37. Daryl

1.7K 85 53
                                    

Pilnowałem naszej tymczasowej kryjówki, spoglądałem na budynek. Miałem nadzieję że An nie odwróci się ode mnie. Młoda jest pierwszą kobieta na której mi tak naprawdę zależy. Po wybuchu epidemii wszystko się zmieniło. Świat wywrócił się do góry nogami. Ci którzy w normalnym świecie by nawet na mnie spojrzeli teraz byli moimi przyjaciółmi. Kobieta która by pewnie przeszła obok mnie obojętnie teraz była moja. Ale czy ja potrafiłem się zmienić dla niej, chciałem się nauczyć tego jak być dobrym mężczyzną. Nad ranem przyszedł mnie zmienić Abraham, bez słowa podniosłem się i wróciłem do budynku. Ludzie spali albo na ławkach albo pod ścianami. Wszedłem po cichu do pomieszczenia, An spała na kanapie. Odstawiłem po cichu kuszę, przeciągnąłem się mocno i poprawiłem włosy. Młoda przekręciła się i spojrzała na mnie zaspana.

- Śpij - podszedłem bliżej niej.

- Przytul mnie - mruknęła pod nosem i przesunęła się na kanapie.

Położyłem się za nią, objąłem ją rękoma i przytuliłem się do jej pleców. Pocałowała mnie w dłoń i wtulił się w nią. Pocałowałem ją w głowę i zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem jej już przy mnie nie było. Obróciłem się na plecy i przeciągnąłem mocno. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, podniosłem się i przetarłam twarz dłońmi. Usłyszałem otwierane drzwi, spojrzeń w ich kierunku.

- To tylko fasolka w puszcze lepsze to niż nic. - An podała mi ją.

Wziąłem ją od niej i spojrzałem na zawartość.

- Jak plecy?

- Carol dała mi drugi zastrzyk przeciwbólowy, Bob owinął mnie bandażem z jakąś mazią. Ponoć pomaga na siniaki.

- Boli? - spoglądałem na nią.

- Boli, ale nie mocniej niż zwykły siniak. Zastrzyki pomagają, chce jechać do miasta aby przeszukać szpitale i apteki. Nie chcę być na łasce Carol i jej dąsów.

- Nigdzie nie idziesz - spojrzałem na nią.

- Bo co? - zatrzymała się w pół kroku.

- Nie będę z Tobą dyskutował, nigdzie nie idziesz i koniec - warknąłem.

Usiadła na kanapie i spojrzała na mnie.

- Jak zjem idę z Carol po wodę, jak wrócę pójdziemy na polowanie, do tego czasu masz siedzieć tutaj zrozumiano ?

- No tak Carol - fuknęła i podniosła się - papużki nierozłączki. 

Wyszła z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi z hukiem. Mogę się założyć że ludzie którzy siedzieli wewnątrz kościoła teraz wpatrują się w drzwi albo podążają spojrzeniem za wściekłą An. Podniosłem się i odetchnąłem głęboko, teraz chyba będę miał ciężko. Narzuciłem kuszę na plecy, za pasek wsunąłem pistolet i wyszedłem z pomieszczenia. Czułem na sobie spojrzenia, zatrzymałem się w drzwiach wyjściowych i spojrzałem na An. Siedziała pod ścianą i rozmawiała z tą nową Rositą. Obie służyły w wojsku więc miały tematy do rozmów. Czarnowłosa delikatnie uderzyła ją w ramię i głową wskazała w moim kierunku. An spojrzała na mnie,  pokiwałem jej lekko, nie zrobiła nic. Po prostu odwróciła głowę w drugą stronę, była na mnie zła. Zła za to że idę z Carol po zapasy wody. Rick, Michonne, Sasha, Bob oraz ksiądz udali się po zapasy żywności do miasta. 

- Idziemy ? - Carol dotknęła moich pleców. 

- Mhm - mruknąłem i wyszedłem na zewnątrz. 

Spod schodów wzięliśmy puste bańki na wodę. Przez las wyszliśmy na drogę, wpatrywałem się w przestrzeń przed sobą. 

- Nie czujesz że An jest dla Ciebie za młoda?, Jest dziecinna, nie dojrzała i ciągnie Cię w dół. 

- Dlaczego tak uważasz ? - zerknąłem na nią. 

-  Boczy się na Ciebie za każdym razem gdy coś jej nie pasuje, Ty będąc z nią w bliżej relacji stajesz się rozkojarzony. A to w tych czasach prawie że równa się z śmiercią. Nie chce dla Ciebie źle ale związek z nią nie jest dla Ciebie dobry. Oczywiście to tylko moje zdanie. 

- Mhm - mruknąłem. 

Nabraliśmy wody z rzeki do baniaków i w ciszy wracaliśmy do nowej kryjówki. Wybraliśmy inną drogę powrotną, przy drodze znaleźliśmy samochód. W całkiem dobry stanie, sprawdziliśmy go pod każdym względem. Nawet udało nam się go odpalić. 

- Zostawmy go tutaj w razie potrzeby - Carol zerknęła na mnie. 

- Mhm - wziąłem butle i ruszyłem dalej. 

Wróciliśmy przed wieczorem, An siedziała obok autobusu i pomagała Abrahamowi w naprawie. Wszedłem do środka i rozejrzałem się, ludzie siedzieli na ławkach i rozmawiali. 


Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz