59. Ana

1.3K 68 0
                                    

Siedziałyśmy w kuchni razem do momentu aż Rick się ocknął, zszedł do nas. 

- Mogłeś powiedzieć co się dzieje - Michonne ruszyła na niego.

- To wypłynęło nagle, potem Bob zginął jak był z Glennem. Nie mogłem wam powiedzieć o broni - kiwał głową. 

- Nie mogłeś. - kręciła głową. 

- Chcieliście tutaj zostać - warknął.

- Nie wszyscy - fuknęłam i spojrzałam na nich. 

- Znowu zaczynamy ten temat. - czarnoskóra spojrzała na mnie - nie mogliśmy się dłużej błąkać. 

- No cóż dlatego tutaj jesteśmy. 

- Nie ty - przysiadła na krzesełku barowym. 

Do domu wszedł Glenn, Carol i Abraham.

- Skąd miałeś broń - Carol założyła ręce na piersi - tylko An ma dostęp do broni. Ukradłeś ze zbrojowni ?

Rick pokiwał twierdząco głową.

- To było głupie. Dlaczego ? 

- Na wszelki wypadek. 

- Deanna organizuje spotkanie, dla chętnych - Glen uśmiechał się lekko. 

- Wykopie Ricka ? - odezwał się Abraham. 

- Na pewno spróbuje - spoglądałam na nich. 

- Tego nie wiemy - Glenn spoglądał na mnie - Maggie jest z nią i się ma tego dowiedzieć. 

- Na spotkaniu powiesz że ująłeś się za bitą kobietą, bo nikt nic nie robił. Ukradłeś broń żeby chronić Jessie. Powiesz to, co chcą usłyszeć, ja tak robię od kiedy tu jesteśmy. 

- Dlaczego ? - spojrzałam na nią. 

Mimo że byłyśmy w jednej grupie już kilka lat nie pałałam do niej miłością. Nienawidziłam ją za to że klei się do Daryla.

- Bo Ci ludzie są jak dzieci, lubią bajki. 

- A jeśli i tak zechcą go wyrzucić ? - rudy opierał się o drzwi. 

- Jeśli tak zdecydują odejdziemy wszyscy - zeskoczyłam z blatu - chyba że ktoś nie czuje się członkiem rodziny i woli zostać z tymi patałachami. 

Spojrzałam wymownie na Carol, mając nadzieje że się wścieknie. 

- Pilnują zbrojowni - spojrzała na mnie. 

- A ja mam do niej pełen dostęp. Wystarczy się postarać i da radę ogarnąć cokolwiek zechcecie. - uśmiechnęłam się lekko.

- Dziś na spotkaniu jeśli uznam, że jest źle to zagwiżdżę. Carol chwyci Deannę, ja wezmę Spencera, a Ty Rega. A Glenn, An i Abraham będą nas osłaniać. 

- Porozmawiajmy z nimi - Michonne była coraz bardziej poirytowana. 

- Spróbujemy. Jeśli to nie zadziała, zagrozimy że poderżniemy im gardła. 

- Jak w Terminusie ? - Glenn był nadzwyczaj spokojny. 

- Tylko zagrozimy. Wtedy oddadzą nam broń i będzie po wszystkim. 

- Chciałeś tego od początku ? 

- Nie, po prostu dałem ciała. I tak wyszło, wybaczcie ale chciałbym się jeszcze zdrzemnąć. Głowa nadal mnie boli. - nawrócił się i udał na piętro. 

- O której to spotkanie ? - spojrzała na Glenna. 

- O 19.

- Zajebiście chociaż kilka godzin snu. - nastawiłam budzik w zegarku na 18 - prośba gdybym nie wstała do 18 obudźcie mnie proszę. Chce móc coś zrobić w sprawie Ricka. 

- Na pewno Cię obudzę. Powinien tam być ktoś ogarnięty i podobny do Ricka - uśmiechnęła się lekko. 

Odwzajemniłam uśmiech i udałam się piwnicy. Rozebrałam się do bielizny i przeciągnęłam mocno, nasunęłam koszulę Daryla i położyłam się na kanapie po jego stronie. Okryłam się kocem i bardzo szybko usnęła. Na szczęście budzik zadziałał, przetarłam twarz i spoglądałam w sufit. Szybki prysznic i szybka kanapka musiały mi wystarczyć przed spotkaniem. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz