20. Ana

2.2K 102 5
                                    

Maszerowałam przede nim, nie odzywałam się. Zatraciłam się we wspomnieniach, przeżywałam je ponownie. Tak bardzo chciałabym aby żył, wiedziałby co trzeba robić w tym świecie. Tyle lat minęło a ja nie potrafiłam o tym wszystkim zapomnieć. Daryl zatrzymał mnie w lesie przed więzieniem.

- Wszystko ok ? - dotknął mojej dłoni.

- Tak, czemu pytasz ? - zatrzymałam się.

- Przez całą drogę się nie odezwałaś słowem - stanął naprzeciwko mnie.

- Ja odpłynęłam gdzieś myślami, przepraszam.

- Myślisz cały czas o nim prawda ?

Uśmiechnęłam się słabo, czuł że przeżywam to ponownie. Zdjął plecak, rozpiął go i wyciągnął z niego album.

- Wziąłem go bo myślałem że Ci się może przydać.

Spoglądałam na niego, ale nie wzięłam go do ręki.

- Schowaj go, nie teraz. - pokiwałam głową i go wyminęłam. 

Carol otworzyła mi bramę i poczekała na Dixona. Udałam się prosto do budynku, w jadalni siedział Rick, Michonne, Hershel i Beth z małą Judith. Postawiłam plecak na stoliku, odłożyłam broń tuż obok. 

- Długo was nie było - czarnoskóra spoglądała na mnie.

- Ostrzegałam że nie wrócę od razu. - wysypałam wszystko z plecaka. 

- Gdzie to znaleźliście ? - Rick spoglądał na mnie.

- Żołnierskie żelazne zapasy broni, pożywienia i ubrań. Lepiej żeby były tutaj niż tam się marnowały. Wezmę nocną wartę. 

Wpakowałam do niego tylko spodnie wojskowe, koszulkę i bluzę. Nic więcej nie chciałam, zapięłam plecak i wyszłam. W drzwiach minęłam się z kusznikiem, musnął moją dłoń i uśmiechnął się delikatnie. Udałam się od razu do wieży, w pomieszczeniu rzuciłam plecak na ziemię i rozpłakałam się. Zdjęłam z siebie całą broń jaką miałam przy sobie, wszystkie ostrza i katany. Usiadłam przy ścianie i po prostu płakałam, musiałam to z siebie wyrzucić. Wiedziałam że po tym będzie mi lżej. Trochę mi się zeszło, gdy się ogarnęłam i wyszłam na zewnątrz ognisko już się paliło. No tak siódmego dnia Rick wraz z synem organizowali ognisko dla ludzi. To był taki rytuał dzięki któremu wszyscy chociaż na chwilę mogli zapomnieć o otaczającym nas świecie. Ogień oświetlał ich wszystkich, siedzieli wokoło ogniska, śmiali się rozmawiali jak by to było spotkanie przyjaciół po ciężkim dniu pracy. Oparłam się rękoma o barierkę i spoglądałam na nich. 

- Zjesz ? - nawet nie zauważyłam kiedy Michonne weszła na górę. 

- Nie, dziękuję - uśmiechnęłam się lekko.

- Powinnaś jeść - stanęła obok mnie. 

- Trochę źle się czuje, nie chce - pokręciłam głowę.

- Rozmawialiście ? 

- To Ty go wysłałaś za mną prawda ?

- Nie miałam nic z tym wspólnego. Zorientował się sam że odłączyłaś się od grupy i po prostu podążył za Tobą. - śmiała się pod nosem.

- Dobra, dobra. - szturchnęłam ją. 

- To pogadaliście czy nie ? 

- Rozmawialiśmy, wyjaśniliśmy sobie kwestię 3 letniego milczenia - wzruszyłam ramionami - i tyle. 

- Wiem że rozmowa z Darylem nie jest łatwa ale coś Ci powiem, dobrze?

- Mhm, już się boję - uśmiechnęłam się lekko. 

- Przyszłam do tego więzienia jakieś trzy miesiące przed Tobą. Zrobiłam to z własnej woli, nikt mnie do niczego nie zmuszał. Więc miałam okazję poznać obu braci w jakimś stopniu, o ile Merle był okropnym człowiekiem o tyle Daryl walczył z tym. Nie chciał być jak brat, choć ten miał naprawdę duży wpływa na niego. Wystarczyło że Merle pstryknął palcami albo powiedział coś a młodszy brat poszedł by za nim w ogień. Ale gdy on przywiózł Cię do więzienia coś się zmieniło, w nim zaszła pewna zmiana. Widziałam ją ale wtedy jej nie rozumiałam, teraz już wiem. 

- Co masz na myśli ? - oparłam się plecami o barierkę. 

- Zachowanie Daryla, gdy dowiedział się że Merle Cię pobił sam spuścił mu łomot. To do mnie pierwszej przyszedł gdy uświadomił sobie że Cię skaleczył. Nigdy wcześniej nie widziałam go tak przerażonego, on prawie się przy mnie popłakał. - spoglądała na mnie. 

Obróciłam się i oparłam o barierki przodem. Spoglądałam na kusznika który siedział przy ognisku i wpatrywał się w ogień. 

- Gdyby mnie zaraził stałabym się zagrożeniem dla grupy, to o was się martwił. 

- An nie rozumiesz, on się martwił o Ciebie tylko i wyłącznie o Ciebie. Widziałam przez te trzy lata jak na Ciebie patrzy, kilkukrotnie zapuszczał się aby do Ciebie podejść. Chciał pogadać, wyjaśnić to wszystko ale no cóż Daryl to Daryl. Nie umie gadać o takich rzeczach, jest inny. 

- Ale to nie znaczy że gorszy - spojrzałam na nią.

- No właśnie, już od pierwszego dnia podążał za Tobą. Pomyśl chwilę, kto jechał z Tobą po zapasy drugiego dnia ? Kto o mało nie pogryzł Glenna gdy chciałaś jechać po mleko dla Judith? Już nie wspomnę o tym kto Cię uratował jak rzuciłaś się na szwendaczy w lesie.

- Za każdym razem było to Daryl. 

- No właśnie - uśmiechnęła się - dogadajcie się jakoś. 

Michonne uśmiechnęła się lekko, zabrała ze sobą jedzenie, nie miałam ochoty na posiłek. Cała noc obserwowałam okolicę, nie działo się nic podejrzanego. Gdy robiło się jasno, Rick przyszedł mnie zmienić. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz