42. Daryl

1.6K 74 9
                                    

Rick porozmawiał z Noah. Ten wyjaśnił mu wszystko, powiedział który to szpital, ilu jest ludzi i jakie zagrożenia mogą wystąpić. Nie potrafiłem skupić na tej całej paplaninie, ciągle myślałem o An. O tym jak ją skrzywdziłem, o wszystkich sytuacjach w których skupiałem się na Carol a nie na młodej. Wpatrywałem się w ziemię, to wszystko nie tak się miało ułożyć. Pierwszy raz mogłem mieć nadzieję że jest ktoś komu zależy na mnie, ktoś z kim mogę być szczęśliwy. Robiłem co mi kazali, nie protestowałem, nie odzywałem się po prostu byłem. 

- Daryl słuchasz nas - Rick uderzył mnie w ramię. 

Podniosłem głowę i rozejrzałem się, byliśmy w jakimś starym magazynie. Nie mam zielonego pojęcia jak się tutaj znalazłem. 

- Nie - spojrzałem na przyjaciela. 

- Proszę ogarnij się, potrzebujemy Cię - wyciągnął rękę w moim kierunku - znajdziemy ją, obiecuje. 

Chwyciłem jego dłoń i stanąłem na nogi. Spojrzałem na Sashę, Tyrees, Noah, a na końcu na Ricka. 

- Już wróciłem.

- Dobrze.

 Jedyne co musieliśmy zrobić to porwać dwóch policjantów. Noah miał robić za przynętę, niechętnie się zgodziła ale w końcu Rick go przekonał. Schowaliśmy się za beczkami i czekaliśmy na okazję. 

- Musimy ich tutaj zwabić, bez tego nie przyjdą tutaj - spoglądałem na Sashę. 

- Mam pomysł - uśmiechnęła się. 

Podniosła broń w górę i wystrzeliła kilka razy w powietrze. Nie było trzeba długo czekać aby radiowóz wpadł na plac z piskiem opon. Gdy skuli Noah, my wyszliśmy z bronią wymierzoną w nich. 

- Ręce - mruknął Rick.

- Czego chcecie ? - warknęła kobieta mierząc w nas.

- Możemy wam pomóc - mężczyzna przyglądał się nam. 

- Róbcie co każemy, a przeżyjecie. 

- Dobra - łysy odłożył broń na ziemię. 

Kobieta zrobiła to samo, podszedłem do nich i skułem ich. Nie protestowali, udaliśmy się z powrotem do magazynu. Posadziliśmy ich przy słupie, wyszedłem na dwór musiałem odetchnąć. Usiadłem na schodach i zapaliłem papierosa, zaciągnąłem się nim. Jeszcze trochę, chciałbym mieć możliwość wytłumaczenia się jej. Powiedzenia co do niej czuje i jak bardzo podle się teraz czuje. Gdy skończyłem papierosa wróciłem do magazynu, Rick zabrał mnie na bok.

- Ogarnąłeś się na tyle by się skupić ? - spoglądał na mnie podejrzliwie.

- Tak - mruknąłem. 

- To dobrze, jesteś nam potrzebny. Razem z Sashą, weźmiecie broń i udacie się na dach. Tam będziecie mnie pilnować gdy spotkam się z nimi.

- Dobrze - pokiwałem głową. 

Tak jak chciał Rick usytuowaliśmy się z Sashą na dachu. Ricka stał na dachu parkingu, a my w nie dalekiej odległości od niego na dachu. Spoglądałem przez lunetę na radiowóz wjeżdżający na parking. Z samochodu wysiadło dwóch policjantów mierząc w Ricka. Pilnowałem policjanta stojącego po prawej stronie samochodu. Przyglądałem mu się, Rickowi nic nie mogło się stać. Nie zauważyłem jak zza jednego samochodu wyszedł sztywny, zorientowałem się dopiero jak Sasha wystrzeliła. Zerknąłem na nią kątem oka, uśmiechała się do broni. Gdy Rick dał znak, Tyrees wpakował dwójkę policjantów do furgonetki, gdy brodaty do nas dołączył ruszyliśmy do szpitala. Starałem się skupić, tym razem nie mogłem zawieść. Znaleźliśmy Beth i Carol i tylko to się teraz liczyło. Policjanci wprowadzili nas do budynku, w dłoni trzymałem pistolet i rozglądałem się. Nigdy nie wiadomo co może się za chwile wydarzyć, może to pułapka, Rick szedł pierwszy, a ja ostatni. Zakładnicy szli między nami, spokojnie, krok za krokiem. Na trzecim piętrze, spotkaliśmy się w korytarzu. Utrzymywaliśmy pewien dystansu, obie grupy schowały bronie. Wszystko miało odbyć się bez przelewania krwi, wpatrywałem się w Beth. Wyglądała okropnie, rękę miała w gipsie, w twarz też się jej coś stało. Carol siedziała na wózku i trzymała na kolanach torbę, nie wyglądała za dobrze. 

- Są cali i zdrowi - Rick spoglądał na nich.

- Jedno z naszych za jedną z waszych - niska brunetka kiwała głową. 

- Dobra - Rick kiwnął do mnie głowa. 

Puściłem łysego mężczyznę, szedł powoli w ich kierunku. Szedłem zaraz za nim, w połowie korytarza zatrzymaliśmy się. Oddałem im policjanta, za zabrałem Carol na wózku, Rick ruszył z policjantką. W połowie wymienili się, przechwycił Beth. Blondynka ruszyła biegiem w moim kierunku, wpadła w moje ramiona. 

- Daryl - obejmowała mnie mocno. 

- Cii - pocałowałem ją w głowę - przepraszam. 

- Znalazłeś mnie, to się liczy. 

Nie wypuszczałem jej ze swoich ramion, dotrzymałem słowo dane An. Beth była bezpieczna, przeżyła. 

- Dobrze że się dogadaliśmy.

Rick spojrzał na kobietę, pokiwał głowa i ruszyliśmy do wyjścia.  

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz