47. Daryl

1.5K 69 3
                                    

Maraton 3/6

Aaron wprowadził nas do środka swojej osady. Rozglądałem się trzymając An za dłoń, czułem jak drży. Sam nie byłem przekonany do tego wszystkiego ale wszyscy szliśmy za Rickiem. Pewnie gdyby nie on, to nas wszystkich nie było tutaj. Aaron zaprowadził nas pod jeden z domów.

- Deanna chciałaby najpierw porozmawiać z Rickiem jako że jest waszym liderem. 

- Zostańcie tutaj, ale miejcie oczy dookoła głowy, nigdy nic nie wiadomo. Daryl odpowiadasz teraz za nich.

Pokiwałem twierdząco głową, spojrzałem na An która rozglądała się. Puściła mnie delikatnie i udała się w kierunku stawu który był centrum tego całego obozu. Spoglądałem na nią, splotła ręce na klatce piersiowej. Stanęła przy brzegu i wpatrywała się w wodę. Podszedłem do niej powoli, objąłem ją w pasie i położyłem głowę na jej ramieniu. 

- Nie uważasz że jest tutaj za pięknie ? - szepnęła. 

- Nie wiem co mam myśleć. Jeśli Rick im zaufa to tutaj zostaniemy, jeśli nie to po prostu odejdziemy. 

- Jesteśmy rodziną i musimy trzymać się razem - odwróciła się do mnie przodem. 

- Dokładnie, razem mimo wszystko - uśmiechnąłem się lekko.

- Dziękuję że jesteś - sunęła dłońmi od moich łokci po nadgarstki. 

Pocałowałem ją w głowę. 

- An, Daryl chodźcie tutaj - usłyszałem głos Ricka. 

Dołączyliśmy z powrotem do grupy.

- Zostaniemy tutaj jakiś czas. Musimy oddać broń, Deanna przydzieli nam dwa domu w których  możemy tymczasowo zamieszkać i odpocząć. Spróbujmy choć bądźmy czujni, Deanna będzie chciała porozmawiać każdym z nas. Dała nam dzień na ogarnięcie się, możemy się rozejrzeć i ocenić co o tym wszystkim sądzimy. 

- Jeśli jesteście gotowy wskażę wam domy - Aaron stanął przy Ricku. 

- Przejdę się po okolicy - An odłożyła dwie katany i broń palną - przyjrzę się bramą i ogrodzeniu. Warto coś wiedzieć o tym miejscu.

- Dobrze - Rick pokiwał głową - bądź czujna. 

Pokiwała głową i ruszyła przed siebie. 

- Pójdę z nią, dla bezpieczeństwa - odłożyłem kuszę i broń palną. 

Dogoniłem ją. 

- A ostrza ? - rozglądałem się. 

- Nie muszą o nich wiedzieć więc siedź cicho - fuknęła na mnie. 

Szliśmy obok siebie, ludzie przyglądali się nam jak byśmy byli z kosmosu. Zerkałem na nich, byli dobrze ubrani, czyści, najedzeni i spokojni. Spojrzałem na An, na jej ciele widniało kilka siniaków, jej włosy były brudne i nie znanym kolorze. Była chuda i na każdy najmniejszy szelest spinała ciało, ona zwyczajnie się bała. Spojrzałem na siebie, nie wyglądałem lepiej, nie myłem się od ucieczki z więzienia, ubrania również miałem podarte. Między mieszkańcami wyglądaliśmy jak menele, jak nic nie warte śmiecie. Znowu wracało do mnie uczucie że nic nie znaczę, że nie warto się mną przejmować. Nie do końca byłem przekonany co do tego miejsca, Ana prowadziła nas do płotu. Oglądała płot i jego umocnienia, znała się na tym wszystkim. 

- Wojsko wiele Cię nauczyło co ? - zatrzymałem się przy niej.

- Nie wojsko - pokręciła głową i oparła dłoń o zimną stal - to Artur.

Wiedziałem że każde wspomnienie o nim wiele ją kosztowało, stała tak przez chwilę. Podszedłem do niej i oplotłem ją rękoma w pasie i pocałowałem nagie ramie. 

- Nie umywam się do niego - oparłem głowę na jej ramieniu - nie będę próbował go zastąpić. 

- Daryl - jęknęła i obróciła się do mnie przodem - nigdy Cię do niego nie przyrównywałam, nigdy mi to nawet przez myśl nie przeszło. Jesteś jedyny w swoim rodzaju, jesteś mój i kocham Cię za to ,za tą Twoją nieporadność w okazywaniu uczuć, za te burczenie pod nosem, a nawet za to wściekanie się na mnie. Nie chce byś go zastępował, to nie na tym polega. Po prostu cieszmy się z tego co mamy, że mamy siebie. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz