Pozbierałam się, ubrałam na siebie spodnie wojskowe i koszulkę. Daryl usiadł na kanapie i spoglądał na mnie.
- Proszę bądź spokojna w rozmowie z nią.
- Dosadnie wybiłeś mi z głowy chęci do jakiejkolwiek kłótni - oparłam dłonie o jego kolana.
- Tak?, może powinienem robić to częściej - uśmiechał się lekko.
- Ty mój brutalu - złożyłam buziaka na jego ustach - obiecuję że będę spokojna, znaczy, postaram się.
- Może pójdę z Tobą ?
- Nie potrzebuje niani - wytknęłam mu język.
Poprawiłam włosy i ruszyłam na rozmowę z Deanną. Zapukałam kilkukrotnie w drzwi wejściowe. Otworzył mi starszy mężczyzna.
- Ja do Deanny - uśmiechnęłam się lekko.
- Kochanie, ktoś do Ciebie. - odsunął się od drzwi - wejdź proszę.
- Dziękuję - weszłam do środka.
Wskazał ręką na salon, weszłam do niego i przysiadłam na oparciu fotela. Rozglądałam się po pomieszczeniu, wszystko było zadbane i ułożone. Kobieta zeszła po kilku chwilach.
- Dzień dobry An - uśmiechała się.
- Dzień dobry - spojrzałam na nią i podniosłam się - przyszłam porozmawiać o tym wszystkim.
- Słucham więc - usiadła na kanapie.
- Czy Pani oferta jest nadal aktualna?
- O ochronie? - uśmiechała się lekko.
- Tak - usiadłam na fotelu.
- Aktualna, zdecydowałaś się?
- Tak, chcę zostać tutaj. Więc pewnie czymś powinnam się zająć.
- Wypadało byś czymś się zajęła. Cieszę się że w końcu się przekonałaś do nas.
- Proszę tak nie galopować, do tego to mi jeszcze daleko. Ale chce dać szansę temu miejscu i Daryl zostaje więc ja też.
- Ciesze się - podniosła się - jutro zapraszam od rana , pokażę Ci wszystko i wytłumaczę.
- Dobrze - przytaknęłam - do zobaczenia.
Przed jej domem czekał na mnie Daryl.
- A Ty co? - spoglądałam na niego.
- Czekam żeby złapać tornado - uśmiechał się szeroko.
- Zamorduje Cię normalnie - podeszłam do niego.
- Poszło wszystko po Twojej myśli? - dotknął mojej dłoni.
- Tak - splotłam nasze palce - jutro od rana zaczynam.
- Świetnie, to ja mogę zająć się motocyklem?
- Od kiedy Ty mnie pytasz o zdanie?
- Nie zapytasz się źle, zapytasz jeszcze gorzej - fuknął.
- Nie poznaje Cię - spojrzałam na niego.
- Pf - fuknął.
Zaśmiałam się i pocałowałam jego ramie. Daryl udał się do Aaron ja natomiast usiadłam przed domem na schodach.
- Przepraszam - usłyszałam za plecami.
- Za co tym razem ? - spoglądałam przed siebie.
- Za to że na Ciebie naskoczyłem. Powinienem spokojnie zapytać i porozmawiać, po prostu bałem się że odejdziesz. - Rick usiadł obok mnie.
Spojrzałam na niego a potem na Judith, uśmiechnęłam się lekko.
- Temat zamknięty i wyjaśniony więc nie wracajmy do niego. - wzięłam ją na ręce - duża dziewczynka już z Ciebie.
Mała gaworzyła pod nosem, położyłam ją na złączonych nogach.
- Teraz pora na was.
- Co masz na myśli ? - spojrzałam na niego.
Poruszał znacząco brwiami spoglądając na dziecko. Zmrużyłam oczy a po chwili dotarło do mnie co miał na myśli.
- Nigdy nie rozmawiałam z Darylem o tym - uśmiechnęłam się lekko - nie rozmawiamy o takich rzeczach, żyjemy z dnia na dzień. Wiesz jaki jest Dixon, pewnie nie w głowie mu takie rzeczy. Po za tym mamy małą Judith.
Uśmiechałam się do maleństwa, dziewczynka machała rączkami i śmiała się. Oddałam ją ojcu i podniosłam się, udałam się do piwnicy. Obiecałam Darylowi że wyczyszczę jego kamizelkę, wzięłam ją i udałam się na dwór. Zabrałam ze sobą kilka przydatnych rzeczy takich jak szczoteczka, pasta i woda. Usiadłam na schodach i cieszyłam się słońcem, pierwszy raz nie musiałam myśleć i bać się śmierci. Powoli i delikatnie starałam się zmyć brud ze skrzydeł to ta kamizelka była jego znakiem rozpoznawczym i jedyna pamiątka po bracie. Dlatego nie chciałam jej zniszczyć ani naruszyć. Nie udało mi się jej doprowadzić do stanu nowości ale skrzydła z brunatnych zrobiły się szare. Teraz wyglądały o wiele lepiej, uśmiechałam się pod nosem. Resztę dnia pokręciłam się po terenie obserwując wszystko i wszystkich.
CZYTASZ
Who are you?
FanficPostacie - The Walking Dead Charaktery - TWD Miejsca - TWD Ogólne zarys historii, wydarzeń i postaci odnosi się do serialu The Walking Dead. Jednak większość dialogów, sytuacji będzie wymyślona przeze mnie.