To imię, skądś je znałem ale nigdzie nie mogłem go przykleić. Dopiero w ustach An to imię jak by wskoczyło na swoje miejsce. To w jego pokoju znaleźliśmy skrzynie z jedzeniem, to przy jego zdjęciach pocałowaliśmy się po raz drugi. Zerkałem na nią, stała jak wmurowana, wpatrywała się w niego jak by diabła zobaczyła. Zerknąłem na niego, uśmiechał się od ucha do ucha. Podszedł do niej powoli i chciał ją przytulić, jednak ona się cofnęła. Zsunęła kaptur z głowy, miałem wrażenie że nie wierzy że on tutaj jest.
- Miło Cię widzieć.
Dopiero gdy się odezwał, uwierzyła i rzuciła mu się na szyję. Zerkałem kątem oka na Aarona który tak samo jak ja nie wiedział co ma zrobić. Wycofałem się i udałem w stronę domu. Usiadłem na schodach i spoglądałem a swój łokieć, musiałem o coś zahaczyć.
- Daj opatrzę Ci to - Carol podeszła do mnie.
- Nie trzeba to tylko zadrapanie - spojrzałem na nią - co się wydarzyło gdy nas nie było ?
- Rick oszalała ale chyba wszystko jakoś się ułoży, nie zawracaj sobie tym głowy. Sytuacja jest opanowana - uśmiechała się lekko - skąd An zna tego gościa ?
- Z wojska, sprzed tej całej epidemii, z normalnego życia. Nie widzieli się kilka lat niech się nacieszą sobą. - uśmiechnąłem się słabo.
- Nie jesteś zazdrosny ? - szturchnęła mnie.
- Jestem i to jak cholera. Gdybym mógł to bym go rozszarpał ale An by się wtedy wściekła a tego nie chce - zerkałem na nią.
- Widzę że naprawdę Ci na niej zależy.
- Mhm - mruknąłem.
- Cieszę się że w końcu komuś zaufałeś i dopuściłeś do siebie - uśmiechała się - ja próbowałam do Ciebie dotrzeć.
- Przecież się przyjaźnimy - dotknąłem jej dłoni.
- Nie tak próbowałam do Ciebie dotrzeć. Ale dobre i to - pocałowała moją dłoń.
- O czym Ty mówisz?
Podniosła się i uśmiechnęła lekko.
- Chciałam dotrzeć do Ciebie, jak kobieta a nie jak przyjaciółka. Chciałam abyś co noc robił to ze mną a nie z nią. Tam wtedy w tej stodole słyszałam co robiliście, bardzo jej zazdrościłam. Nosiło mnie ale nie odezwałam się słowem. Ja próbowałam do Ciebie dotrzeć przez cały ten czas, a ta młoda pstryknęła palcami i ma Cię na własność.
- Carol - podniosłem się.
- Zamilcz Daryl, taka jest prawda. Teraz już wiesz dlaczego jej nie trawie, bo ma Ciebie a ja Ciebie mieć nie mogę - fuknęła i odeszła.
Opadłem ciężko na schody i przetarłem dłońmi twarz. Nigdy bym nie przypuszczał że Carol się we mnie kocha. Gdybym wcześniej to zauważył , to może wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale wtedy nie miałbym An i tego wszystkiego.
- Nad czym tak myślisz ? - usłyszałem głos An.
Podniosłem głowę i spojrzałem na nią, uśmiechała się do mnie.
- Nad tym jak obmacuje Cię inny mężczyzna.
- Nikt mnie nie obmacuje - oparła się o moje kolana - tylko Tobie to wolno.
Spojrzałem na nią, delikatnie odsunęła z mojej twarzy włosy.
- Dostanę buzi ?
Nachyliła się do mnie i pocałowała, uwielbiałem to uczucie. Kochałem jej dotyk, uspokajał mnie i pozwalał czuć że się dla kogoś liczę. Położyłem dłonie w jej pasie i pociągnąłem ją na kolana. Usiadła na nich bokiem przytulając się do mnie, położyła głowę na moim ramieniu.
- Mam coś dla Ciebie wiesz. - zacząłem grzebać w kieszeni.
- Co takiego ? - pocałowała mnie w szyje.
- Może to nie jest nic wielkiego ale chyba liczy się gest prawda ? - wyciągnąłem z kieszeni rzemyk i zawieszkę - chce aby wszyscy wiedzieli że jesteś moja.
Położyłem literkę D na jej dłoni, a obok rzemyk. Uśmiechała się delikatnie, nałożyła zawieszkę na rzemyk i zawiązała go na ręce.
- Dziękuję - pocałowała mnie.
Wszedłem do domu i do piwnicy z nią na rękach. Nie było mnie kilka godzin a tęskniłem za nią jak cholera.
CZYTASZ
Who are you?
ФанфикPostacie - The Walking Dead Charaktery - TWD Miejsca - TWD Ogólne zarys historii, wydarzeń i postaci odnosi się do serialu The Walking Dead. Jednak większość dialogów, sytuacji będzie wymyślona przeze mnie.