Następne sekundy walki zlały się ze sobą, tworząc ciąg zdarzeń, którego szczegółów nikt nie dostrzegłby gołym okiem. Podczas gdy Kot zacharczał głośno, sparaliżowany bólem, Marinette cała zadrżała. Nim zdążyła cokolwiek przemyśleć, nogi same powiodły ją w stronę małżonka. W tym samym czasie blondyn aktywował kotaklizm, chcąc usunąć pręt ze swojego ramienia, a Szczur ruszył ku superbohaterom z zamiarem wykorzystania ich rozkojarzenia. Zaakumanizowana Małpa wdała się zaś w potyczkę z Koniem, ale tylko na moment. Gdy zauważyła, że osoby, po których stronie miała walczyć – zgodnie z wolą Gabriela – są całkiem odsłonione, przerwała zwarcie. Zręcznie wskoczyła między Biedronkę i Kota, odpychając swoimi pałkami Szczura. Koń, pierw zafrasowany nagłą „ucieczką" Małpy, potem tym faktem rozbawiony, niemal od razu ruszył na superbohaterów. Gdyby nie fakt, że Kot w ciągu tych milisekund zdążył już pozbyć się pręta ze swojego barku, Biedronka najpewniej tkwiłaby w bezruchu – przerażona i otumaniona. Tymczasem zrozumiała niemal od razu, że nie może sobie na to pozwolić, skoro małżonek nie tracił zapału niezależnie od sytuacji. W ostatniej chwili udało się jej zatem osłonić przed ciosem Konia, wykorzystując do tego swoje jojo.
Wszyscy znowu znaleźli się w impasie, ale z tą różnicą, że do Kota dotarło, na co się naraził. Całe zmęczenie uderzyło w niego w tej jednej chwili i, kiedy tylko pozbył się pręta, padł na kolana. Poczuł, że chciał za dużo, za szybko, za mocno. Ręka nadwyrężona kotaklizmami piekła go aż od paliczków po szyję. Pierś z trudem łapała oddech. Musiał odpocząć.
Marinette stała więc obok, osłaniając małżonka. Wiedziała, że musi mu dać chwilę, chociaż perspektywa potyczki z Koniem nie bardzo jej się podobała. Nie mogła też liczyć na pomoc Małpy, bo ta zajmowała się właśnie Szczurem. Biedronka nie zdążyła zresztą nawet ocenić, jak przebiegała tamta potyczka, bo Koń od razu ruszył do ataku. Nie dał jej tych cennych sekund, w trakcie których mogłaby wysnuć jakiekolwiek wnioski.
Zyskała natomiast to, czego brakowało jej w poprzednich starciach – wolę walki. Widząc stan małżonka i mając w głowie poczynania, które doprowadziły go do tego momentu, było Biedronce po prostu głupio. Wiedziała, że nie może od razu się poddawać, gdy tylko coś poszło nie po jej myśli. To wpłynęło zaś na sposób jej walki. Nawet Koń był momentalnie zdziwiony, gdy w ruchach Biedronki zobaczył profesjonalne techniki. Tymczasem ta posuwała się naturalnie. Zupełnie jakby wpadła w trans, z którego czerpała pewność i siłę. Jej ciało bez problemu reagowało na każdy, nawet najmniejszy ruch przeciwnika. Blokowała jego pięści z łatwością i sama wyprowadzała atak we właściwym momencie. Czuła, że wreszcie obudziła w sobie to coś. Tę iskrę, która niegdyś buchała w niej jak wielki ogień, a od kilku lat zaledwie się tliła. Chciała walczyć i była przekonana o tym, że potrafi pokonać wroga. Wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku, gdy kątem oka spostrzegła, że twarz Konia pozostawała niewzruszona. Niezależnie od tego, w jakiej pozycji się znajdował, w żaden sposób nie reagował na, zdawałoby się, skuteczne ataki Biedronki. Nie widać było frustracji w jego oczach, nawet gdy jego ciosy mijały swój cel.
Biedronka momentalnie pobladła.
Zdała sobie sprawę z tego, że kamienna twarz Konia nie wynikała z jej triumfu. Wręcz przeciwnie – atak Biedronki nie robił na nim żadnego wrażenia. Nie czuł się zagrożony. Reagował naturalnie na to, na co musiał zareagować, ale nic poza tym. Biedronka przerwała zwarcie, odskakując od przeciwnika.
Koń głośno odetchnął, po czym zabrał głos.
– Kocur miał dłuższe pazurki – rzucił z szelmowskim uśmiechem. – Nie zrozum mnie źle... Starałaś się, ale to chyba prowadzi donikąd – dodał, wzruszając ramionami.
Mężczyzna był pewny siebie, ale jednocześnie też znudzony. Czuł, że trwało to już za długo i nie powinien więcej się bawić. Wiedział też, że najlepiej będzie wykorzystać właśnie ten moment, gdy Kot chwilowo nie brał udziału w starciu. Stanął więc prosto i skupił się na ogarniającej go sile. Gdyby Biedronka przyglądała się temu, zauważyłaby, że każdy mięsień wroga nagle napiął się i uwydatnił. Był to znak, że Koń zamierzał walczyć na poważnie.
Coś zbiło go jednak z tropu. Była to Biedronka, która mimo wysyłanych przez niego sygnałów stała pewna swego. W tej samej chwili wyrzuciła jojo w powietrze i aktywowała swoją najsilniejszą moc. Szczęśliwy traf, jak zwykle, wydawał się bezużyteczny, z tym że po raz pierwszy użyty ponownie. Biedronka trzymała w dłoniach marchewkę, ale nie prawdziwą. Przypominała raczej jakąś zabawkę wątpliwej jakości. Kobieta zdawała się mieć na to plan, bo jak to miała w zwyczaju, pewnym wzrokiem rozejrzała się dookoła.
Koń wiedział, że nie może jej pozwolić na użycie szczęśliwego trafu, nawet jeśli ten wydawał się śmieszny. Ruszył więc w jej kierunku natychmiast, ale szybko musiał zmierzyć się z kolejną niespodziewaną sytuacją. Biedronka obróciła się bowiem plecami do niego i jak gdyby nigdy nic wskoczyła w wyrwę stworzoną wcześniej przez jeden z kotaklizmów. Koń pognał za nią natychmiast, ale ku jego zdziwieniu nie była to zwykła dziura. Na jej dnie znajdowała się mętna woda, w której trudno było dostrzec sylwetkę Biedronki. Niemniej, spod tafli wystawała marchewka. Koń zyskał więc pewność, że kobieta znajduje się w wodzie i wskoczył do niej bez wahania. Dziura miała głębokość co najmniej kilku metrów, dzięki czemu mężczyzna zyskał dodatkowe sekundy na przyjrzenie się komicznemu przedmiotowi, który wystawał z wody. Jednak, jak to często miał w zwyczaju, gdy zobaczył swoje odbicie, skupił się przede wszystkim na nim. Uśmiechnął się do siebie, przekonany o swojej ponadprzeciętnej urodzie, lecz nie trwało to długo. Gdy tylko musnął marchewkę opuszkami palców, ta usunęła się w bok, jakby pociągnięta przez kogoś. Jednocześnie poczuł ogromny ciężar na swoich plecach, który wepchnął go pod wodę, nim ten zdążył nabrać powietrza w płuca. Zachłysnął się wodą pełną ziemi i pyłu, z przerażeniem odkrywając, że dusił się nie tylko z powodu płynu. Zesztywniałymi palcami próbował ściągnąć z szyi żyłkę, która pozbawiała go przytomności, ale pod wodą było to niemożliwe. W szamotaninie otworzył więc szeroko oczy, próbując odkryć, co się naprawdę wydarzyło. Zrozumiał wtedy, że na marchewce znajdowała się żyłka, którą teraz Biedronka owijała wokół jego szyi, jednocześnie słusznie szukając tam miraculum. Kiedy już myślał, że czeka go tak żałosny koniec, kobieta niespodziewanie puściła więzy, a woda wzburzyła się, wyrzucając Konia w górę.
Marinette była wściekła. Już trzymała w dłoniach miraculum wroga, już miała go pokonać, wreszcie miała zatriumfować, lecz nagle znowu coś poszło nie tak.
Gruz nad nimi osunął się. Nie miała więc wyboru. Musiała ściągnąć żyłkę z szyi Konia i za jej pomocą wydostać się z wody. Marchewka była bowiem przywiązana do kija, który tkwił pod ciężkim kawałem betonu, blisko wyjścia na powierzchnię. Dzięki temu Biedronka mogła wrócić w bezpieczne miejsce, unikając tym samym ryzyka utopienia, gdy ziemia i gruz spadały prosto w wodę. Przypuszczała, że wszystko to było wywołane kolejnym kotaklizmem, co nie wróżyło nic dobrego. Niezależnie od tego, czy Koń przeżył, Adrien najwyraźniej wrócił do walki. Bez chwili namysłu wydostała się z wyrwy.
Dość szybko zrozumiała też, że marchewka wcale nie zadziałała na Konia. Jej najsilniejsza moc znowu ją zawiodła.
Ale nie załamała się. Gdy zobaczyła, jak Kot i Małpa odbierają Szczurowi miraculum, momentalnie odetchnęła z ulgą.
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...