7. Ana

2.6K 130 3
                                    

Miałam dość tego dźwięku, rozpraszał mnie niesamowicie. W mieście było dużo ciszej, muszę zrobić z tym porządek. Wzięłam broń i wymkęłam się na zewnątrz. Nie miałam zamiaru zabijać ich tutaj bo potem trzeba było by sprzątać. Szłam prosto do lasu, co jakiś czas hałasując aby ich zwabić za sobą. Nie spodziewałam się że w okolicy jest ich aż tylu, naszli mnie z każdej strony. Stałam po środku lasu z hordą szwendaczy i dwoma katanami w dłoniach. Muszę zrobić w wyłom aby uciec albo zjedzą mnie żywcem. Czułam jak adrenalina zaczyna wzrastać w moim organizmie. Ich krąg ciągle się zaciskał, trupów z roztrzaskaną czaszką przybywało ale nie wiele to dawało. W pewnym momencie koło ucha usłyszałam świst strzały i sztywny stojący za mną padł. Obróciłam szybko głowę i zobaczyłam wychodzącego zza drzew kusznika. Wyciągał właśnie noże i wbijał je po kolei w głowy. Szedł taranem w moją stronę, wbijał ich jeden po drugim. Gdy wspólnymi siłami wycięliśmy klin udało mi się uciec. Biegiem udaliśmy się do więzienia. Za bramą padłam na kolana ciężko oddychając.

- Nigdy więcej tego kurwa nie rób. - warczał na mnie.

- Było trzeba za mną nie iść - spojrzałam na niego.

Zatrzymał się i spojrzał na mnie z furią w oczach. Chciał coś powiedzieć, już otwierał usta ale przerwała mu Maggie wychodząca z dzieckiem na ręku. Spojrzałam na nią, była cała we krwi. Rick zrozumiał że jego żona odeszła zostawiając po sobie dziecko. Nie wziął dziecka na ręce, wyminął Maggie i wszedł do więzienia. Podniosłam się z  kolan i udałam w stronę dziecka.

- Chłopczyk czy dziewczynka ? - spojrzałam na nią.

- Dziewczynka. 

- Co z Lori ? - kusznik pojawił się obok nas. 

Maggie spojrzała mu w oczy i pokiwała tylko przecząco głową. 

3 dni później 

- Dziecko musi dostać mleko - Hershel spoglądał na maleństwo.

- Pojadę do miasta, może uda mi się coś znaleźć - spoglądałam na nich. 

- Pojadę z nią - kusznik podniósł się z miejsca. 

- No tak bo przecież niania nie może zostać na miejscu - fuknęłam na niego. 

- Daryl zostań, przydasz się bardziej tutaj, ja z nią pojadę. - Glenn stał przy wyjściu.

- Niedaleko stąd jest centrum handlowe, tam powinniśmy coś znaleźć. 

- To za duża przestrzeń, na pewno jest tam dużo szwendaczy. - kusznik nie odpuszczał

- No i tutaj Cię zaskoczę wszechwiedzący, odwiedzałam centrum handlowe aby zgromadzić zapasy,  jest bezpieczne. Większość tego gówna jest na parterze, piętra są czyste.

-  Nadal uważam że to jest niebezpieczne. 

- A co w dzisiejszym świecie jest bezpieczne ? Kupa tego gówna codziennie nam zagraża więc przestań gadać głupoty. Skup się na tym co umiesz robić najlepiej a ode mnie się odwal - wyszłam na zewnątrz. 

Jak on mnie wkurza, ciągle się czepia i na każde moje zdanie musi mieć odpowiedź. Mógłby mi chociaż ciut zaufać wszystkim było by łatwiej. W końcu siedzę tutaj z nimi już  5 dni i jeszcze nie zwiałam a miałam już kilka okazji. Na tylne siedzenie samochodu wrzuciłam łuk oraz jedną z katan. Oparłam się o maskę i czekałam na jedno z mężczyzn. Zastanawiałam się czy będzie to kusznik czy jednak Glenn. Tym razem wygrał Glenn ciekawe czym go przekonał. Uśmiechałam się w głębi ducha, chociaż raz będę innego towarzysza niż on. Kusznik stał w wejściu i spoglądał na nas, uśmiechnęłam się pod nosem i wytknęłam mu środkowy palec odjeżdżając. 

- Lubisz się z nim droczyć prawda ? - Glenn spoglądał na mnie.

- Sprawia mi to niebywałą przyjemność - poprawiłam się na siedzeniu. 

- Kim byłaś przed tym wszystkim ? 

- Logistykiem w wojsku. 

- Czym się zajmowałaś konkretnie ? 

- Tamto życie już nie wróci, szkoda rozpamiętywać przeszłość. 


Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz