27. Daryl

2.1K 92 5
                                    

Któregoś dnia z kolei krążyłem po więzieniu z Rickiem rozmawiając o organizacji całego więzienia. Jeśli mieliśmy tutaj zostać było trzeba zaadoptować kolejne cele i bloki. Ludzi przybywało, a w bloku A i B już się powoli nie mieściliśmy.

- Będzie tu trzeba posprzątać, można zrobić tutaj drugą stołówkę.

- Będzie trzeba wybrać się na dłuższy wypad i znaleźć podstawowe rzeczy. Na zimę przydały by się koce i inne takie rzeczy.

- Do zimy jeszcze mamy trochę czasu. Ale masz rację będzie trzeba coś zorganizować, zimy bywają chłodne, a niestety ale więzienie to są gołe mury. 

- Może warto pomyśleć o przeniesieniu, o poszukaniu lepszego miejsca?

- Nie ja decyduje Dary, to rada musi zdecydować. a oni jakoś nie pałają chęcią do przeprowadzki. 

- Może trzeba z nimi pogadać, przedstawić argumenty. Albo wysłać wkurzoną An - zaśmiałem się. 

- To jest dobry pomysł, tylko że to Ty ją wkurzysz. Ja nie mam zamiaru oberwać - spojrzał na mnie.

Rozmowę przerwał nam głośny huk. Mury więzienia aż się zatrzęsły, zdjąłem kuszę i oboje biegliśmy do wyjścia. Wybiegając na zewnątrz doznałem szoku, pod płotem stał czołg. Pierdolony czołg i kilka samochodów, podbiegliśmy do płotu gdzie zebrali się już inni z grupy. Beth, Maggie, Carl, Bob za nami wybiegł Tyrees. Gubernator stał na czołgu, byłem święcie przekonany że typ już nie żyje.

- Rick! Podejdź tu, pogadajmy - krzyczał w naszym kierunku.

Po chwili dołączyła do nas Sasha.

- Nie ja tutaj rządzę. - Rick zawahał się chwilę - decyduje rada.

- Hershel do niej należy ? - gubernator kiwnął ręką.

Jeden z jego ludzi wyciągnął z samochodu mężczyznę . Zerknąłem na Beth i Maggie, były przerażone. W głowie nagle zapaliła mi się lampka, rozejrzałem się. Ana nie było jej między nami, podszedłem bliżej płotu, ujrzałem ją na wieży. Przecierała twarz dłonią, dopiero co spała po nocnej warcie, pewnie jeszcze dobrze nie kontaktowała. Kucała na zewnątrz wieży od naszej strony chowając się przed gubernatorem i jego ludźmi. Spoglądała w naszą stronę, utknęła, nie mogła zejść bo by ją zobaczył.

- A Michonne ? - krzyknął jednooki.

Po chwili i ona wysiadła z samochodu.

- Ona też ?

- To nie zależy ode mnie - Rick się upierał.

Wpatrywałem się w An, rozglądała się nie wiedząc co robić.

- Dziś będzie inaczej, porozmawiamy.

Rick spojrzał na mnie, pokiwałem delikatnie głową zachęcając go by poszedł z nim porozmawiać. Mężczyzna obrócił się do swojego syna i coś mu szepnął na ucho. W końcu udał się na drugi koniec placu do płotu. Zbliżyłem się do naszych ludzi.

- Nie zabijemy wszystkich - cały czas spoglądałem w ich kierunku - wyjdziemy przez budynek administracji i przedostaniemy się do lasu. Kiedy sprawdzaliście zapasy w autobusie ?

- Dzień przed epidemią, wszystkiego brakowało - Sasha spojrzała na mnie.

- Uda nam się, w razie czego wszyscy biegnijcie do autobusu.

- Tylko kiedy ? jak długo mamy czekać ?

- Tak długo jak się da.

Niepostrzeżenie przyciągnąłem wózek z bronią i rozdałem ją wszystkim. Musieliśmy być gotowi na walkę która zapewne jest nieunikniona. Gubernator zastrzelił kilku sztywnych zapewne chciał aby przybyło ich tu więcej. Zerkałem na wieżę, An zniknęła w jej wnętrzu, mogła spróbować zejść starym włazem ale nie sądzę aby dała się go otworzyć. 

- Muszę coś zrobić - razem z Carlem mierzyliśmy do nich.

- Zostaw to ojcu.

- Mogę zabić gubernatora. - mały był nerwowy.

- Z 50 metrów ? - spojrzałem na niego.

- Celnie strzelam, mogę to zakończyć.

- I rozpętasz wojnę - a tego raczej nie chcieliśmy - zaufaj mu. 

Spoglądałem na klękających ludzi przed gubernatorem, rozglądałem się. Coś trzeba zrobić tylko co, nim zdążyłem coś wymyślić mężczyzna zamachnął się kataną Michonne i jednym precyzyjnym cięciem odciął głowę ojcu Beth i Maggie. Stał jak wmurowany w szoku, Rick nie wytrzymał i wystrzelił prosto w niego, to co się własnie rozpoczęło mogło stać się naszym końcem. Wszyscy wypaliliśmy prosto w nich, Rick uciekł i schował się za przewróconym autobusem, kątem oka dostrzegłem biegnącą An. Udało się jej wydostać, była przy mnie. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz