Rozdział 43 „Nie spodziewałem się, że przyjdziesz"

159 20 8
                                    

    Martwiła się o Adriena – kolejne dni mijały, a mężczyzna znowu zniknął. Może i wiedziała, gdzie przebywał, ale przecież nie mogła ot tak do niego przyjść. Nie, kiedy był w takim a nie innym miejscu swojego życia. Czuła, że potrzebował samotności, więc dała mu ją. Chociaż z każdym dniem było coraz trudniej. Bała się, że zdrowie mężczyzny wisiało na włosku.

      Przez kilka dni jakoś to wszystko w sobie uciszała – w końcu była dość zajęta. Teraz już nie tylko pracowała, ale realnie przyczyniała się do walki z Mofa.

Wszystko nabrało tempa po spotkaniu z Gabrielem. Zobaczyli się z samego rana i aż do dwudziestej wspólnie siedzieli między notatkami Mei i tłumaczyli każdą informację.

– To niesamowite – mówił, poprawiając okulary. – W tak krótkim czasie zdołaliście dowiedzieć się tyle o miraculach... A nawet ich nie mieliście.

Mei przytaknęła.

– Większość rzeczy się potwierdza. Ale widzi Pan, że jest całe mnóstwo niewiadomych, na przykład-

– Nie mów mi pan – przerwał jej. – Gabriel.

Mei wejrzała głęboko w oczy mężczyzny i ponownie przytaknęła. Kiedy odkryła tożsamość Kota, nie omieszkała sprawdzić wizerunku Gabriela. Bo przecież, gdy trafił do Mofa, jawił jej się jako ten wariat-projektant, Władca Ciem. Nikogo z ówczesnych posiadaczy nie obchodziła jego historia. Najważniejsze było to, że przyniósł miraculum i zrozumiał bezcelowość swoich zabiegów. Gdy Mei zaczęła badać, kim był ten słynny Władca Ciem, a zarazem ojciec Adriena, zbudowała w swojej głowie obraz kogoś bardzo zdystansowanego.

Gabriel Agreste – człowiek sukcesu i dziwak, który po zniknięciu małżonki przestał pokazywać twarz. Wszystkie media relacjonowały, że stał się oziębły, a jego decyzje biznesowe coraz to mniej rozważne. Nie brakowało też portali plotkarskich śledzących losy jego syna. Rozpisywały się o tym, że Adrien trzymany jest pod kluczem i z trudem szukać u niego uśmiechu, kiedy wraca do domu.

Mei miała więc jakąś zdanie o Gabrielu. Był oschły, pełen dystansu, pozbawiony ciepła, którym emanował jego syn. To jednak zupełnie nie pasowało do mężczyzny, z którym teraz rozmawiała. Był pełen szacunku, nie miał oczu pełnych lodu, a nawet postanowił przejść z nią na ty.

Wszystko to sprawiło, że poczuła się ze sobą okropnie. Pośrednio odpowiadała za los jego żony.

– Tak, dobrze – odparła. – Informacje o miraculach Biedronki i Kota są najmniej pewne. Te na zielono — wskazała palcem linijki podkreślone zielonym flamastrem — są na podstawie wszystkich manuskryptów i innych dziedzictw, ale cała reszta... To są po prostu domysły.

– Domysły... Czyli to jest pewne? – pokazał jedną z linijek.

Mei wczytała się, po czym przytaknęła.

– Jeśli wierzyć zapiskom z V wieku, to tak. Połączenie Biedronki i Kota może kształtować rzeczywistość.

– Ale tutaj — przerzucił kilka kartek — postawiłaś znak zapytania przy Rénzào.

– Bo tutaj nic nie jest pewne. Mówi się, że Rénzào istnieje i może mieć takie moce, bo to chyba najsilniejsza moc ze wszystkich... Ale to trochę jak legenda. Nikt nigdy nie widział ani Rénzào, ani jego właściciela.

– Rozumiem... Wróćmy w takim razie jeszcze do Smoka.

I rozmawiali tak godzinami, wzajemnie wymieniając się informacjami. Gdy Mei oświadczyła, że musi już wracać, bo rano czeka ją zmiana w pracy, okazało się, że Gabriel miał wobec niej naprawdę poważne plany. Zaproponował bowiem, aby pomogła mu w opanowaniu mocy motyla. Kobieta bez zastanowienia zgodziła się. Już dawno doszła do wniosku, że wszystkich paryskich posiadaczy należałoby przeszkolić. Niestety, tylko Gabriel widział w tym potencjał.

Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz