Rozdział 66 "Trawiony przez płomienie"

162 20 17
                                    


    Pierwszy tydzień treningów był zadziwiająco owocny. Wszyscy oderwali się od swoich obowiązków, aby dzień w dzień z samego rana stawić na ćwiczeniach. Momentami nawet Biedronka nabierała nadziei na wyjście z tego wszystkiego cało, chociaż sama nie opanowała nic nowego poza kilkoma chwytami. Jako jedyna zdawała się nie przejawiać absolutnie żadnego potencjału w polepszeniu swoich magicznych umiejętności. Nie była jednak zawistna. Budziło się w niej poczucie, które straciła kilka lat temu – zaczynała wierzyć w siłę drużyny. Nawet na postępy Adriena patrzyła z nieukrywanym podziwem, chociaż ciągle czuła w sobie gorzki żal.

      Prywatne zażyłości zeszły jednak na dalszy plan. Obecnie najważniejsza była wyprawa na Piazza Navona. Superbohaterzy wreszcie zaczęli zamieniać się w prawdziwych superbohaterów, lecz mimo to nie sądzili, że przyjdzie im tak szybko sprawdzić swoje nowe umiejętności.

Alya i Marinette były właśnie w trakcie standardowego sparingu. Obie starały się maksymalnie wykorzystać swoją siłę w połączeniu z technikami walki, które Mei przez ostatnie dni im wpajała. Obie radziły sobie naprawdę dobrze, ale do czasu. Zupełnie znikąd między kobietami mignęła postać w czerwonym kapturze, która w mgnieniu oka rozdzieliła je obie, a Lisicę pochwyciła w pasie niczym zdobycz.

Biedronka poczuła dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Przed jej oczami stał Smok.

Natychmiast ruszyła na pomoc Alyi, lecz mężczyzna sprawnym ruchem kopnął ją w brzuch. Nieosłonięta Biedronka syknęła z bólu. Tymczasem Smok przełożył mulatkę przez kolano, zupełnie jakby wykonywał figurę tanga, i uśmiechnął się do niej perliście.

– Cześć piękna – rzucił.

Alya była w zbyt dużym szoku, aby się poruszyć. Jeszcze dwie sekundy temu ćwiczyła z przyjaciółką, a teraz patrzyła w twarz osoby, która odpowiadała za śmierć setek istnień. To, że ta twarz była niebywale przystojna i jeszcze prawiła jej komplementy, było już zbyt wybuchową mieszanką. Zupełnie nietypowo dla niej – zastygła.

Inaczej natomiast zareagował Nino, który zdążył już oderwać się od swoich ćwiczeń i ruszyć biegiem w stronę małżonki.

– Zostaw ją! – wrzasnął dziko.

Jednocześnie ściągnął też tarczę ze swoich pleców i wycelował nią w Smoka. Mężczyzna był jednak niewzruszony. Zdążył wykonać szybki unik, dzięki czemu tarcza przecięła powietrze. Nie pozwolił też Nino podbiec do niego; wciąż nie wypuszczając Alyi z rąk, nadął się cały, a chwilę później otoczył go okrąg płomieni. Kiedy mulat wyhamował, Smok zmienił nieco pozycję. Trzymał teraz kobietę w pasie, a jedną rękę złożył na jej gardle.

– Spokojnie kolego – rzucił zadziornie. – Nie zabijam pięknych kobiet, ale skrzywdzić mogę.

Nino nie zwlekał dłużej. Gdy tylko tarcza wróciła w jego ręce, włączył osłonę i wściekły przeszedł przez płomienie. Znalazł się teraz w środku okręgu wraz ze Smokiem, który nie był pod wrażeniem.

– I co teraz? – zapytał, chichocząc. – Jesteś tu. Ok, ok. Co dalej? Co zrobisz?

Mężczyzna już miał ruszyć na Smoka – zupełnie tego nie przemyślawszy – gdy nagle spomiędzy płomieni wysunął się kij Kota. Był idealnie wycelowany w rękę, która trzymała Alyę. Smok mimowolnie puścił kobietę, a ta odskoczyła od niego na metr. Dalej niestety nie mogła, bo wpadłaby w ogień.

– No masz ci los – Smok skomentował, wzruszając ramionami. – Co ja teraz pocznę?

Mówił oczywiście cynicznie, bo już sekundę później wdał się w wymianę ciosów z Nino. Na twarzy ciągle miał szeroki uśmiech, zupełnie jakby brał udział w jakiegoś rodzaju zabawie. Mulat próbował użyć chwytów, których nauczyli go Mei i Adrien, ale nawet jeśli Smok ich nie blokował, to szybko reagował, zdobywając przewagę swoim ogonem.

