8. Daryl

2.4K 118 38
                                    

Wkurzała mnie niemiłosiernie, jej zachowanie i odnoszenie się do mojej osoby. Gdy oni odjechali, to razem z bratem udaliśmy się do płotu aby pozabijać trochę sztywnych. Ostatnim czasy ich przybyło i zaczęli nam zagrażać. Nie chcieliśmy wychodzić poza płot by ich zabijać. Beth siedziała przy grobie Carol, T-doga i Lori. Już mi brakowało szarowłosej, traktowałem ją jak siostrę. Była z nami od samego początku i wiele dla nas zrobiła. Otarłem szybko łzę z policzka aby mój brat tego nie zobaczył. Rick po wiadomości że Lori nie żyje zniknął w korytarzach więzienia, zapadł się pod ziemię. Ani razu nie wrócił do nas, stracił kontakt z rzeczywistością. Glenn z Aną wrócili z wypadu po ponad 6 godzinach. 

- Daryl, Merl pomóżcie mi - Glenn krzyczał do nas. 

Ruszyłem przodem do samochodu, na przednim siedzeniu na półprzytomna siedziała dziewczyna. Trzymała się za bark, przez jej dłonie płynęła krew. Wyciągnęliśmy ją z samochodu, uciskałem jej ranę, w trójkę nieśliśmy ją do więzienia. 

- Hershel - krzyczałem od wejścia. 

Mężczyzna pojawił się razem z swoją starszą córką, położyliśmy An w miejscu gdzie zrobiliśmy to za pierwszym razem. 

- Co się stało ? - podszedłem do Glenna. 

- Jakieś kutasy nas napadły jak wychodziliśmy z centrum handlowego. Wzięli nas z zaskoczenia, udało jej się zabić dwóch zanim dostała. Udało nam się uciec jakimś cudem, nie gonili nas. 

- Udało wam się zdobyć mleko ? - Beth weszła z płaczącym maleństwem do pomieszczenia. 

- Tak, wszystko jest w aucie. 

- Przyniosę - wyszedłem na dwór. 

Zatrzymałem się na chwilę przy miejscu pasażera. Krew była na siedzeniu, musiała stracić jej bardzo dużo. Z bagażnika wyciągnąłem koszyk z mlekiem i jakimiś przecierami. Zatrzasnąłem bagażnik i wróciłem do pomieszczenia. Beth podała mi małą a sama poszła zrobić jej mleko. Delikatnie ją kołysałem, aby chociaż na chwilę przestała płakać. Obróciłem się w stronę Hershela który szył ranę Any. 

- Daj, nakarmię ją - Beth podeszła do mnie. 

- Ja to zrobię - uśmiechnąłem się lekko. 

Wziąłem od niej butelkę z mlekiem. Mała jak ręką odjął przestała płakać. 

- Ma jakieś imię ? - spoglądałem na Carla.

- Jeszcze nie, ale może Sophia, Carol, Andrea albo Lori - mały obrócił się do mnie plecami. 

- Jak Ci się maleńka podoba, może ochrzcimy Cię zawadiaka, co ? - uśmiechnąłem się i spojrzałem na wszystkich. 

Uśmiechali się od ucha do ucha. Takich chwil było nam potrzeba, dodawała nam woli walki. Gdy mała wypiła całe mleko oddałem ją Beth która udała się do swojej celi. W normalnych warunkach w przyszłości chciałbym mieć rodzinę ale teraz to jest zbyt wielkie niebezpieczeństwo. 

- Jak z nią ? - spoglądałem na starszego mężczyznę. 

- Będzie żyła, straciła dużo krwi. Trzeba by ją przenieś do celi z łóżkiem, musi odpocząć. 

- Przeniosę ją - podszedłem i wziąłem ją na ręce. 

Herhel poprawił jej głowę, delikatnie ją zbliżyłem do swojego ciała. Oddychała bardzo płytko i szybko, wszedłem z nią po schodach i ułożyłem w swojej celi. Okryłem ją kocem i pogłaskałem po głowie. 

- Posiedzę przy niej - Maggie stała w drzwiach. 

- Dobrze. - pokiwałem głową - wezmę jej wartę na wieży. 

Udałem się prosto do wieży gdzie miała wszystkie swoje rzeczy. Przesiedziałem tam cały dzień obserwując teren dookoła. Przez całą noc nie zaobserwowałem nic co by mogło nam zgrażać oprócz sztywnych. Rano gdy zmienił mnie Glenn udałem się na grób Carol. Usiadłem przy nim, położyłem obok krzyża różę. Ta samą którą dałem jej gdy szukałem Sophie. 

- Nie powinnaś odchodzić tak szybko. Byłaś dla nas wszystkich bardzo wielkim wsparciem. Mam nadzieję że teraz jesteś szczęśliwa ze swoją córką. Będę tęsknił za Tobą, jak każdy z nas. 

Otarłem łzy, podniosłem się i udałem do więzienia.  

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz