Podszedłem do drzwi pomieszczenia gdy usłyszałem jak An kaszle. Stanąłem w drzwiach i spoglądałem na nią, przebudziła się i spojrzała na mnie. Delikatnie się uśmiechnęła i znowu zapadła w sen. Rick zajrzał przez moje ramie.
- Co jej jest ?
- Chyba jest chora, nie ma apetytu, źle się czuje i ciągle jej zimno. Postanowiłem przy niej trochę posiedzieć - wzruszyłem ramionami.
- Pomożesz mi w więzieniu ? - położył rękę na moim ramieniu.
- Tak - pokiwałem głową.
- Przyślę Beth aby posiedziała z nią.
- Mhm - mruknąłem.
Zamknąłem drzwi i udałem się za Rickiem. Gdy wszedłem na blok B ujrzałem kilka ciał ze zmasakrowanymi głowami.
- Gdzie jest Patrick ? - spojrzałem na Hershela.
- W trzeciej celi na dole.
Udaliśmy się tam w trójkę, wszedłem do środka. Dzieciak leżał tuż przy swoim łóżku z kulką wpakowaną między oczy. Uklęknąłem przy nim i szukałem ugryzienia, jednak nigdzie go nie znalazłem.
- Od czego się przemienił ? Nie ma ugryzienia nigdzie.
- No własnie, po prostu umarł - Rick uklęknął przy nim.
- Miał zapalenie opłucnej - Dr Caleb klękał przy nim.
- Udławił się własną krwią, stad te wybroczyny na twarzy. - Hershel stał nad nim.
- Widziałem takie u sztywnego za płotem.
- A ja u Patricka - podniosłem się.
- To skutek ciśnienia w płucach. Jak przy otwieraniu wstrząśniętej puszki z napojem. Tylko w uszach, oczach i gardle.
- Zaraził się od sztywnych ?
- Ludzie chorowali wcześniej, to może być odmiana grypy.
- Umarł w jeden dzień od przeziębienia ? - chwyciłem kusze w dłoń.
- Jedna ze świń była chora i dziki w lesie. - Rick przetarł ręką twarz.
- Dawniej grypę roznosiły świnie i ptaki. Rick musimy coś zrobić z tymi wieprzami.
- Może się na tym skończy - Caleb podniósł się.
- Nie liczył bym na fart. Wirus szybko się rozprzestrzenia. Zwłaszcza w takich warunkach - Bob wyszedł z celi.
- Wszyscy byliśmy narażeni.
- Kurwa - przekląłem i wyszedłem z celi.
Usiadłem na schodach przed więzieniem i oddychałem głęboko. Wszyscy możemy być chorzy i nie zdajmy sobie z tego sprawy. Spoglądałem na wierzę An prawdopodobnie była chora, a ja nic nie mogłem zrobić.
- Daryl - Beth wybiegła na balkon wieży.
Podniosłem się i pobiegłem w jej stronę, teraz już byłem pewien że jest chora. Wbiegłem na górę, Beth klęczała przy niej i wycierała krew z jej ust.
- Daryl obudziła się przed chwilą i zaczęła kaszleć krwią. Nie wiem co robić.
- Wyjdź Beth, nie możesz się zarazić - wypchnąłem ją siłą.
An leżała na boku i cały czas kaszlała. Usiłowała złapać oddech, spojrzała mi w oczy zobaczyłem w nich przerażenie. Wyciągnąłem szmatkę z kieszeni i wycierałem jej usta.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę zabiorę Cię do Hershela i Caleba, oni Ci pomogą. Ja nie umiem - wziąłem ją na ręce.
Z każdym moim krokiem ona oddychała coraz ciężej, walczyła o każdy oddech.
- Mała nie teraz, nie możesz odejść. Nie pozwalam Ci, słyszysz.
Wszedłem do bloku B.
- Hershel, pomocy - krzyczałem.
Szybciej przybiegł Caleb, spojrzał na nią.
- Połóż ją, trzeba ją intubować bo udusi się własną krwią.
- Przyniosę potrzebne rzeczy - Glenn pobiegł gdzieś.
- Czy to, to samo gówno co u Patricka ? - spoglądałem na niego.
- Tak, przykro mi że ją to spotkało - przekręcił jej głowę na bok.
- Zrób coś, trzeba ją ratować. Nie może odejść, nie teraz - spoglądałem błagalnie na niego.
- Daryl zrobimy co w naszej mocy aby ją uratować, ale bez odpowiednich leków nie wiele możemy. - Hershel stanął za mną.
Glenn przybiegł z potrzebnym sprzętem, Caleb odchylił jej głowę do tyłu. An była już na granicy przytomności, mózg powoli odcinał jej funkcje życiowe. Gdy straciła całkowitą przytomność, wsunął jej rurkę do ust a na drugi koniec przyczepił gumową butlę. Powoli ją naciskał, doprowadzając tlen do jej organizmu.
- Musisz zebrać ludzi i jechać do miasta by poszukać leków. - Hershel usiadł obok niej.
- Przeszukaliśmy ostatnio szpital i nic nie znaleźliśmy. - trzymałem ją za dłoń.
- Kilka mil za miastem jest klinika weterynaryjna. Tam będą leki i antybiotyki.
- Przecież to leki dla zwierząt.
- Większość leków stosowanych w leczeniu zwierząt jest lekami które można wykorzystać przy leczeniu ludzi.
- Zbiorę ludzi i pojadę tam - podniosłem się.
- Pojadę z Tobą - Bob podszedł do nas.
- Dobrze.
CZYTASZ
Who are you?
FanfictionPostacie - The Walking Dead Charaktery - TWD Miejsca - TWD Ogólne zarys historii, wydarzeń i postaci odnosi się do serialu The Walking Dead. Jednak większość dialogów, sytuacji będzie wymyślona przeze mnie.