Adrien postanowił przerwać tę chwilę niezręczności, w której walczył z własnymi oczyma, usilnie szukającymi uwodzącego ciała Mei. Wyciągnął torbę z zakupami przed siebie i niemal uderzył nią zdezorientowaną kobietę.
– Jedzenie. Proszę – rzekł mechanicznie. – I ubrania. Możesz je zmienić. Teraz.
Kompletnie nie spodziewał się, że Mei nawet nie chwyci za torbę, tylko zacznie rozpinać guziki koszuli. Kot poczuł nagłe zimne dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
– Boże, nie – powiedział nagle, a dłoń mimowolnie przyłożył do oczu. – Nie tutaj. Nie. Idź do łazienki. Boże.
Mężczyzna nie widział reakcji Mei, lecz ta była bardzo zakłopotana. Zamrugała oczyma parokrotnie i przez dłuższą chwilę stała w bezruchu, dłonie wciąż trzymając na wpół rozpiętej koszuli. Potem chwyciła za torbę z ubraniami, po czym udała się do łazienki.
Adrien podążył za nią wzrokiem, lecz już po sekundzie oprzytomniał i ponownie odwrócił się. Nie rozumiał, do czego właśnie doszło. Dlaczego Mei chciała się przy nim ot tak rozebrać? Był na tyle zakłopotany, że nie potrafił nawet skwitować tego żadnym kocim żartem w stylu: „Jestem kocimiętką dla kobiet".
Odetchnął z ulgą, po czym poszedł do kuchni, gdzie wypakował zakupione jedzenie.
– Już. Dziękuję panu.
– Nie mówi mi pan, proszę – powiedział, obracając się w kierunku Mei. Nie chciał dać po sobie znać, że zwrot per Pan działał na niego nęcąco.
Zrozumiał wówczas, że popełnił duży błąd. Mei wcale nie nosiła tego samego rozmiaru co Marinette. Spodnie jeszcze w miarę pasowały, choć były zbyt obcisłe w biodrach. Natomiast koszulka była już istną katastrofą. Nie w sensie modowym. Była bardzo ładna, schludna. Ale kompletnie nie w tym rozmiarze. Opinała się na piersiach Mei tak, że Adrien bał się niechcianego spotkania z podartym materiałem. Przez to też uniosła się znacznie i kończyła na pępku zamiast normalnie na pasie. Dodatkowo stało się jasne, że kobieta nie miała na sobie stanika, który najprawdopodobniej prał się właśnie z resztą jej ubrań.
Adrien zmieszany obrócił się z powrotem w kierunku pakunku. Po omacku chwycił za torbę z owocami. Nim się obejrzał z rąk wyleciała mu dojrzała brzoskwinia. Zdezorientowany natychmiastowo schylił się po nią i napotkał na kolejny, poważny problem.
Mei uczyniła to samo. Schyliła się po brzoskwinię z gracją, a ich ręce spotkały się jeszcze w locie. Finałem było jednak coś zupełnie innego. Oboje nieznacznie wzdrygnęli się, czując swój dotyk, co z kolei wpłynęło na ich motorykę. Wpadli na siebie polikami. Adrien poczuł aż ciepło bijące od miękkiego policzka dziewczyny i słodką woń wydobywającą się z jej włosów. Był to ułamek sekundy, który wstrząsnął nim dogłębnie. Serce zaczęło bić mu szybciej, a żołądek zacisnął od natychmiastowych wyrzutów sumienia. Wiedział, że nie powinien się tak czuć, lecz Mei działała na niego magnetyzująco. Przerażony odsunął się i wyprostował.
Kobieta znów niczym się nie wzruszyła. Delikatnie sięgnęła po brzoskwinię i odłożyła ją do koszyka stojącego na blacie.
– Ha, ha... – zaśmiał się nerwowo. – Dziurawe ręce.
– Dziękuję za schronienie panie... Dziękuję.
– Nie, nie... Nie musisz mi dziękować – mówił, chowając ostatnią partię zakupów. – Zostawiłem cię bez jedzenia. Nie jest to najlepiej przygotowane schronienie.
– Y ym — pokręciła głową — W Mofa posiłki jedliśmy raz dziennie. Nawet nie poczułam głodu.
Czy chodziliście tam też nago? – pomyślał, ciągle mając w pamięci sytuację ze zdejmowaniem koszuli.
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...