34. Daryl

1.7K 86 0
                                    

Siedziałem w ciemnym wagonie w narożniku, moje ciało buntowało się przed każdym ruchem. Oddychałem płytko i starałem się chociaż chwilę odpocząć. Gdy tylko przymknąłem oczy wspomnienia uderzyły we mnie. Otworzyłem je szybko, to one nie pozwalały mi spać przez ostatnie kilka dni. Spojrzałem po ludziach, prawie wszyscy z nich byli wykończeni. Ale w końcu byliśmy razem, Glenn, Maggie, Rick, Carl, Michonne, Sasha, Bob oraz kilku nowych członków Rosita, Tara, Eugene i Abraham. Brakowało Carol, Tyreese oraz mojej An, nie miałem pojęcia co się z nią dzieje. Już chyba straciłem nadzieję że ją kiedykolwiek zobaczę i że będzie mi dane ją przytulić. Najgorsze były noce gdy nie czułem ciepła jej ciała, gdy nie mogłem jej do siebie przytulić. Człowiek tak szybko przyzwyczaja się do dobrego i nie docenia tego co ma.

- Daryl musisz odpocząć, wiem że jesteśmy w kiepskim położeniu ale jak będziesz w takim stanie to nam nie pomożesz. - Rick spojrzał na mnie z góry.

- Mhm - mruknąłem przymykając oczy. 

Nienawidziłem być w centrum uwagi, zawsze wolałem trzymać się z dala od wścibskich spojrzeń. 

- An muszę odpocząć,  proszę - mruknąłem pod nosem. 

Poprawiłem się w narożniku i odpłynąłem, obudził mnie dopiero metalowy brzdęk a potem głośny huk który ogłuszył nas wszystkich. Drzwi wagonu rozsunęły się, a do wnętrza wpadła masa ludzi. Poczułem szarpanie, chciałem się buntować ale zwyczajnie nie miałem na to siły. Gdy odzyskałem świadomość, wprowadzano nas do budynku. Kopnięto mnie w zgięcie kolana abym upadł przy metalowym korycie, brutalnie mnie zakneblowano i związano moje nogi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, przed nami właśnie dwóch mężczyzn kroiło jakieś ciało. Dwóch po prawo od nas ubierało się w ochronne kitle. Spojrzałem na Ricka, a potem na Glenna.

- Mamy tę sukę - kobieta weszła do pomieszczenia wycierając krew z ust - zacięta szmata.

- No w końcu, ile można szukać jednej nieuzbrojonej kobiet co ? - Gareth warczał.

- Znalazła pomieszczenie z bronią odnalezionych i niezły sprzęt zabrała ze sobą.

- Przyprowadźcie ją tutaj, zabawie się z nią nim ją osobiście zabije - uśmiechał się szyderczo.

- Thomas przyprowadź tutaj tą sukę - spojrzała za siebie.

Po chwili do pomieszczenia wszedł rosły mężczyzna, przed nim szła ona. Ręce miała związane z przodu, przebierała powoli nogami. Miała spuszczoną głowę, długie niebieskie włosy okrywały jej twarz. Chciałem chociaż na chwilę spojrzeć jej w oczy, zobaczyć choć na sekundę jej twarz.

- No w końcu jesteś - roześmiał się - mogę Ci się odpłacić.

Podniosła głowę i spojrzała na niego. Z jej ust płynęła krew, nie miała nawet możliwości jej otrzeć.

-  Uwolnij mnie a Cię zabiję - warczała na niego - raz już oberwałeś.

Uśmiechnęła się zawadiacko, to doprowadziło go prawie do szału. Uderzył ją z otwartej dłoni w twarz, zacząłem się szarpać. Prawie wyłem z bezsilności, miałem ochotę go zabić, wypruć mu flaki. Spoglądałem w sufit i błagałem o odrobinę pomocy. Spojrzałem na nią, wpatrywała się w niego.

- Tylko na tyle Cię stać ? - na jej usta wpełzł szalony uśmiech. 

Tylko raz widziałem ten uśmiech a potem oczyściła cały blok B sama. Przekręciła delikatnie głowę i spojrzała na mnie, a potem na swoje buty. Zrobiła taki ruch kilkukrotnie, spojrzałem na jej buty, Rick chyba załapał szybciej niż ja. Bo nim zdążyłem jakkolwiek pojąć o co jej chodzi on zaczął się szarpać. Gareth spojrzał na niego i podszedł bliżej do niego, nachylił się nad nim. 

- Zamknij się albo zginiesz pierwszy z wagonu A. - warczał na niego. 

Gdy już zamachnął się, przerwał mu pojedynczy strzał. Wyprostował się i rozejrzał, po chwili padł drugi strzał. 

- Co się tam do cholery dzieje ? - krzyczał przez krótkofalówkę. 

Niestety albo stety nikt mu nie odpowiedział. Po kilku sekundach budynkiem wstrząsnął głośny wybuch.

- Wy dwaj macie ich pilnować a Ty Thomas masz jej pilnować, ja idę zobaczyć co się stało na zewnątrz. 

Cała trójka kiwnęła twierdzącą głową. Gdy Gareth wyszedł, on wyprostowała się i lekko przeciągnęła. Obserwowałem ją, zerknęła przez ramię na mężczyznę stojącą za nią. Delikatnie rozejrzała się po pomieszczeniu, pewnie oceniała zagrożenie. Pochyliła się do przodu i z całej siły odchyliła się do tyłu. Uderzyła gościa prosto w nos głową, stracił równowagę i runął na ziemię. Szybkich ruchem obróciła się do niego przodem i czubkiem buta uderzyła go w szyję. Z jego aorty trysnęła krew, dwóch rzeźników spojrzało na nią zaskoczonych. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz