30. Ana

1.7K 82 6
                                    

Obudził mnie warkot sztywnych, podniosłam się i rozejrzałam. Kilku sztywnych kręciło się koło samochodu. Chyba mnie nie zauważyli ale pewnie wyczuwali. Położyłam się z powrotem i spoglądałam w sufit. Odetchnęłam, stąd do domu miałam jakiś niecały dzień maszerowania. Miałam nadzieję że Daryl z Beth już tam dotarli i są bezpieczni. Gdy sztywni odeszli na bezpieczną odległość wymknęłam się z samochodu. Musiałam tam dotrzeć za wszelką cenę, weszłam w głąb lasu i kierowałam się w stronę miasteczka. Dotarłam do granicy zabudować przed zmrokiem, zatrzymałam się na skraju i rozglądałam. Od jakiegoś czasu odnosiłam wrażenie że ktoś mnie obserwuje, jednak nikogo nie było widać. Szłam od budynku do budynku obserwując okolicę. Dotarłam do domu, weszłam do środka i zamknęłam się w nim. 

- Daryl!, Beth ! - rozglądałam się po pomieszczeniach.

Liczyłam na to że się odezwą że zejdzie z góry i mnie przytuli, że nic im nie jest. Usiadłam na schodach i spoglądałam na drzwi. Miałam nadzieję że za chwilę ich ujrzę, że wejdą i nic im nie będzie. Przesiedziałam na tych schodach całą noc, bałam się że jak się ruszę to oni nie przyjdą. Nad ranem mój brzuch odezwał się z głodu, udałam się na piętro. Miałam nadzieję że Luck poza skrzynią pod łóżkiem miał jeszcze gdzieś schowane zapasy. Przeszukałam cały jego pokój jednak nic nie znalazła, to samo zrobiłam z resztą pokoi. U Megan znalazłam dwie paczki żywnościowe, pochłonęłam je bardzo szybko. Byłam bardzo głodna i spragniona, usiadłam w swoim pokoju przy łóżku, tak samo jak siedziałam wcześniej z kusznikiem. Powracałam do wspomnień do tego jak całowaliśmy się na łóżku albo do tego jak mnie przytulił w nocy gdy była burza. Uśmiechnęłam się lekko już wtedy okazywał mi czułość, zmieniał się i to na moich oczach. Robił to dla mnie a ja nie potrafiłam tego dostrzec. A teraz nawet nie wiem co się z nim dzieje, nie wiem co się dzieje z całą grupą. Z rozmyślań wyrwał mnie huk wyważanych drzwi i głośne krzyki, zerwałam się na równe nogi. Wyciągnęłam jedną z katan i ostrze, to nie byli oni. Te głosy były dla mnie obce, gdy usłyszałam że wchodzą na piętro podeszłam do okna. Jakiś trzy metry do ziemi, jak wyskoczę to może nie połamię sobie nóg i uda mi się uciec. 

- Nawet nie próbuj - usłyszałam niski męski głos. 

Zastygłam w bez ruchu, ściskałam w dłoni ostrze. Jeśli się teraz dobrze zamachnę i dobrze ocenie w jakim miejscu stoi mężczyzna to mogę go zabić. 

- Nie jestem sam, nie uda Ci się uciec. Na zewnątrz są moi kumple i tak Cię złapią. Śledziliśmy Cię od momentu kiedy wysiadłaś z samochodu. Wiem ile masz broni i jaka ona jest, odłóż wszystko a nikomu nic się nie stanie. 

Zawahałam się ułamek sekundy, obróciłam się i rzuciłam ostrzem. Mężczyzna oberwał prosto między oczy, padł martwy na podłogę. Nie zauważyłam mężczyzny za nim który wystrzelił, poczułam ból przeszywający bark. Upadłam na kolana. 

- Kurwa - przeklęłam ostro. 

- Jeśli się ruszysz to oberwiesz drugi raz. Chciałem to zrobić po dobroci ale nie posłuchałaś. 

Chwyciłam się za ranę, krwawiła i to dość obficie. Blondyn podchodził powoli do mnie, zwiesiłam głowę. Poprawiłam dłoń na katanie, gdy był na tyle blisko abym go dosięgła, zamachnęłam się i po prostu ucięłam mu nogę. Gdy upadł na ziemię wbiłam ostrze w jego głowę, podniosłam się szybko i wybiegłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i wybiegłam na zewnątrz, muszę stąd uciekać jak najszybciej. Ostatnie co pamiętam to ostry ból karku i ciemność. Gdy się ocknęłam leżałam w bagażniku jakiegoś samochodu, gdy chciałam się ruszyć bark mnie mocno zabolał. Dotknęłam go, miałam na nim opatrunek, co tutaj się dzieje. Nie miałam przy sobie żadnej borni, wszystko mi zabrali i gdzieś mnie wieźli, usłyszałam głosy dochodzące z wnętrza samochodu. Chyba miałam przesrane a koszmar miał się dopiero zacząć.  

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz