– Jesteście niemożliwi! – wrzasnęła, trzaskając drzwiami, a Nino wiedział doskonale, że będzie teraz musiał cały dzień ją pocieszać.
Poderwał się z krzesła nieporadnie i delikatnie ukłonił mężczyźnie naprzeciw. Zielony kaptur opadł mu na oczy. Kompletnie się jeszcze do tego nie przyzwyczaił, ale naprawdę z całych sił próbował.
Po chwili był już w korytarzu, a Mei tuż za nim. Widział plecy rozwścieczonej ukochanej. Była już właściwie przy wyjściu głównym. Szybko przyspieszył kroku. Chinka również. Doskonale słyszeli, jak mulatka wyrzucała z siebie coraz to nowsze obelgi.
– To już ponad miesiąc! W dupach im się poprzewracało. Kłamliwe szuje. To jest po prostu niemożliwe. Idioci! Idioci! – stanęła w drzwiach i obróciła się przodem do niewinnego policjanta, który zdaje się niósł właśnie komuś kawę. – Idioci! – wrzasnęła mu prosto w twarz, po czym wyszła.
Nino spojrzał przez ramię na przerażonego mężczyznę i jemu również ukłonił się przepraszająco, po czym wyszedł.
– Jak już się uspokoi – usłyszał nagle nienajlepszy angielski Chinki. – Powiedz jej, żeby do mnie zadzwoniła.
Mężczyzna nie wiedział, co odpowiedzieć. Czuł się po prostu bezsilny. Alya była jak huragan, który z każdym dniem się wzmagał i niszczył wszystko dookoła, czyli głównie... Nino. Dotychczas odpowiadał Mei, że „Czekoladka dojdzie do siebie wieczorem", ale nie był już tego pewien. Powoli tracił kontrolę nad małżonką, więc patrzył tylko na Chinkę oczami zbitego psa. Ta, zdaje się, doskonale odczytała jego emocje, bo po prostu wyciągnęła ku mężczyźnie rękę. Ten podał swoją. Mei poszła. Cieszył się jak dziecko, że nie musiał nic mówić.
Rena już dawno zniknęła na horyzoncie. Ruszył za nią natychmiast, ale – co tu kłamać – nie był najlepszym Żółwiem i w ogóle nie uważał, że miał jakiekolwiek predyspozycje do swobodnego skakania po dachach. Jakoś mu to nie wychodziło. Oglądał godzinami filmy z Biedronką i Kotem, próbując się czegokolwiek nauczyć, ale na marne. Był wolny jak żółw i niemobilny jak żółw. Alya uciekła mu bez najmniejszego problemu.
Kiedy dotarł wreszcie do mieszkania, zrozumiał, że huragan Rena na dobre przeszedł już przez cały salon. Poduszki z kanapy leżały wszędzie, a resztki śniadania zostały bezpardonowo zrzucone na podłogę. Westchnął ciężko. Wiedział, że to on będzie musiał sprzątać.
Jednak ku jemu zdziwieniu nagle usłyszał dość radosny głos ukochanej. Dochodził z sypialni.
– Nino! Chodź tu!
Mężczyzna zmarszczył brwi, po czym detransformował się. Wayzz osiadł na jego ramieniu, bo był już dość zżyty z nowym właścicielem, a należy tu zaznaczyć, że lata w Mofa odbiły się na jego podejściu do ludzi, po czym oboje weszli do sypialni. Alya siedziała przy laptopie z błyszczącymi oczyma. Bardzo się czymś ekscytowała. A to w ogóle nie pasowało do huraganu.
– Mówiłam, że go widziałam w telewizji! – krzyknęła, energicznie machając ręką tak, aby Nino podszedł bliżej.
Mężczyzna stanął za plecami ukochanej i wbił nos w ekran. Po chwili jednak cofnął się, bo był za blisko i oczy go zabolały.
„Piszę w imieniu nieoficjalnego ruchu antyrządowego,
w ciągu ostatnich dwóch tygodni nasz ruch zyskał wielu zwolenników. W większości stanów posiadamy grupę co najmniej kilkuset osób protestujących przez całą dobę. Media nie nagłaśniają tej sprawy, pokazując jedynie nieliczne osoby pod Białym Domem, które szybko zostały stamtąd usunięte siłą.
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...