52. Daryl/Rick

1.5K 77 13
                                    

Daryl

Odetchnąłem głęboko i wszedłem do domu. Chyba przyszła pora na szczerą rozmowę z An, coś jej leżało na sercu. W połowie drogi zatrzymał mnie Rick.

- Zostań, Beth do niej poszła. 

Pokiwałem tylko głową, odstawiłem kuszę przy kanapie i usiadłem na parapecie w oknie. Nie rozumiałem tego co się dzieje, nie wiedziałem o co jej chodzi. Beth wróciła po ponad godzinie, jej oczy były czerwone, płakała to było po niej widać. Wytarła nos o rękaw swetra. 

- An, ona musi odpocząć. Zasnęła przed chwilą, jest zmęczona i ciut nie jasno myśli. Wyśpi się i będzie ok.

Podniosłem się, wziąłem kuszę w rękę. 

- Daryl tylko bądź cicho, sen jest jej naprawdę potrzebny - dotknęła mojej dłoni. 

Potwierdziłem głową i po cichu zszedłem do piwnicy. Nie zapalałem światła, odłożyłem kuszę na ziemię i usiadłem przy kanapie. Spoglądałem na nią, spała na boku, twarzą do mnie. Od samego przybycia tutaj coś ją gryzie a ja nie wiem jak jej pomóc. Odsunąłem kosmyk włosów z jej twarzy, mruknęła coś pod nosem i poprawiła się na kanapie. Może wybranie piwnicy nie było najlepszym pomysłem. Powinna mieć pokój na piętrze gdzie dochodziło by słońce, westchnąłem cicho. Oparłem się plecami o kanapę tyłem do niej, spuściłem głowę i usiłowałem coś wymyślić. 

- Daryl - usłyszałem jej szept. 

- Tak - obróciłem się do niej przodem. 

- Chcesz tutaj zostać ? - wsunęła dłoń pod głowę. 

- To co ja chce jest mało istotne, powiedz mi co Ty chcesz ? - dotykałem jej drugiej dłoni.

- Odpowiedz proszę na pytanie.

- Chciałbym. - mruknąłem. 

- Więc zostaniemy - uśmiechnęła się lekko - połóż się ze mną. 

Podniosłem się, zsunąłem kamizelkę i koszulę. Położyłem się za nią, przytuliłem się do jej pleców i okryłem nas kocem.  

- Kocham Cię wiesz - wyszeptałem do jej ucha. 

- Ja Ciebie też. 

- Odpocznij - pocałowałem ją w ucho. 

- Deanna zaproponowała mi pracę jeśli zdecyduje się zostać. 

Obróciła się do mnie przodem i spoglądała mi w oczy. 

- Wiesz że mają nas tutaj za małżeństwo - dotknęła mojego policzka. 

- To źle ? - podniosłem głowę i podparłem ją ręką.

- Nie jesteśmy nim - dotykała moich ust. 

- Kiedyś będziemy - pocałowałem jej palec. 

- Kochajmy się - szepnęła. 

Nachyliłem się do niej i pocałowałem ją. Jej dłonie krążyły po moim torsie, drażniła skórę paznokciami. Czułem że tym razem to musi odbyć się inaczej, na spokojnie z uczuciem. Mieliśmy taką możliwość, pierwszy raz nie musieliśmy się śpieszyć. Starałem się uspokoić organizm, nie szaleć, odetchnąłem gdy się od niej oderwałem. Zgarnęła mi włosy z twarzy i spoglądała w oczy, nachyliłem się i całowałem powoli jej szyję. Zsunąłem jej koszulkę i zrzuciłem w kąt. Całowałem każdy skrawek jej ciała. 

Rick

Wpatrywałem się w kominek, to co powiedziała Beth ruszyło mnie. An był rozdarta, między zostaniem tu a zwianiem w nocy. 

- Wyjaśniła Ci dlaczego ? - spoglądałem na Beth. 

Pokręciła przecząco głową. 

- Nie może odejść, Daryl się wścieknie. 

- A jeśli uciekną razem ? - Beth spoglądała na mnie. 

- Kurwa - podniosłem się. 

Podszedłem do drzwi od piwnicy, zatrzymałem się w półkroku. Usłyszałem ciche jęki, oni się właśnie integrowali. Uśmiechnąłem się pod nosem, miałem nadzieję że odwiedzie ją od tego kroku. Teraz wszystko leżało w rękach Daryla i miałem nadzieję że stanie na wysokości zdania. 

- Chodź Beth, przejdziemy się - wyciągnąłem dłoń w jej stronę. 

Podniosła się i chwyciła ją. Wyszliśmy na zewnątrz, oni zasługiwali na chwilę spokoju. Naszliśmy akurat gdy Glenn kłócił się z jakimś młodym chłopakiem. Sytuacja szybko się rozwinęła a Abraham rzucił się na jednego z mężczyzn. Dopadłem do niego.

- Nie teraz, puść go.

Udało mi się oderwać rudego mężczyznę od chłopaka. Deanna stanęła na środku i spoglądała na wszystkich, ewidentnie była wściekła. 

- Słuchajcie uważnie - krzyczała - Rick i jego ludzie są członkami tej wspólnoty. Na równych prawach. Zrozumiano ?

Spoglądała na swojego syna który bardzo szybko się wycofał. 

- Złóżcie broń w depozycie, a wy dwaj do mojego gabinetu na rozmowę i to bez dyskusji. - starsza kobieta spoglądała na mnie - mam dla Ciebie i Michonne propozycję, chciałabym abyście pilnowali porządku. Nie dopuszczali do bójek, kłótni i nie potrzebnych awantur, zgadzacie się ?

- Tak - Michonne pokiwała głową. 

- A ty Rick ?

- Też. - uśmiechnąłem się lekko. 

Właśnie przypieczętowałem nasz los. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz