Rozdział 4 "Nie mogę"

312 38 13
                                    


       Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Cisza ugrzęzła między nimi w jakimś niewidzialnym gruncie. Słowa nie były już potrzebne, aby się zrozumieli. Oczy zdradzały wszystko. Wzrok Marinette był stanowczy, chłodny i powściągliwy. Spojrzenie Adriena z kolei zdezorientowane, niepewne.

On chciał pomóc. Ona nie.

– Musimy nad tym pomyśleć – powiedział, nie podnosząc wzroku na Mei.

Bał się, że spojrzenie kobiety mogłoby na zbyt długo pozostać w jego pamięci. Wówczas miałby wyrzuty sumienia. Tymczasem Marinette stała już w otwartych drzwiach, całą sobą sygnalizując, że jest na nie w tym wszystkim. Adrien nie miał dużego wyboru. To jego żona była najważniejsza. Po chwili poszedł więc w jej ślady, upewniwszy się jednak, że Mei nie została całkiem na lodzie. Co jednak zrobił, Marinette miała się dowiedzieć dopiero kilka dni później.

Droga do domu po raz kolejny przebiegła w całkowitej ciszy. Blondyn zerkał co chwilę na małżonkę, starając się wyczytać cokolwiek z jej kamiennej twarzy, lecz było to pozbawione sensu. Marinette wyglądała tak, jakby kompletnie niczym się nie przejęła albo udawała, że tak było. Tymczasem Adrien cały aż płonął od tego, co usłyszał. Nie chciał niszczyć spokoju, nad którym tyle z żoną pracował, ale przecież było oczywistym, że spokój, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, nigdy nie nadejdzie. Nie, jeżeli sprawa sprzed pięciu lat pozostawała otwarta. Coś w końcu musiało się stać. I stało. W jego mniemaniu udawanie, że sprawy nie było, było głupie. Zwłaszcza, że nigdy nie byli tylko małżeństwem. Przede wszystkim byli Czarnym Kotem i Biedronką.

Kiedy jednak patrzył na pełną powściągliwości twarz ukochanej, cały miękł. Nie czuł się na siłach, aby przeprowadzić z nią tak poważną rozmowę. Nie chciał jej skrzywdzić. Zacisnął więc mocniej zęby i postanowił czekać. Wyszedł z założenia, że jeżeli coś ma się stać, to się i tak stanie. A niejaka Mei i jej historia o Mofa nie powinna mu póki co zaprzątać głowy.

         Zachowywali się normalnie. Zdawać by się mogło, że ich ostatnie dwa dni wcale nie przyniosły nic nowego. W południe wspólnie ugotowali obiad, w międzyczasie przekomarzając się między sobą na temat techniki podawania makaronu. Adrien twierdził, że wystarczy po prostu rzucić odpowiednią kupkę na talerz, a Marinette stała jednak po stronie estetyki, więc długo układała kluski w ten sposób, aby wyglądały schludnie. Potem wspólnie leżeli na kanapie, oczy męcząc paradokumentami. Kobieta nawet przysnęła na chwilę.

Cieszyli się sobą i wolnym dniem, kompletnie nie wiedząc, że wieczór zaowocuje ich pierwszym, małżeńskim zgrzytem.

           Marinette wzięła sobie do serca pomysł z planowaniem rodziny. Uważała bowiem, że był już na to najwyższy czas. Wizja czekania zaczynała ją nawet przerażać. Poza tym odczuwała też wszechobecną presję – a to rodzice ją wiecznie wypytywali o wnuków, a to Alya zazdrościła, że kobieta może sobie na dzieci pozwolić. W końcu miała wszystko. Dom. Pieniądze. Ogólnie pojęte możliwości. Mulatka na przykład nie mogła jeszcze myśleć o dzieciach, choć pragnęła małych Nino. Zwyczajnie nie było ich na to stać. Ale Marinette? Dodatkowo już od gimnazjum wyobrażała sobie rodzinę, której ojcem będzie Adrien. Był to jej szczyt marzeń. Ostatnio nawet śniła o tym. Mogłaby z dnia na dzień zatrzymać wszystkie plany jej marki, gdyby tylko dowiedziała się o ciąży. Krótko mówiąc, dzieci ciągle chodziły jej po głowie, choć jeszcze żadne nie istniało.

Ubrała się w strój, który ostatnio spędzał jej sen z powiek. Wiedziała, że wszystko musiało być idealnie wymierzone. Żadna odstająca nitka nie wchodziła w grę. Zamówiona z Włoch koronka miała perfekcyjnie opinać jej nagie piersi, a krwistoczerwone wstążki przy ramiączkach z długo poszukiwanej tasiemki powinny dodawać wszechobecnemu seksapilowi odrobiny cukierkowości. Nie była nigdy kobietą, która czuła się dobrze, epatując seksem. Dla Adriena chciała jednak wyzbyć się tych zahamowań. Zaprojektowała więc halkę, która nie tylko zadowoliłaby jego zmysły, ale dałaby też odrobinę przestrzeni dla skołatanych myśli Marinette. Tego wieczoru kreacja była już gotowa i czekała na swoją premierę.

Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz