6. Daryl

2.6K 133 18
                                    

Słońce chyliło się ku zachodowi. Merl rozpalał ognisko na placu, Michinne strugała kije. Chociaż na chwilę było nam potrzebne oderwanie się od rzeczywistości. Merlowi udało się upolować dwa jelenie więc mieliśmy co piec. Przykucłem i starałem się uspokoić oddech. Podniosłem głowę i ujrzałem ją. Miała na sobie czarne obcisłe spodnie, koszulkę bez rękawów i związane niebieskie włosy. Dopiero teraz dostrzegłem bliznę na jej lewym policzku która ciągnęła się po szyję. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku, jej wytatuowane ręce robiły wrażenie. W dłoni trzymała broń a na plecach miała zawieszony kołczan z strzałami. Odprowadzałem ją wzrokiem do samej wieży. Odpuściłem dopiero gdy zniknęła za drzwiami.

- Młody widzę że ktoś Ci w oko wpadł - Merl uderzył mnie w plecy.

- Pierdol się - warknąłem i udałem się przed siebie.

- Daryl opraw mięso, proszę - Carol spoglądała na mnie.

Kiwnąłem tylko głową, wyciągnąłem nóż. Tylko ja to potrafiłem, zająłem się mięsem co jakiś czas zerkając na wieże. Gdy zrobiło się ciemno, usadowiłem się na przewalonym autobusie i obserwowałem okolice. Szwędaczy z dnia na dzień przybywało, musimy się nimi zająć.

- Też musisz jeść - Carol podała mi talerzyk z jedzeniem.

- Dzięki - spojrzałem na nią.

- Czemu nie dołączysz do nas?

- Ktoś musi stać na warcie.

- Na lewej wierzy siedzi Merl a na prawej ta nowa.

- Ta nowa ma na imię Ana.

- Nie ufam jej, ale to Rick decyduje.

- Chyba się nie myli, oddała nam swoje wszystkie zapasy i oczyściła blok B. Więc chyba można jej ufać.

- Nie uważasz że to co zrobiła na bloku B jest przerażające? Wy próbowaliście w czwórkę i przeszliście zaledwie 10 metrów. A ona sama zabiła wszystkich.

- Przypominaj mi dalej - podniosłem się - Chce być sam.

Oddałem jej talerzyk zatrzymując jedzenie w ręce. Carol zrozumiała i po prostu sobie poszła. Usiadłem z powrotem i jadłem obserwując okolice. Spojrzałem w stronę wierzy, stała tyłem do zgromadzenia, wpatrywała się w ciemność. Było w niej coś co przyciągało moje spojrzenie. Jedna naftowa lampka oświetlała jej posturę. Widziałem jak odpycha się od barierki i podnosi łuk napinająca cięciwe jak by skupiała się na czymś. Po chwili odłożyła łuk i uderzyła ręką o barierkę. Michonne szła w jej kierunku z jedzeniem. Ciekawe czy się dogadają. Czarnoskóra weszła na górę i stanęła obok dziewczyny. Zwinąłem się do swojej celi długo przed wszystkimi, ułożyłem się na materacu i jak ręką odjął zasnąłem. Przebudziłem się na dźwięk uderzenia krat.

- Przepraszam - szepnął Carl.

Pokiwałem tylko głowa, wziąłem kuszę i wyszedłem na dwór. Przeciągnąłem się mocno i poprawiłem koszulę. Rozejrzałem się po placu między budynkami. Zatrzymałem wzrok na trawniku przed więzieniem. Podszedłem bliżej płotu i ją ujrzałem. Oparłem się rękami o płot i obserwowałem jej ruchu. Wymachiwała jedną z katan w powietrzu, najwyraźniej ćwiczyła. Jej ruchu były płynne i przemyślane, podziwiałem jej ciało. Szwendacze dzisiaj strasznie głośno się zachowywali, ten dźwięk był nie do zniesienia. Jej najwyraźniej też to przeszkadzało bo w końcu z złością rzuciła broń na ziemię. Oddychała ciężko patrząc w ich stronę. O ścianę wieży stała oparta jej druga katana. Zastanawiałem się jak była w stanie pracować dwoma naraz skoro ta broń jest dwuręczna. Obserwowałem jak zakłada chuste na twarz i długie rękawice. Na plecach zawiesiła broń białą i kierowała się do wyjścia. Kątem oka widziałem jak stado spod siatki podąża za nią. Czyżbym miał teraz możliwość zobaczenia jej w pełnym boju.

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz