45. Daryl

1.7K 70 10
                                    

Maraton 1/6

Spędziliśmy noc na piętrze, tuliłem ją do siebie. Byłem szczęśliwy, w końcu miałem kogo kochać i kogoś kto kocha mnie. Na każdy grzmot na dworze An reagowała spięciem ciała, przytuliłem ją mocniej do siebie. 

- Nic Ci się nie stanie - szeptałem jej do ucha. 

- To tak nie działa - mruknęła. 

- Wiem ale Twoje piski nie są przyjemne. - mruknąłem.

- Pierdol się - obróciła się plecami do mnie.

Odetchnąłem głęboko i przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem.

- Zawsze będę obok - szepnąłem.

Wtuliła twarz w moją rękę, a dłońmi ściskała moje przedramię. Z każdym grzmotem czułem że jej paznokcie ranią moją rękę. Nie odzywałem się wiedziałem że to dla niej będzie ciężka noc. Nad ranem ze snu wyrwał mnie zły sen, podniosłem się i zszedłem na ziemię, wyszedłem na kilka chwil na dwór aby móc zaciągnąć się świeżym powietrzem po deszczu. Po kilku a może kilkunastu minutach wróciłem do budynku. Wróciłem do An, spała spokojnie, przyglądałem się jej chwilę. Pół nocy nie spała tylko drgała na każdy dźwięk grzmotu. Po cichu położyłem się obok niej i przytuliłem do jej pleców. Mruknęła coś pod nosem i przytuliła się, uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w głowę. Gdy się obudziłem jej już nie było przy mnie, podniosłem się i rozejrzałem, drzwi od stodoły były otwarte. Siedziała na zwalonym drzewie i czyściła broń, zszedłem na ziemię. Sasha z bratem również czyścili broń i ustawiali celowniki. Wyszedłem do młodej, nachyliłem się za nią i pocałowałem ją w ramię.

- Wyspany? - zerknęła na mnie. 

- Bywało lepiej - usiadłem obok niej. 

- Wyczyściłam Twoją kuszę - podała mi ją. 

- Dziękuję - oparłem ją o drzewo - chodźmy do środka, nie chciałbym aby ktoś nas tutaj zobaczył.

Pokiwała tylko głową i wróciła ze mną do budynku, zamknąłem za nami drzwi. Usiadłem pod ścianą, spoglądałem na An, stała i rozmawiała z Sashą i Rositą. 

- Hej, tylko spokojnie - Maggi wejrzała do środka - to jest Aaron. 

Wprowadziła do budynku mężczyznę, wszyscy momentalnie wyciągnęli broń i celowali w niego. Sam chwyciłem za kuszę i wymierzyłem w mężczyznę. 

- Spotkałyśmy go, był sam. Rozbroiłyśmy go, nie jest niebezpieczny. 

- Hej. - szatyn uśmiechnął się.

Małej Judith chyba nie podobał się nowy przybysz bo wybuchnęła płaczem. 

- Daj mi ją - An podeszła do Ricka. 

Podał jej małą, ta odeszła z nią na bok i starała się uspokoić. Zerkałem na nią, tuliła małą i kołysała. Ładnie wyglądała z dzieckiem na reku, obróciła się do mężczyzny tyłem tak jak robią matki chroniąc swoje dziecko. Szeptała coś do małej, to działało bo z każdą chwilą dziewczynka się uspokajała. Spojrzałem na mężczyznę które stał dość nieźle wystraszony od ilości broni jaka w niego w tej chwili mierzyła. 

- Potrzebujesz czegoś ? - Rick spojrzał na niego. 

- Ma obóz w okolicy - Sasha mruknęła - proponuje nam casting na członków. 

- Marne określenie, brzmi jak byśmy byli zespołem tanecznym. A tańczymy tylko w piątki. - uśmiechnął się - To nie obóz tylko osada, przydalibyście się nam. Ale decyzja nie należy do mnie. Moja praca polega na przekonaniu was abyście poszli razem ze mną. 

Zerknąłem na An która przysłuchiwała się całej rozmowie stojąc tyłem do mężczyzny i wszystkich zgromadzonych. Podniosła wzrok i spojrzała na mnie, w jej oczach dostrzegłem coś czego wcześniej tam nie było. 

- Rozumiem was jak najbardziej. Na waszym miejscu też bym nie poszedł, nie mając pojęcia w co się pakuje. Sasho podasz proszę Rickowi mój plecak - zwrócił się bezpośrednio do kobiety. 

Kobieta wykonała jego prośbę, podała mu plecak. 

- W kieszeni jest koperta, wiem że nie przekonałbym was samymi opowieściami. Dlatego je zabrałem, przepraszam za złą jakość zdjęć. Znaleźliśmy sklep fotograficzny...

- Gówno nas to obchodzi - burknąłem do niego. 

Spojrzał na mnie, zmierzył mnie od góry do dołu, chciałem mu coś powiedzieć ale An podeszła do mnie bliżej. Teraz skupiłem swoją uwagę na dziecku w jej rękach. 

- I słusznie, chciałem wam najpierw pokazać te zdjęcia. Wiem że nic was nie przekona, dopóki nie uwierzycie że będziecie bezpieczni. Każdy segment ogrodzenia to stalowa płyta wysoka na pięć metrów i szeroka na cztery metry, podparta stalowymi belkami. Nikt żywy ani nie żywy nie przedostanie się do wewnątrz. Bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze, tylko jeden czynnik ma większe znaczenie. To ludzie, w jedności siła, z wami będziemy jeszcze silniejsi. Następne zdjęcie jest ze środka. Nasza osada...

Rick podszedł szybkim krokiem do niego i z całej siły uderzył go w twarz. Ten padł nieprzytomny na ziemię. An obróciła się do niego i otworzyła oczy ze zdziwienia. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz