Chyba nie powinnam słyszeć wyznania Carol wobec Daryla. Spoglądałam na niego jak spokojnie śpi na boku plecami obrócony w moja stronę. Przewróciłam się na plecy i spoglądałam w sufit, położyłam rękę pod głowę. Carol i Daryl pasowali by do siebie ale na samą myśl że mogła by go mieć, zaczyna mnie nosić. Usiadłam na brzegu łóżka i wpatrywałam się w ciemność.
- Carol Dixon - szepnęłam i uśmiechnęłam się pod nosem - absurd.
Podniosłam się, nasunęłam spodnie, bluzę i wyszłam na zewnątrz uprzednio podkradając Darylowi papierosa. Usiadłam na schodach i zapaliłam. Nie paliłam często ale przy papierosie najlepiej mi się myślało.
- Pusto bez Ciebie w łóżku - mruczał za moimi plecami.
- Nie mogę spać, a o drugiej i tak zaczynam warte.
- Do drugiej jest jeszcze kilka godzin.
- Wiem. Muszę wziąć prysznic, chciałam zacząć wcześniej i obejść teren wokoło płotu.
- Uciekasz ode mnie?
Obróciłam się do niego, stał oparty o framugę. Przecierał twarz rękoma, był jeszcze zaspany.
- Idź spać bo wymyślasz.
- Chcesz się spotkać z Luckiem sam na sam.
- A co jesteś zazdrosny? - podniosłam się.
- Nie - fuknął.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Jak zwykle chował oczy za włosami. Robił tak zawsze gdy coś mu się nie podobało.
- Daryl Dixon jest zazdrosny. - położyłam ręce na jego ramionach.
- An - warknął.
- Jesteś zazdrosny że jakiś młodzik odbije Ci dziewczynę - uśmiechałam się coraz szerzej.
- Przeginasz - położył dłonie na moich biodrach - chyba muszę Ci przypomnieć kto rządzi w tym związku.
Wpił się w moje usta, całował mnie brutalnie i nachalnie. Zostałam przyparta do framugi, czułam jak napiera na mnie swoim ciałem. Po kilku chwilach oderwał się ode mnie.
- Zrozumiała?
- Może - przygryzałam dolną wargę.
- Żaden gówniarz nie tknie mojej kobiety - dotknął mojego policzka - a jeśli to zrobi to bardzo powoli będę wypruwał mu flaki. Zrozumiano ?
- Brutal.
- An ja nie żartuje - spoglądał na mnie.
- Już, już - pocałowałam go - jestem tylko Twoja, ale czy Ty jesteś mój ?
- O czym Ty mówisz ? - oparł się ręką obok mojej głowy.
- Ciągle tylko powtarzasz że ja jestem Twoja, że nikt nie może mnie tknąć bo go zabijesz. Ale czy Ty jesteś mój ? tak w stu procentach ?
- Oczywiście że jestem - patrzył mi w oczy.
- To dobrze, idę na obchód - wywinęłam się.
Udałam się do bramy, szłam wzdłuż płotu, ale nawet na niego nie patrzyłam. Po prostu musiałam pobyć sama ze swoimi myślami. Obeszłam całą osadę i wróciłam pod dom, Daryl siedział na schodach. Podniósł się gdy mnie zobaczył, poszedł do mnie szybkim krokiem i pocałował. Zrobił to dokładnie tak samo jak pierwszy raz przy wszystkich.
- Jestem Twój, tylko i wyłącznie Twój. Nigdy w to nie wątpij, nigdy - przytulił mnie.
Wtuliłam się w jego ciało, wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Było spokojne i powolne, on był spokojny.
- Jedźmy gdzieś, na zewnątrz. Na jedną noc, na kilka godzin - odsunęłam się lekko od niego - mam dość bycia tutaj zamkniętą.
- A co z wartą ?
- Poproszę Sashę aby mnie zastąpiła.
- Dobrze, pójdę po kurtkę i kluczyki.
- Dziękuję.
Udałam się do wieży do Sashy, wdrapałam się na samą górę.
- Musze już schodzić ? - usłyszałam jej głos.
- No właśnie ja w tej sprawie - spojrzałam na nią - zastąpisz mnie do przyjścia Noah ?
- Tak - odparła bez wahania.
- Dziękuję.
Zeszłam do Daryla który czekał na mnie przed bramą na motocyklu. Wręczył mi swoją skórzaną kurtkę, założyłam ją i zapięłam.
- Usiądź za mną, obejmij w pasie i trzymaj się.
- Mhm - mruknęłam.
Zaczęłam żałować tego że wyszłam z taką propozycją.

CZYTASZ
Who are you?
FanficPostacie - The Walking Dead Charaktery - TWD Miejsca - TWD Ogólne zarys historii, wydarzeń i postaci odnosi się do serialu The Walking Dead. Jednak większość dialogów, sytuacji będzie wymyślona przeze mnie.