39. Ana

1.6K 77 4
                                    

- Dlaczego pojechałaś z nami? - Eugene obrócił się do mnie.

- A czy to jest istotne ? - spojrzałam na niego.

- To dziwne że postanowiłaś zostawić grupę z którą byłaś kilka lat dla grupy z którą znasz się ledwie kilka dni.

- Jeśli Ci nie odpowiada moje towarzystwo to mi to powiedz prosto w twarz. A przy najbliższej okazji zniknę niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Odpowiada Ci taki plan?

- Lepiej mieć jednego ochroniarza więcej niż mniej - obrócił się z powrotem przodem do kierunku jazdy. 

Dotknęłam blizny którą zrobił mi Daryl, może i postąpiłam impulsywnie ale ta opcja wydawała mi się jedyną słuszną. Kusznik wybrał swoją drogę i nie chciałam mu w nią wchodzić, wiem co widziałam na własne oczy. Gdy wystrzeliła nam para spod maski, Abraham się wystraszył i w krótkim czasie wylądowaliśmy na boku. Musiałam uderzyć się w głowę, bo gdy się ocknęłam wszyscy byli już na zewnątrz i zabijali sztywnych. Podniosłam się i wyszłam do nich, rozejrzałam się po okolicy. 

- Ja pierdole - Abraham trzymał się za dłoń.

- Pokaż ją - podeszłam do niego i chwyciłam go za nią. 

- To rana się otworzyła, to draśnięcie ale cholernie mocno krwawi. 

Wyciągnęłam z torby gaziki i bandaż, wytarłam ranę i owinęłam mu rękę. 

- Musimy iść dalej, nie możemy tak dłużej stać. Poszukamy innego środka transportu, mamy misję. 

- Rozbiliśmy się, długo oczyszczaliśmy drogę. Kościół jest 25 kilometrów stąd. 

- Nie zatrzymujemy się i nie wracamy. To wojna, odwrót oznacza porażkę, przeszkody się zdarzają. Poradzimy sobie z tym bo musimy, możemy iść wszędzie ale nie w tył. 

Abraham z Rositą ruszyli przodem, Eugene zaraz za nimi i na tyłach ja wraz z Tarą. Słońce niemiłosiernie grzało tego dnia, mieliśmy przed sobą długi dzień marszu przed sobą. Żar lał się z nieba, zdjęłam bluzę i przewiązałam ją w pasie. W końcu udało nam się dotrzeć do miasteczka, udało nam się wejść do biblioteki. Zabezpieczyłam wejście przed szwendaczami, każdy rozłożył się w kątach. Eugene udało się rozpalić ogień. Stanęłam przy oknie i obserwowałam okolicę, usłyszałam stękanie i jęki. To Abraham właśnie posuwał Rositę, w pomieszczeniu obok. Byli obrzydliwi robiąc to bez skrępowania, usiadłam na parapecie. 

- Dlaczego tak naprawdę postanowiłaś jechać z nami ? - Tara stanęła obok mnie. 

- Są takie okoliczności które czasami ciężko wyjaśnić. - spojrzałam na nią. 

- Jak mniemam chodzi o tego mężczyznę w brązowych włosach. Jak mu było na imię ? - zastanawiała się.

- Daryl - mruknęłam pod nosem.

- O właśnie Daryl Dixon - uśmiechnęła się lekko - to o niego chodzi prawda ?

- Dlaczego tym się interesujesz ? 

- Ja dołączyłam do Twojej grupy po wojnie z Gubernatorem, to z nim przyjechałam do więzienia. Mimo to Rick przyjął mnie do grupy i nie oceniał. Wtedy zauważyłam że Ciebie i tego mężczyznę łączy coś niepojętego. Znaczy się ja nie mogłam tego zrozumieć, nie wierzyłam że w tym świecie można się tak kochać. Dlatego podejrzewam że to o niego właśnie chodzi. 

- Masz rację chodzi o niego - prychnęłam - myślałam że mu zależy na mnie. Że możemy w tym pierdolonym świecie być razem szczęśliwi.

- I coś nie pykło - usiadła obok mnie. 

 - Owszem, do wczorajszej nocy. Może już wcześniej powinnam się zorientować ale byłam nieuważna. 

- Co się wydarzyło tej nocy ?

- No cóż, wybrał Carol. Widziałam jak wsiadają razem do auta po tym jak się wymknęli. 

- Dlaczego nie zostałaś i nie wyjaśniłaś tego z nimi ?

- Nie sądzę żeby wrócili. Oni są w podobnym wieku, zna się z nią dłużej niż ze mną. Daryl podświadomie ciągle gdzieś jej szukał. Myślę a przynajmniej tak przypuszczam że tak naprawdę to ją kocha a nie mnie. Nie mogłam tam dłużej zostać, bo gdyby wrócili nie umiałabym z nim normalnie funkcjonować. 

- Przykro mi - przytuliła mnie. 

- To nic, nie ma mnie tam. Jeśli będą chcieli do nas dołączyć w Waszyngtonie, po prostu zniknę niczym widmo - uśmiechnęłam się. 

- Dasz sobie radę sama ? - odsunęła się lekko.

- Od początku epidemii przez dwa lata radziłam sobie sama, potem trafiłam do więzienia i dołączyłam do grupy Ricka. Więc i teraz dam sobie radę w razie gdybym odeszła. 

- Rozumiem - pokiwała głową. 

Całą noc przesiedziałam na parapecie i wpatrywałam się w okno. 

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz