2. Ana

3.2K 163 36
                                    

Czułam jak rozrywa mi głowę. Pierdolony gnojek czymś mnie uderzył. Podniosłam się do siadu i otworzyłam oczy. W pomieszczeniu panował półmrok. Przetarłam twarz ręką i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Kto by przypuszczał że można żyć w więzieniu. Podeszłam do krat i szarpnęłam za nie.

- Spodziewałaś się że będą otwarte? - niski zachrypnięty głos roznosił się po sali.

Spojrzałam w bok i ujrzałam siedzącego pod ścianą mężczyznę. Nieco dłuższe brązowe włosy opadały na jego twarz. Koło niego leżała kusza oraz moje katany. Dupek bawił się moimi sztyletami. Zakręciło mi się w głowie dlatego szybko usiadłam na ziemi chwytając się za kark. Jak dopadnę tego gościa to flaki mu wypruje. Oparłam się plecami o ścianę i przymknęłam oczy.

- Nie zasypiaj, zaraz przyjdzie Rick na rozmowę.

Mężczyzna uderzył w kraty jednym z moich ostrzy. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, jego niebieskie oczy przewiercały mnie na wylot. Podniosłam się powoli i podeszłam do krat, zrobił krok w tył. Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadałam z powrotem. Bał się mnie, bał się tego co może się wydarzyć. Spojrzałam przez jego lewe ramię na ludzi wchodzących do sali. Przewodził im mężczyzna w wieku pewnie gdzieś około czterdziestki, z brodą i oczywiście bronią w ręku. Zaraz za nim weszła kobieta w krótkich siwych włosach i ten japończyk z wczoraj. Zapowiada się ciekawa rozmowa o ile w ogóle do niej dojdzie. Brązowowłosy wycofał się i oparł o ścianę z kuszą w dłoni. 

- Jak masz na imię? - brodaty spoglądał na mnie.

- Po co Ci ta wiedza ? - spojrzałam mu w oczy.

- Jesteśmy dobrze nastawieni - schował broń do kabury. 

- Serio, jesteście dobrze nastawieni? Każdą osobę porywacie z miasta i tłuczecie w samochodzie? - podniosłam się. 

- Słucham ? - podszedł bliżej. 

- Zobacz sobie co Twój dobrze nastawiony człowiek mi zrobił. 

Zdjęłam bluzę i podwinęłam koszulkę tym samym pokazując siniaki na brzuchu. Zdjęłam długie rękawice i rzuciłam je na ziemię. Na dłoniach miałam krew oraz zadrapania.  

- Myślisz że rozcięcie na twarzy to skąd mam ? Co ? - chwyciłam kraty - przestań więc pieprzyć że jesteście dobrze nastawieni bo tak nie jest. Oddajcie mi moje rzeczy i więcej się nie zobaczymy. 

- Daryl nie, zostaw - usłyszałam głos kobiety o siwych włosach. 

Spojrzałam w ich stronę, kobieta zniknęła za kratami razem z kusznikiem. Poprawiłam koszulkę i nasunęłam bluzę. 

- Pod tatuażami ręce są w gorszym stanie - usiadłam na ziemi - więc przestań gadać głupoty. 

Objęłam nogi rękoma i położyłam głowę na kolanach. Chciałabym po prostu sama, od początku tej całej epidemii radziłam sobie sama i chciałabym aby tak zostało. Nie można się przywiązywać do ludzi bo oni szybko giną.   

- Ilu sztywnych zabiłaś ? 

- Ty tak serio? - spoglądałam na niego. 

- Ilu sztywnych zabiłaś ? - powtórzył.

- Nie wiem, może już ze stu jak nie więcej - wzruszyłam ramionami. 

- Ile ludzi zabiłaś ? 

- Dwóch - podniosłam się.

- Dlaczego ?. 

Kątem oka zauważyłam wracającego kusznika który zatrzymał się w przejściu. 

- Dlaczego ? - powtórzył. 

- To było w dniu wybuchu epidemii i jest nie istotne - obróciłam się do niego plecami chcąc ukryć łzy. 

- Dlaczego zabiłaś dwoje ludzi ? - odezwał się kobiecy głos.

Czyli nie odpuszczą tak łatwo tego tematu, ja się w to gówno nie pakowałam. 

- Dlaczego ? - warknęła głośniej. 

- Bo mnie zgwałcili - obróciłam się napięcie i spojrzałam na nich.  

Wszyscy stali i wpatrywali się we mnie, nienawidziłam tego uczucia. 

- Oddajcie mi po prostu moje rzeczy i znikam. Nie chce tu być - ocierałam łzy. 

Brodaty obrócił się do swoich ludzi, widziałam ruch jego głowy jak spogląda na każdego z nich. 

- Carol zrób naszemu gościowi coś do jedzenia. Maggie daj jej poduszkę i koc. - obrócił się do mnie przodem - przez jakiś czas zostaniesz w zamknięciu. 

- Czemu to robisz ? 

- W tych czasach nie można być samemu. Pomożemy Ci, nakarmimy i pozwolimy wyspać. Gdy odpoczniesz i oczyścisz umysł to wtedy zdecydujesz. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz