Gdy się ocknęłam moje ramie strasznie mnie bolało, chciałam się podnieść.
- Leż, nie podnoś się jeszcze - usłyszałam głos Maggie.
- Co się stało ? - spojrzałam na nią.
- Straciłaś dużo krwi, mój ojciec Cię zszył. Chcesz coś na ból ? - spoglądała na mnie.
- Nie trzeba, zostaw je dla bardziej potrzebujących - uśmiechnęłam się lekko - mogę jeszcze poleżeć ?
- Tak, odpoczywaj.
- Dziękuję - spoglądałam w spód łóżka nade mną.
- Pójdę do małej - podniosła się - gdybyś czegoś potrzebowała to krzycz.
Pokiwałam tylko głową i przymknęłam oczy. Wiedziałam że ból niedługo ustąpi a organizm wyprodukuje potrzebną krew do przeżycia. Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, otworzyłam oczy i ujrzałam kusznika. Stał w drzwiach, opierając się o ścianę z założonymi rękoma na piersi. Jego mina sugerowała że za chwilę mi się dostanie.
- A nie mówiłem że to niebezpieczne ? - mruczał.
- Znowu zaczynasz? - podniosłam się lekko na rękach.
- Gdybyś mnie posłuchała to nic by Ci nie było.
- Ty tak serio ? Mam 24 lata, wiem jak zadbać o siebie i o swoje życie. Dwa lata przeżyłam w tym pierdolonym świecie sama. Sama rozumiesz - usiadłam na łóżku - więc przestań mi mówić co mam robić.
Otarłam łzy spływające mi po policzkach.
Wspomnienie sprzed 4 lat.
- Uważaj tam na siebie - moja mama mnie przytuliła.
- Mamo nic się nie stanie - uśmiechałam się lekko.
- Spełniaj swoje marzenia - ojciec poklepał mnie na ramieniu.
Żegnaliśmy się na lotnisku, to był dzień w którym miałam zacząć spełniać marzenia. Gdy wsiadłam do samolotu już nie było odwrotu. Mój przełożony nominował mnie do przeniesienia do stanów zjednoczonych. I po wszystkich testach sprawnościowych oraz psychologicznych udało się. Od tej pory moim domem miała stać się baza wojskowa w Georgii. Cieszyłam się z tego że mi się udało ale bałam się tęsknoty za rodziną.
Teraz nawet nie wiem co z moją rodziną się dzieje. Chciałam się z nimi skontaktować w dzień epidemii ale sieci były tak przeciążone że się nie udało. Miałam ich już nigdy nie zobaczyć, podniosłam się z łóżka.
- Nie powinnaś jeszcze wstawać - kusznik wpatrywał się we mnie.
- Pierdol się - wyminęłam go.
Oparłam się o barierkę gdy zrobiło mi się słabo. Poczułam jego dłonie na biodrach.
- Wróć proszę do łóżka póki jestem miły - mruczał mi do ucha.
- Jak tak wygląda u Ciebie bycie miłym to chyba nie chce wiedzieć jak wyglądasz gdy nie jesteś miły.
- Prawidłowo więc wróć do łóżka dobrze.
- Zaprowadź mnie na wieże proszę. Chcę tam odpocząć.
- A co Ci nie pasuje w mojej celi?
- To że jest celą, małą klatką.
- Puść się barierki.
Zrobiłam tak jak chciał. Poczułam jego rękę w zgięciu kolan a drugą powyżej lini tyłka. Wziął mnie na ręce, oplotłam ręce na jego szyi. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, słyszałam bicie jego serca. Przymknęłam oczy aby uniknąć dwuznacznych spojrzeń innych.
- Tylko mi nie zasypiaj dobrze - wydusił z siebie.
- Mhm - mruknęłam.
Czułam jak wzdycha ale dzielnie idzie dalej. Słyszałam cichy śmiech, otworzyłam oczy i ujrzałam Ricka. Stał z synem i uśmiechał się od ucha do ucha. Zatrzymaliśmy się przy schodach na wieże.
- Postaw mnie, wejdę sama - spoglądałam na jego twarz.
- Mhm a potem Cię będę łapał jak zasłabniesz. Nie ma mowy.
Wszedł ze mną na rękach na samą górę, nogą otworzył drzwi i delikatnie ułożył mnie na śpiworze.
- Noce bywają chłodne, przyniosę Ci dodatkowy koc. Jesteś głodna? - stał nade mną.
- Chce odpocząć. - pokreciłam głową i usnęłam.
6 dni zajęło mi wrócenie do prawie pełnej sprawności. Rana dobrze się goiła, kusznik wziął za mnie każdą wartę. Krążył po wieży gdy ja spałam.
CZYTASZ
Who are you?
FanficPostacie - The Walking Dead Charaktery - TWD Miejsca - TWD Ogólne zarys historii, wydarzeń i postaci odnosi się do serialu The Walking Dead. Jednak większość dialogów, sytuacji będzie wymyślona przeze mnie.