzoną informacją o tym, jakoby Biedronka i Czarny Kot odpowiadali za śmierć cywilów. Wezwał tym samym superbohaterów oraz rząd Francji do zajęcia swojego stanowiska, jednocześnie zapraszając głównych interesantów do rozmów.

– Wyrazimy się jasno. Stany Zjednoczone są naszymi sojusznikami – mężczyzna zaczął. – Jeżeli chcą się z wami widzieć, to się zobaczą.

Marinette zmarszczyła brwi.

– Naprawdę nie mamy nic do powiedzenia?

– A wolicie międzynarodowy konflikt?

Małżonkowie zamilkli. Widzieli, że dyskusja nie miała żadnego sensu. Z góry byli na przegranej pozycji.

– Dobrze – Adrien odparł niechętnie. – To kiedy to spotkanie? I na jakich warunkach?

– Spotkanie jest już umówione. Biedronka i Czarny Kot mają pojawić się – mówił, wyciągając z kieszeni marynarki pomiętą kartkę z drobnym drukiem. – 18 września w Białym Domu około godziny 13. Mają być sami. Obiad został przewidziany. Tak... A, prezydent ma czas do 14, więc uprasza się o przygotowanie.

– W Białym Domu? – rzuciła zdezorientowana Marinette. – Z prezydentem?

– Widocznie ta sprawa jest traktowana niezwykle poważnie, proszę pani.

– Zaraz – Adrien wtrącił wyraźnie podenerwowany. – 18 września? Przecież to jest dzisiaj.

– Nie, proszę pana. W Ameryce to będzie jutro.

Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz