Kiedy dotarli na ulicę, na której rzekomo miała się odbywać walka Smoka z Kogutem i Królikiem, osłupieli. Śladów walki już tam nie było. Mężczyzna siedział oparty o jedną ze sklepowych witryn i gładził po włosach nieznaną małżeństwu drobną Azjatkę. Była w kiepskim stanie, półprzytomna i posiniaczona, ale ruch jej klatki wskazywał na to, że żyje.
– Udało mi się jej nie zabić! – Jared krzyknął, gdy zauważył Alyę i Nino zmierzających w jego kierunku.
– Co tu się-
– Spokojnie, mam miraculum – wyciągnął z kieszeni miraculum koguta – mówiłem, że was nie zdradzę.
– Czy to? – Alya wskazała palcem na drobną kobietę.
– A tak, to było jej. W sumie sam jej tak do końca nie pokonałem, bo potem przyszedł Królik i świadomie lub nie mi-
– Czy ty wiesz, co się tam dzieje?! – Alya wybuchła.
Jared zmarszczył brwi, co zirytowało mulatkę jeszcze bardziej.
– My tam walczymy! Na śmierć i życie! Gnamy ci na ratunek, a ty sobie po prostu siedzisz?!
Smok westchnął ciężko, po czym spojrzał z politowaniem na Nino.
– Współczuję stary – odrzekł, wstając i otrzepując się. – Pójdę, chociaż swoje już zrobiłem.
Jared wbił wzrok w nieprzytomną Kurkę. Tak, zrobił już swoje i naprawdę nie miał ochoty na więcej. Obudziło się w nim coś sentymentalnego, ale z drugiej strony wiedział, że jeśli nie wybiją reszty Mofa, to ktoś z nich dobije Kurkę. Wtedy wszystkie jego starania o pokonanie jej, ale nie zabicie, byłyby pozbawione sensu.
– Kto jeszcze został? Mam nadzieję, że nie wszyscy, bo wszystkich za was nie załatwię.
Mulatka już chciała uderzyć mężczyznę, lecz Nino ją powstrzymał.
– Koń i Małpa na pewno. Świni jeszcze nikt nie widział — zastanowił się — i Królika? – dodał pytającym głosem.
– Wracamy – Alya warknęła, obracając się na pięcie.
Cała trójka ruszyła z powrotem w stronę placu, ale w połowie drogi kolejna rzecz zbiła ich z tropu. Spotkali bowiem Władcę Ciem. Zauważalnie zmęczonego i... gnającego im na pomoc.
– Nie... – Gabriel wyszeptał, hamując. – Zmarnowaliśmy tylko czas...
Niedowierzał, że popełnili tak głupi błąd. Właśnie 3 zdolne do walki osoby zmarnowały czas na to, aby pomóc komuś, kto pomocy żadnej nie potrzebował. Tymczasem jeszcze kilku wrogów pozostało na placu. Gdy dotarło do nich, że Biedronka i Kot mogą walczyć sami z Koniem, Małpą, Królikiem i Świnią na raz, przerazili się. Dodatkowo Mei została bez opieki.
Biegli więc jak najszybciej mogli, a gdy tylko dotarli do placu, zrozumieli, że ich obawy były słuszne.
Kot klęczał przy ciągle ledwo żywej Mei, a tuż obok nich lamentował coś drobny Chińczyk – znana im już Świnia. Z kolei Biedronka tkwiła na przeciwległej kamienicy. Walczyła sama z Koniem i Małpą, a wszystko wskazywało na to, że nie miała się dobrze. W chwili gdy oczy superbohaterów spoczęły na niej, Małpa wykręciła jej ręce i wystawiła Koniowi. Bawili się przednio; mężczyzna zamiast zabrać miraculum okładał Marinette pięściami. Przelewała się im już przez ręce.
– Boże – Alya wymamrotała i natychmiast pognała w stronę przyjaciółki, a Nino za nią.
Władca Ciem i Smok poszli do Kota, gdzie Jared bezpardonowo pozbył się lamentującego Świni.
Im bliżej byli Biedronki, tym bardziej rozumieli, że kobieta stała już na granicy. Jej skóra była blada, miejscami sina. Policzki zapadłe, gdzieniegdzie pocięte ostrymi pałkami Małpy. Oczy miała jakby przytomne, ale widać było, że ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Wyginało się z każdym ciosem – coraz mniej naturalnie, coraz bardziej bezwładnie. Dodatkowo Marinette znosiła to wszystko w absolutnej ciszy. Zdaje się, że nie miała już siły ani mówić, ani krzywić się.
– Tarcza! – Nino wrzasnął, aktywując swoją moc specjalną.
Z impetem wpadł w przeciwników i odbił Marinette, skrywając ją pod żółwią kopułą. Była bezpieczna, ale mulat widział, że dzieliły ją minuty od utraty przytomności. Delikatnie nią potrząsał, aby nie zasnęła.
Tymczasem Alya, jeszcze nim Nino odbił przyjaciółkę, zagrała na flecie najtrudniejszą sekwencję, jaką znała. W efekcie nieopodal Małpy znikąd pojawił się Tygrys. To, że był iluzją, było oczywiste. Nastolatek nie żył już od prawie godziny. Jego ciało leżało na sąsiednim dachu – jeszcze nawet nie ostygło. Dla Małpy było to obrzydliwą prowokacją.
– Jak śmiesz?! – wrzasnęła, posyłając Alyi mordercze spojrzenie.
Kobieta zlękła się, ale nie pokazała tego po sobie. Małpa wpadła natomiast w szał. Zdaje się, że wszystkie emocje związane z żałobą uderzyły w nią ponownie. Wściekła się. Z dzikim wrzaskiem cierpiącej osoby rzuciła się na iluzję Tygrysa. Chciała ją jak najszybciej usunąć. Zniszczyć. Nie mogła na nią patrzeć. Ze łzami w oczach cisnęła pałkami w czubek głowy nastolatka. Spodziewała się, że iluzja zniknie – rozpłynie się w powietrzu i nie będzie po niej śladu.
Zamiast tego ujrzała głowę Konia. Jego blond włosy pokryły się czerwienią, oczy jeszcze świdrowały.
– Co... – wyszeptał, gdy ciepła ciecz otuliła całą jego twarz.
– Nie...
Małpa odeszła od mężczyzny, wypuściła bronie z rąk. Nie mogła w to uwierzyć. Kręciła cały czas głową w niedowierzeniu. Wszystko to po prostu do siebie nie pasowało. Jak mogła się tak nabrać? Nie wiedziała, że Lis może tworzyć iluzje na innych osobach. I dlaczego on się nie obronił? Czy zamiast jej widział kogoś innego, niegroźnego?
Koń upadł. Nie żył. Zabiła go i wiedziała doskonale, że już tylko ona pozostała. Kolana się pod nią ugięły. Straciła Tygrysa, zabiła jednego ze swoich. Teraz mogła tylko czekać na swoją kolej lub po prostu się poddać.
– To... To jest jakiś żart – załkała, wbijając dłonie w dachówki. – J-ja mam już dość.
– Oddaj miraculum.
Kobieta nie zauważyła nawet, kiedy Lisica zbliżyła się do niej. Teraz stała dumnie wyprostowana, z wyciągniętą ręką. Pokazywała całą sobą, że jeśli dostanie miraculum, to ją oszczędzi. Małpa zdjęła bransoletkę drżącymi dłońmi i wręczyła ją Alyi. Naprawdę miała już dość.
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...