22. Daryl

2.1K 97 4
                                    

Podszedłem do drzwi pomieszczenia gdy usłyszałem jak An kaszle. Stanąłem w drzwiach i spoglądałem na nią, przebudziła się i spojrzała na mnie. Delikatnie się uśmiechnęła i znowu zapadła w sen. Rick zajrzał przez moje ramie.

- Co jej jest ?

- Chyba jest chora, nie ma apetytu, źle się czuje i ciągle jej zimno. Postanowiłem przy niej trochę posiedzieć - wzruszyłem ramionami.

- Pomożesz mi w więzieniu ? - położył rękę na moim ramieniu.

- Tak - pokiwałem głową.

- Przyślę Beth aby posiedziała z nią.

- Mhm - mruknąłem.

Zamknąłem drzwi i udałem się za Rickiem. Gdy wszedłem na blok B ujrzałem kilka ciał ze zmasakrowanymi głowami.

- Gdzie jest Patrick ? - spojrzałem na Hershela.

- W trzeciej celi na dole.

Udaliśmy się tam w trójkę, wszedłem do środka. Dzieciak leżał tuż przy swoim łóżku z kulką wpakowaną między oczy. Uklęknąłem przy nim i szukałem ugryzienia, jednak nigdzie go nie znalazłem.

- Od czego się przemienił ? Nie ma ugryzienia nigdzie.

- No własnie, po prostu umarł - Rick uklęknął przy nim.

- Miał zapalenie opłucnej - Dr Caleb klękał przy nim.

- Udławił się własną krwią, stad te wybroczyny na twarzy. - Hershel stał nad nim.

- Widziałem takie u sztywnego za płotem.

- A ja u Patricka - podniosłem się.

- To skutek ciśnienia w płucach. Jak przy otwieraniu wstrząśniętej puszki z napojem. Tylko w uszach, oczach i gardle.

- Zaraził się od sztywnych ?

- Ludzie chorowali wcześniej, to może być odmiana grypy.

- Umarł w jeden dzień od przeziębienia ? - chwyciłem kusze w dłoń.

- Jedna ze świń była chora i dziki w lesie. - Rick przetarł ręką twarz.

- Dawniej grypę roznosiły świnie i ptaki. Rick musimy coś zrobić z tymi wieprzami.

- Może się na tym skończy - Caleb podniósł się.

- Nie liczył bym na fart. Wirus szybko się rozprzestrzenia. Zwłaszcza w takich warunkach - Bob wyszedł z celi.

- Wszyscy byliśmy narażeni.

- Kurwa - przekląłem i wyszedłem z celi. 

Usiadłem na schodach przed więzieniem i oddychałem głęboko. Wszyscy możemy być chorzy i nie zdajmy sobie z tego sprawy. Spoglądałem na wierzę An prawdopodobnie była chora, a ja nic nie mogłem zrobić. 

- Daryl - Beth wybiegła na balkon wieży. 

Podniosłem się i pobiegłem w jej stronę, teraz już byłem pewien że jest chora. Wbiegłem na górę, Beth klęczała przy niej i wycierała krew z jej ust. 

- Daryl obudziła się przed chwilą i zaczęła kaszleć krwią. Nie wiem co robić. 

- Wyjdź Beth, nie możesz się zarazić - wypchnąłem ją siłą. 

An leżała na boku i cały czas kaszlała. Usiłowała złapać oddech, spojrzała mi w oczy zobaczyłem w nich przerażenie. Wyciągnąłem szmatkę z kieszeni i wycierałem jej usta. 

- Wytrzymaj jeszcze chwilę zabiorę Cię do Hershela i Caleba, oni Ci pomogą. Ja nie umiem - wziąłem ją na ręce. 

Z każdym moim krokiem ona oddychała coraz ciężej, walczyła o każdy oddech. 

- Mała nie teraz, nie możesz odejść. Nie pozwalam Ci, słyszysz. 

Wszedłem do bloku B.

- Hershel, pomocy - krzyczałem. 

Szybciej przybiegł Caleb, spojrzał na nią. 

- Połóż ją, trzeba ją intubować bo udusi  się własną krwią. 

- Przyniosę potrzebne rzeczy - Glenn pobiegł gdzieś. 

- Czy to, to samo gówno co u Patricka ? - spoglądałem na niego. 

- Tak, przykro mi że ją to spotkało - przekręcił jej głowę na bok. 

- Zrób coś, trzeba ją ratować. Nie może odejść, nie teraz - spoglądałem błagalnie na niego. 

- Daryl zrobimy co w naszej mocy aby ją uratować, ale bez odpowiednich leków nie wiele możemy. - Hershel stanął za mną. 

Glenn przybiegł z potrzebnym sprzętem, Caleb odchylił jej głowę do tyłu. An była już na granicy przytomności, mózg powoli odcinał jej funkcje życiowe. Gdy straciła całkowitą przytomność, wsunął jej rurkę do ust a na drugi koniec przyczepił gumową butlę. Powoli ją naciskał, doprowadzając tlen do jej organizmu. 

- Musisz zebrać ludzi i jechać do miasta by poszukać leków. - Hershel usiadł obok niej.

- Przeszukaliśmy ostatnio szpital i nic nie znaleźliśmy. - trzymałem ją za dłoń. 

- Kilka mil za miastem jest klinika weterynaryjna. Tam będą leki i antybiotyki. 

- Przecież to leki dla zwierząt. 

- Większość leków stosowanych w leczeniu zwierząt jest lekami które można wykorzystać przy leczeniu ludzi. 

- Zbiorę ludzi i pojadę tam - podniosłem się.

- Pojadę z Tobą - Bob podszedł do nas. 

- Dobrze.

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz