29. Daryl

1.8K 85 10
                                    

Uderzyłem dłońmi o wrak samochodu który stał na poboczu. Oddychałam ciężko, biegliśmy kilka godzin, martwiłem się o An. Nie powinienem zostawiać jej samej, mogłem zostać, wtedy miałbym pewność że żyje.

- Chodź - rzuciłem do Beth. 

Miałem przy sobie tylko kuszę, wszystko zostało w więzieniu. Zatrzymałem się na środku drogi i rozejrzałem, z wszystkich kierunków nadciągali sztywni. Podszedłem do samochodu, otworzyłem bagażnik. 

- Wchodź - rozkazałem blondynce. 

Weszła bez słowa odzewu, chociaż ona się mnie słuchała. Chciałem ją zatrzasnąć i iść szukać An ale wiedziałem że sama sobie nie poradzi. Dołączyłem do niej, leżałem z nią w ciasnym bagażniku. W ciemności widziałem tylko jej oczy, była przerażona, chwyciłem jej dłoń. 

- Wszystko będzie ok - wyszeptałem. 

Pokiwała tylko głowa, siedzieliśmy w bagażniku do rana. Dopiero gdy miałem pewność że żadnego nie ma w pobliży wyszliśmy. Rozejrzałem się na około, miałem nadzieję gdzieś ją zobaczyć. Nie wiedziałem co mam robić, nie mogłem zostawić Beth ale chciałem iść szukać An. 

- Na pewno się wydostała i żyje. 

- Chodźmy do lasu, tam jest bezpieczniej - kiwnąłem do niej głową. 

Żadne z miejsc w lesie nie odpowiadało mi, nigdzie nie czuł bym się bezpiecznie z Beth. Ta dziewczyna może i była urocza ale nie radziła sobie z przeżyciem. Zatrzymałem się w środku lasu i rozglądałem dookoła. 

- Co dalej ? - podeszła do mnie.

- Nie wiem, daj mi pomyśleć. - pokręciłem się wokoło - chodź. 

Coś mi wpadło do głowy, przypomniałem sobie o miejscu w którym byłem z Michonne. Stara szopa po środku niczego, weszliśmy do środka uprzednio zabierając skrzynkę bimbru. Sprawdziłem budynek i zamknąłem za nami drzwi. 

- Piłaś kiedyś ? - spoglądałem na nią.

- Nie, ojciec zabraniał nam takich rzeczy. Zawsze powtarzał że od bimbru można oślepnąć. - obracała w dłoniach słoik. 

- Nie warto patrzeć na ten świat - otworzyłem jeden i nalałem jej - idealny trunek na pierwszy raz. 

Wpatrywała się w szklankę po czym wypiła cała zawartość jednym duszkiem. 

- Fuj ale da się przeżyć. 

Rozsiadłem się na kanapie z słoikiem w dłoni. Nie ma to jak w domu, pociągnąłem długi łyk, gdy oboje byliśmy już podpici Beth zaproponowała grę. 

- Wymieniam coś, czego jeszcze nie robiłam. Jeśli ty robiłeś, pijesz. Jeśli nie - ja piję. Potem zmiana. Nie znasz tego ? 

- Nie potrzebowałem gierek żeby się upić - przygryzałem palec wskazujący. 

- Zaczynamy ?

- Skąd znasz tą grę ? - wskazałem na nią palcem. 

- Znajomi w to grali. Ja pierwsza. Nigdy nie strzelałam z kuszy - spojrzała na mnie - pijesz. 

- Drętwa zabawa - pociągnąłem łyk.

- To rozgrzewka, Twoja kolej.  

- Nie wyjeżdżałem z Georgi - mruknąłem. 

- Serio ? Dobre - napiła się. 

- Nigdy się nie upiłam i nie zrobiłam niczego głupiego. 

- Narobiłem mnóstwo głupot - napiłem się i podrapałem po brodzie. - Nigdy nie byłem na wakacjach. 

- A na biwaku ? - spoglądała mi w oczy. 

- Nie, tam uczyłem się polować. 

- Od ojca?

- Mhm - mruknąłem. 

Napiła się i zawiesiła na mnie wzrok. Spoglądałem na nią, była inna niż An, drobna, niewinna i bezbronna. Dziecko które w żaden sposób nie było przygotowane do życia w takim świecie. 

- Nigdy nie byłam w więzieniu. Jako skazana.

Po tych słowach wiedziałem do czego zmierza. 

- Tak o mnie myślisz ? - fuknąłem. 

- Nie obraź się, nawet mój ojciec trafił kiedyś na izbę wytrzeźwień. 

- Pij - wskazałem palcem na alkohol. 

- Byłeś klawiszem ?

- Nie. 

- Teraz Ty.

- Skończmy tą grę do niczego dobrego ona nie prowadzi. Idę się odlać - stanąłem w koncie i odlałem się.

Miałem dość tego że ludzie brali mnie za dupka i przestępcę. Każdy z nich chciał znać moją przeszłość a ja chciałem o tym wszystkim zapomnieć. Teraz miałem kobietę i chciałem być dla niej lepszy, powinienem jej szukać a nie siedzieć z tą małolatą tutaj. 

- Teraz moja kolej prawda - obróciłem się - nigdy nie jadłem mrożonego jogurtu, nie miałem kucyka. Nie dostałem prezentu od świętego Mikołaja. Nigdy nie liczyłem na czyjąś pomoc, na nic nie liczyłem.  Nigdy nie śpiewałem przy ludziach jak by wszystko było cacy. Jakby życie było zabawą, nie podciąłem sobie żył, żeby zwrócić na siebie uwagę. 

Patrzyła na mnie przerażona, krzyczałem na nią. 

- Zostawiłem ją tam aby Ciebie ratować - obróciłem się do niej tyłem - a teraz nie wiem czy żyje. 

W moich oczach pojawiły się łzy, bałem się że mogę już jej nigdy nie zobaczyć. Bałem się że nie będę miał okazji jej powiedzieć jak bardzo mi na niej zależy. Że gdyby było trzeba to oddał bym za nią życie. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz