Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie zobaczyłem. Joe mierzył do Ricka, dwóch trzymało Michonne a jeden zastraszał Carla w samochodzie. Moja nowa grupa napadła moich przyjaciół, to ich tropili od kilku dni.
- Joe, zaczekaj.
- Daryl zatrzymałem się na ósemce.
- Chwila - podszedłem do Ricka.
- Dobrze mamy czas, mów Daryl.
- Wypuść ich, to dobrzy ludzie.
- Lou by się nie zgodził, zabili go z zimną krwią.
- Chcesz krwi, rozumiem - odrzuciłem kuszę na bok - weź mnie.
- On udusił naszego przyjaciela a Ty mówisz że to dobrzy ludzie. To jedno wielkie kłamstwo.
Jeden z mężczyzn podbiegł do mnie uderzył mnie kolbą broni w brzuch. Zgiąłem się w pół, drugi zaatakował mnie od tyłu. Zaciągnęli mnie za samochód i zaczęli tłuc, w pewnym momencie było mi wszystko jedno. Upadłem na kolana, dłońmi oparłem się o ziemię, miałem dość. Najpierw straciłem An potem Beth, nie zasłużyłem aby żyć. Przestałem walczyć, kopali mnie w brzuch i po całym ciele. Gdy byłem na skraju wytrzymałości wszystko ustało, podniosłem głowę. Dwóch mężczyzn leżało obok mnie już martwych.
- Wszystko ok ? - uklękła przy mnie Michonne.
- Mhm - mruknąłem i usiadłem opierając się plecami o samochód.
Wytarłem krew z ust rękawem koszuli, oddychałem płytko. Byłem cały obolały, Rick usiadł obok mnie. Spojrzałem na jego twarz, byłą cała we krwi. Wyciągnąłem z kieszeni bandanę, polałem ją wodą i podałem mu.
- Nie marnuj wody - spojrzał na mnie.
- Nie wiesz jak wyglądasz, przetrzyj twarz. - spoglądałem w ziemię - nie wiedziałem co to za jedni.
- Jak trafiłeś do ich grupy ? - spoglądał na mnie.
- Uciekłem z więzienia z Beth.
- A An ?
- An wymyśliła że mam zabrać Beth bo ona sama nie przeżyje, gdy uciekaliśmy ona nas osłaniała. Umówiliśmy się że spotkamy się w jej domu, w tym samym którym byliśmy we dwoje. Po trzech dniach udało nam się z Beth tam dotrzeć ale jedyne co znaleźliśmy to dwóch martwych mężczyzn i jej ostrze - wyciągnąłem je z kieszeni.
- Czyli była tam i czekała na Ciebie.
- Owszem, ale coś musiało się wydarzyć. Szukaliśmy jej po okolicy, potem po dalszej. Tak się zatraciłem w poszukiwaniach że straciłem również Beth.
- Nie żyje ?
- Żyje ale przepadła. Potem oni mnie znaleźli, wiedziałem że są źli ale mieli swój kodeks. Prosty, był głupi ale zawsze coś.
- Byłeś sam.
- Szukali jakiegoś faceta ale gdybym wiedział że to o Ciebie chodzi to zrobił bym wszystko by ich zmylić.
- To nie Twoje wina. Liczy się to że jesteś z nami i tylko to - chwilę się zawiesił - Jesteś dla mnie bratem.
Spojrzałem na niego i pokiwałem lekko głową. Byłem mu wdzięczny z to co powiedział, podbudowało mnie to trochę. Teraz byłem świadomy tego jak bardzo ważny jestem dla nich.
- Nie martw się o An, da sobie radę. Może jest w Terminusie i tam się znajdziecie, wszystko się ułoży jakoś - podniósł się - właź do samochodu, musimy odpocząć.
Pokiwałem głową i podniosłem się. Obracałem w dłoni ostrze Any i myślałem o tym co się tam musiało wydarzyć. Nie znalazłem żadnego jej śladu dalej niż na trawniku przed domem. Potem tylko świeże ślady opon na drodze. Ktoś ją musiał zabrać i na pewno nie w przyjaznych celach. Obgryzałem skórkę palca wskazującego spoglądając na ostrze. Tak bardzo chciałbym móc przytulić ja do siebie i poczuć jej usta na swoich. Zerknąłem we wsteczne lusterko, Michonne opierała głowę o ramię Ricka, a Carl spał na ich kolanach. Wysiadłem z auta po cichu, krążyłem po drodze myśląc. Najpierw straciłem An, a potem Beth. Miałem jej pilnować, chronić by nic się jej nie stało. Nawet nie zauważyłem kiedy Michonne wysiadła z auta.
- An Cię znajdzie, ona żyje rozumiesz ? - spoglądała na mnie.
- Jakim jestem facetem skoro nie potrafię ochronić własnej kobiety co ? Nie zasłużyłem na nią, powinienem zostać tam z nią, a nie uciekać jak szczur.
- An wiedziała że sobie poradzi sama, zadbała o to aby Beth była bezpieczna. Zadbała o swoją rodzinę, wiedziała co robić.
- A ja i tak zawiodłem, straciłem Beth - usiadłem na ziemi.
- Znajdziemy ją, udamy się najpierw do Terminusa, może tam coś znajdziemy jeśli nie, będziemy szukać dalej - uklękła przede mną - znajdziemy je obie i resztę grupy.
Rano ruszyliśmy do Terminusa, trzymałem się za Rickiem, Carlem i Michonne. Nie miałem ochoty na rozmowę, przybiła mnie strata Beth. Moje ciało nadal odczuwało skutki nocnej bójki, pod prawym okiem zaczęło mi wychodzić wielkie limo.
![](https://img.wattpad.com/cover/207608674-288-k291279.jpg)
CZYTASZ
Who are you?
FanfictionPostacie - The Walking Dead Charaktery - TWD Miejsca - TWD Ogólne zarys historii, wydarzeń i postaci odnosi się do serialu The Walking Dead. Jednak większość dialogów, sytuacji będzie wymyślona przeze mnie.