Po chwili obok mężczyzn zamajaczyła sylwetka Alyi. Smok uśmiechnął się wtedy jeszcze szerzej. Wiedział bowiem doskonale, że wyeliminowanie z walki tej kobiety będzie równoznaczne z eliminacją Żółwia. Zgrabnym skokiem oderwał się zatem od potyczki z mężczyzną i pochwycił Lisicę za jej ogon. Chciał wrzucić Alyę w płomienie, co zresztą bardzo go rozbawiło.

Stanął jednak jak wryty, gdy sylwetka kobiety wyparowała wprost z jego dłoni. Zrobiło mu się głupio, że uległ takiej łatwej sztuczce.

– No macie mnie – rzucił pod nosem.

Ledwo skończył mówić, kiedy poczuł na swoim ramieniu bolesny kant tarczy. Odwrócił się więc raptownie. Wtedy zobaczył małżeństwo w akcji. Oboje wzbili się w powietrze, aby zadać Smokowi silne ciosy i jednocześnie sprowokować go do wyjścia z kręgu płomieni. Mężczyzna nie dał się jednak temu. Zręcznie wstąpił w pierwszą linię ognia. Stał w płomieniach kompletnie tym faktem niewzruszony, a Alya i Nino zmuszeni byli zrezygnować z wykorzystania elementu zaskoczenia. W ostatniej chwili padli na ziemię tuż przed płomieniami, po czym natychmiast wdali się w wymianę ciosów ze Smokiem. Chociaż było 2:1, mieli wyraźne problemy.

Tymczasem Biedronka, Kot i Ethan patrzyli spanikowanymi oczyma na to wszystko. Nie mogli ot tak pokonać kilkumetrowych płomieni – Alya i Nino byli wręcz skazani na Smoka. Biedronka, nie mając za bardzo innego wyboru, użyła szczęśliwego trafu.

W jej dłoniach pojawiła się po prostu... gaśnica. Kobieta nie zwlekała więc ni chwili i natychmiast skierowała ją wprost na płomienie. Kilka sekund później po okręgu ognia pozostała jedynie gęsta piana. Wówczas Adrien natychmiast dołączył do walki ze Smokiem.

Wtedy też paryscy superbohaterowie zaczęli mieć zauważalną przewagę. Smok z trudem odpierał atak aż trzech osób, przez co nawet jego mina uległa zmianie. Stał się zdecydowanie poważniejszy.

Tam, gdzie tarcza Nino została odepchnięta, błyskawicznie pojawiała się ręka Alyi. Tam, gdzie cios Alyi został zablokowany, w okamgnieniu pojawiał się kij Kota. I tak non stop. Smok był już wyczerpany ciągłą obroną – nie miał bowiem okazji na wyprowadzenie ataku. Wówczas zdecydował się na użycie swojej mocy specjalnej, a było to widać po jego oczach. Nagle stały się wręcz krwistoczerwone i błyszczące. Zupełnie jakby buchały w nich prawdziwe płomienie.

Superbohaterzy w ostatniej chwili zaprzestali walki. Stało się jednak jasne, że nie uciekną przed mocą specjalną Smoka. Ten już wycedził pod nosem jakąś niejasną frazę i nadął policzki, a oni znajdowali się zaledwie metr od mężczyzny. Sekundę później wszystko przykryły czarne płomienie.

Przerażające i nienaturalne płomienie buchały na wysokość kilkunastu metrów i opanowały dużą część ziemi. Biedronka ledwo zdążyła odskoczyć kawałek dalej – inaczej też zostałaby pochłonięta przez ogień.

Jakie było jej zdziwienie, gdy w tym samym momencie czarny ogień został zamknięty w zielonkawej osłonie, a Kot i Lisica stali poza nią.

Mulatka wrzeszczała z przerażenia. Chciała nawet daremnie przedostać się przez osłonę męża, lecz Adrien jej to uniemożliwił. Wiedział, że gdy Nino tylko dezaktywuje swoją moc, płomienie buchną na nowo. Odciągnął więc kobietę dalej, chociaż ta wpadła w panikę.

Wiedziała doskonale, że Nino był właśnie trawiony przez płomienie, które niszczyły wszystko na swojej drodze. I zrobił to tylko po to, aby moc specjalna Smoka nie zaszkodziła nikomu innemu.



Halo, halo - kto jeszcze z nami jest?


Mini zwiastun:

Rozdział 67 "Protektor"

"Niezgrabnym biegiem dotarł do Adriena, który ciągle był w stanie jakiejś nieświadomości. Chwycił go więc mocno za ramiona i zaczął nim potrząsać.

– Pomóż jej! Obudź się! Zrób coś! – wrzeszczał rozpaczliwie."

Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz