Rozdział 74 "Obniżyć morale"

131 13 10
                                    

      Podczas gdy Kot właśnie biegł na pomoc Biedronce, Gabriel wejrzał w oczy Bawoła. Mężczyzna stał dumnie, a unoszący się wokół niego pył tylko dodawał mu powagi. Mimo to nie wydał się Władcy Ciem silniejszy niż ostatnim razem. Co więcej, pokazowe wyburzenie ściany było dla Gabriela nawet śmieszne. Zupełnie jakby mężczyzna chciał za wszelką cenę udowodnić, że jest silny i może wiele. Tymczasem wyglądało to trochę jak demonstracja zbulwersowanego nastolatka.

Gabriel spodziewał się, że jeżeli wszystko będzie sfingowane i przyjdzie im walczyć z Mofa, to na pewno będzie mierzył się właśnie z Bawołem. Dobrze pamiętał, kiedy na Wulanwuli ukrócił jego popisy i tym samym utorował drogę innym. Mężczyzna był może niewyobrażalnie silny, ale z pewnością brakowało mu wyczucia. Prawdopodobnie poczuł się urażony tym, że Władca Ciem tak szybko wykluczył go z walki. Na pewno chciał się zemścić. I kiedy Gabriel patrzył teraz w jego oczy, czuł, że nadszedł właśnie ten moment. Bawół chciał się go pozbyć.

       Pył z wyburzonej ściany nie zdążył jeszcze opaść, gdy Bawół niczym taran ruszył w stronę Gabriela. Władca Ciem odskoczył na bok, słysząc za plecami głośne piski cywili poupychanych w restauracji. Wtedy też zrozumiał, że musiał odciągnąć Bawoła jak najdalej. W końcu nie potrzeba było wiele, aby wróg wpadł do środka i zrobił krzywdę niewinnym ludziom. Zresztą prawdopodobnie mógł bez problemu wyburzyć nie tylko ścianę, ale też cały budynek.

Gabriel żałował wielu rzeczy. Codziennie wypominał sobie śmierć tak bliskiej mu Nathalie. Nie chciał pozbawić życia już nikogo więcej, więc intuicyjnie zaczął wodzić Bawoła w stronę mniej zaludnionych okolic. Nim się zorientował, byli daleko od placu, a wróg tylko zyskał na brawurze. Jego ciało przykryte ciężką warstwą niby pancerza poruszało się nadzwyczaj lekko. Zupełnie jakby nic nie stało na drodze potężnego Wołu.

Gabriel, niewiele myśląc, postanowił pozbyć się przeciwnika w ten sam sposób co wcześniej. Brał wprawdzie pod uwagę, że Bawół mógł być na tę ewentualność przygotowany, ale czy zaszkodziło mu spróbować? Zwinnie unikając potężnych ciosów przeciwnika, Władca Ciem szukał luki w systematycznych i, jak się okazało, szablonowych atakach Wołu. Zaczekał na idealny moment, po czym rozłożył dłonie i pozwolił chmarze motyli wyfrunąć spod rękawów jego marynarki. Setki lśniących owadów otoczyły Bawoła, który natychmiast zaprzestał ataku. Stanął prosto i zręcznym ruchem umieścił swoją broń w zębach. Motyle, chociaż otoczyły całe jego ciało, odcinając dostęp do powietrza zupełnie jak poprzednim razem, nic nie zdziałały. Mężczyzna mógł oddychać dzięki magicznym właściwościom swojej broni. I chociaż Mei wspominała, że Mofa prężnie badała ukryte możliwości atrybutów miraculów, Gabriel nieco się zirytował.

Bawół napiął się cały i uniósł pięści przed siebie, gotowy do walki wręcz. Władca Ciem nie chciał walczyć w zwarciu z kimś tak potężnym, ale nie miał wyboru. Pełnym gracji ruchem wyciągnął swoją szablę i zaczął powoli stąpać w stronę przeciwnika. Dokładnie analizował opcje walki i potencjalne ruchy przeciwnika. Otaczające Woła motyle, chociaż go nie udusiły, zasłoniły mu oczy, dając Gabrielowi przewagę. Chmara z imponującym świstem ustąpiła więc miejsca ostrzu.

      Tymczasem, w momencie gdy Biedronka i Kot połączyli siły w walce z Psami, nad głowami Alyi i Nino zawisł złowieszczy cień naginaty. Małżeństwo natychmiast zrezygnowało z pomocy reszcie grupy. Stanęli na prostych nogach kilka dachówek dalej i uważnie zlustrowali samurajską zbroję Barana. Było w nich wiele strachu, bo doskonale zdawali sobie sprawę z siły mężczyzny. Przewidywanie przyszłości było co najmniej niesprawiedliwe, ale nie odebrało im to wiary w swoje możliwości. Mei, Biedronka i Kot, trzy osoby, które już miały styczność z Baranem, zdradzili małżeństwu jego słabość. Wystarczyło pozbawić mężczyzny broni, aby stał się łatwiejszym przeciwnikiem.

Problem polegał jednak na tym, że nie istniała żadna uniwersalna recepta na to, jak pozbawić Barana broni. Alya mogła użyć iluzji, ale przecież miała swoje limity. Poza tym mężczyzna musiałby nie widzieć, że ta chwyta za flet, a to było wyjątkowo trudne. Nie przy jego zdolnościach.

Chcąc nie chcąc wyprowadzili kilka skoordynowanych ataków w stronę Barana. Ten stał jak słup soli, co chwilę uderzając naginatą o podłoże. Trzy sekundy to niby niewiele czasu, a jednak wystarczająco, aby bez problemu zablokować lecącą tarczę Nino czy ciosy Alyi połączone z tymi iluzorycznymi.

Małżeństwo spojrzało po sobie. Stanęli w bezruchu kilka metrów od wroga. Mulatka uniosła demonstracyjnie flet i uśmiechnęła się.

– Śmiało – rzuciła pewna swego – ty nas zaatakowałeś, więc ty walcz.

Alya i Nino uśmiechnęli się. Baran był szczegółowo omawiany na jednej z narad. Zdaniem Mei były na niego dwa sposoby: odebranie broni lub uniemożliwienie przewidywania przyszłości. Druga opcja była możliwa dzięki pierwszej albo poprzez... kontrolę tempa walki. Nie można było jej zyskać, wyprowadzając ataki. To Baran musiał atakować. To on musiał walczyć. Wystarczyło wypracować odpowiednie tempo, które uniemożliwi mu uderzenie naginatą o podłoże. Tylko tyle i aż tyle.

Małżeństwo było pewne swojej przewagi do czasu, gdy obok potężnej sylwetki Barana zamajaczyły dwie inne postacie. Jedna smukła i zwinna, druga niziutka i drobna. Alya i Nino wzdrygnęli się. Blizny po ostatniej walce z Małpą i Tygrysem ciągle były jakby świeże. Przy ich asyście Baran stał się właściwie niepokonany.

       Mei nie miała już żadnych wątpliwości. Mofa wszystko zaplanowała. Osaczyła ich i podzieliła swoje siły tak, aby mieć pewność, że złamią paryskich superbohaterów. Biedronka nie bez powodu musiała zmierzyć się z Psem, który już raz ją pokonał. Kot celowo został zajęty kimś z pozoru nieznaczącym – byleby nie mógł pomóc partnerce. Gabriel, najsilniejszy z grupy, zniknął na horyzoncie. Alya i Nino zostali zaatakowani przez trzy osoby naraz. Celowo w ich składzie znalazła się Małpa wraz z Tygrysem. Wszystko po to, aby obniżyć morale, aby już na starcie podkreślić wyższość Mofa. A Smok? Mei nie wiedziała, z kim walczy, ale buchający w oddali ogień wskazywał na to, że został odciągnięty dalej – zupełnie jak Gabriel.

Chinka czuła, że wszystko wymykało im się spod kontroli. Nie mogła dłużej zwlekać. Gdy zauważyła, że w stronę wycieńczonych po walce Biedronki i Kota zmierzają już kolejni przeciwnicy, zerwała się na równe nogi. Już miała skoczyć w dół, pomóc, lecz gwałtownie wyhamowała. Wraz z nią poruszała się Pszczoła. Mężczyzna, który dotychczas stał nieruchomo i wbijał w nią swoje martwe oczy, teraz zerwał się na równi z Mei.

Zaniepokoiła się. Pszczoła potwierdził tym ruchem, że miał tylko jeden cel: powstrzymać ją przed użyciem miraculum. Jako jedyny miał moc, która mogłaby ją utrzymać w bezruchu. A Mofa przecież nie znała mocy Pawia – po raz pierwszy zetknęli się z nią kilka miesięcy temu, kiedy Małpa i Tygrys uciekali w popłochu. A jak walczyć z czymś, czego się nie zna? Najlepiej wykorzystać Pszczołę i unieruchomić Mei. Chinka zyskała pewność, że gdy tylko dołączy do którejś z walk, to samo zrobi obserwujący ją mężczyzna. Mofa nie wiedziała przecież, że reszta drużyny nie jest świadoma istnienia miraculum, które Mei dzierżyła w posiadaniu. Powstrzymaliby ją natychmiast, niezależnie od tego, czy w ogóle zamierzała użyć magicznej mocy. Sytuacja była więc patowa. Mei nie mogła pomóc ani stojąc w bezruchu, ani włączając się w którąkolwiek z walk.

Kiedy pełnymdeterminacji wzrokiem patrzyła wprost na Pszczołę, kątem oka zauważyła czyjąśsmukłą sylwetkę na horyzoncie nieopodal. Postać Królika pokonała kilka dachów,po czym wskoczyła w jedną z ulic. Mei nie rozpoznała w jej sylwetcepoprzedniego posiadacza, jednak w tym momencie głowę Chinki zaprzątało cośzupełnie innego. W którą z walk włączy się Królik? Jak Mofa chce wykorzystaćjego potencjał?



Mini zwiastun:

Rozdział 75 "Czyli jednak musimy się pozabijać"

"W tym samym momencie, w którym zaakumanizowany spotkał się ze ścianą, do ucha Bawoła wleciał pojedynczy motyl. Wróg tylko przez chwilę stał spokojnie. Całe jego ciało przeszył piorunujący ból – zupełnie jakby każdy nerw właśnie płonął. Nie minęła minuta, nim z ucha mężczyzny trysnęła stróżka krwi, a ten padł na kolana".

Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz