13. Ana

2.3K 109 7
                                    

Trzy lata dokładnie tyle czasu minęło od wydarzeń w miasteczku. Teren więzienia zmienił się prawie nie do poznania, Rick zrezygnował z przywództwa i zajął się uprawą roli, syn mu w tym pomaga. Maggie wraz z Glennem zajęli wieżę po lewej stronie i tam urządzili sobie gniazdko, Carol spełnia się jako kucharka a Daryl. Jak to Daryl wychodzi na wypady, zabija nieumarłych i jest dupkiem jak zwykle. Beth zajmuję się małą Judith a Hershel opiekuje się wszystkimi. Michonne najczęściej z nami nie ma bo nadal szuka gubernatora. A ja albo pełnię wartę albo chodzę na wypady z grupą. I tak miało się stać teraz, szłam za grupą do supermarketu. Obserwowałam okolicę, nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć. Znałam tą okolicę i to bardzo dobrze, tutaj w tym miasteczku mieszkałam przed epidemią. Zatrzymałam się kilkanaście metrów od grupy, Dixon usiadł na parapecie i dyskutował o czymś z chłopakiem Beth. Popieprzone jest to że w takim świecie ludzie odnajdują miłość. Spojrzałam na Daryla od tamtych wydarzeń nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa. Zmienił się przez ten cały czas, oparłam się budynek. Długie brązowe włosy opadały mu na twarz, wyglądał w nich uroczo. Widywałam go rano gdy trenował dzięki czemu wyrobił sobie mięśnie. Było kilka kobiet które wzdychały do niego w więzieniu ale on nie interesował się żadną z nich. Miałam wrażenie że najbliżej mu było do Beth albo Carol to z nimi spędzał najwięcej czasu. Dotknęłam dłonią policzka, pod palcami wyczułam bliznę. Każda z nich ma swoją osobną historię, każda z nich przypomina mi człowieka który ją zrobił. Podniosłam głowę i spotkałam spojrzenie Daryla. Wpatrywał się we mnie, te niebieskie oczy przewieracły mnie. Mimo że siedzieliśmy po przeciwnych stronach ulicy dostrzegłam żal wymalowany na jego twarzy. Odwróciłam głowę, kątem oka widziałam jak podnosi się i wchodzi do sklepu z impetem. Był zły, zły na siebie za to co mi zrobił. Ja już dawno przestałam go o to winić, jednak nie potrafiłam mu tego powiedzieć. Gdy oni weszli do sklepu ja zostałam na zewnątrz. Pilnowałam okolicy, nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć. Robiłam za obstawę chyba dlatego że mi ufano. Obeszłam sklep, gdy wróciłam na jego front usłyszałam krzyki. Bez chwili zastanowienia wbiegłam do środka. Pierwsze co ujrzałam to Daryla szarpiącego się z sztywnym. Puściłam strzałę która idealnie przebiła głowę szwendacza. Dixon spojrzał na mnie i kiwnął tylko głową. Przejęłam od Michinne dwie spakowane torby i wyciągnęłam je z sklepu. Starałam się pomóc jak umiałam najlepiej, eliminowałam spadających z sufitu szwendaczy. Wszystko było by pięknie i ładnie gdyby nie to że chłopak Beth został ugryziony. Spoglądałam po ludziach gdy wychodzili z sklepu. Nie tylko ja miałam dość tracenia ludzi, szliśmy do więzienia w milczeniu. Trzymałam się z tyłu całej grupy, Michonne zrównała ze mną krok. 

- Wszystko ok ? - spoglądała na mnie. 

- Przed epidemią mieszkałam tutaj, chciałabym odwiedzić dom ale nie chce ciągnąć grupy za sobą. Wracajcie do więzienia, ja wrócę na pieszo - spoglądałam na nią z nadzieją. 

- Wiesz że to niebezpieczne - spoglądała na grupę. 

- Wiem ale zrozum mnie. Przenocuję w domu, a jutro z samego rana ruszę w drogę - uśmiechnęłam się lekko. 

- Dobra, leć. - poklepała mnie po ramieniu.

- Dziękuję - pocałowałam ją w policzek i odłączyłam się niepostrzeżenie od grupy. 

Znałam tą okolicę, lubiłam tutaj przyjeżdżać na przepustki. Większość czasu niestety musiałam spędzać w bazie i zajmować się sprawami związanymi z logistyką. Ale to miasteczko koiło moje nerwy, małe przytulne ale jednocześnie dobrze rozwinięte. Był tutaj bar, supermarket, kino i wiele innych rzeczy.   

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz