Alkohol szumiał mi w głowie, po zjedzeniu obiadu efekt ten trochę zmalał. Otworzyłem skrzynię z ubraniami, prawie same wojskowe spodnie, koszulki moro i kurtki. Pod spodem znalazłem kilka świeżych koszul, przydadzą się, spakowałem je do plecaka.
- Myślisz że tutaj jesteśmy bezpieczni ? - spoglądała na mnie.
- Okolica jest cicha, myślę że nikt nas nie najdzie. Zejdę później na dół, zabarykaduje drzwi i okna. Mamy broń, w nocy ja popilnuje gdy Ty będziesz spać.
- Mhm - mruknęła przysypiając.
Podniosłem się, okryłem ją kocem i zszedłem na parter. Wyszedłem na ogród, otoczony był wysokim płotem z siatki. Marne szanse by szwendacze się tutaj przedostali. Z tej strony byliśmy chronieni, zabarykadowałem drzwi komodą. Frontowe drzwi zastawiłem szafką, wróciłem na piętro, drzwi od pokoju zamknąłem od środka i stanąłem przy oknie. Na ulicach krążyło kilku szwendaczy, nie było śladu po ludziach. Tutaj raczej nikt nie przychodził, to miasteczko było małe i na uboczu. Specjalnie stworzone pod żołnierzy ze starej bazy, ale jak widać z nowej bazy też tutaj mieszkali żołnierze. Usłyszałem skrzypienie łóżka, obróciłem się i spojrzałem na nią. Przekręcała się z boku na bok, uśmiechnąłem się lekko. Gdy wchodziłem do tego domu zauważyłem na dachu panele słoneczne. Mogę się założyć że ten dom jest w pełni samowystarczalny, wszedłem do łazienki. Odkręciłem kran i już po kilku chwilach poleciała z niego woda. To było do przewidzenia, taki dom musiał zapewnić bieżącą wodę oraz prąd w razie awarii. Przetarłem ręką lustro i spojrzałem na swoje odbicie. Nie brałem prysznica chyba z cztery dni, włosy posklejane od krwi i potu. Twarz pokryta kurzem i nie wiadomo czym jeszcze. Wszedłem pod prysznic w ubraniu , odkręciłem wodę. Tego mi było trzeba, woda koiła obolałe ciało ale pomagała także na nerwy. Woda która ściekała z mojego ubrania była brunatno czerwona. Rozebrałem się pod prysznicem, spoglądałem na siniaki na ramionach i klatce piersiowej. Wypłukałem ubrania, wyszedłem spod prysznica, wytarłem się w ręcznik i opasałem go na biodrach. Rozwiesiłem ubranie przy oknie, miałem nadzieję że wyschnie do naszego wyjścia. Wyszedłem z łazienki, spała spokojnie, to chyba było jej potrzebne. Zmęczenie i alkohol zwaliły ją z nóg. Wyciągnąłem z plecaka druga parę spodni i bielizny i przebrałem się w to. Nie mógł bym paradować w samym ręczniku albo nago. Podszedłem do regału i przeglądałem to co się na nim znajdowało. Zainteresował mnie album ze zdjęciami, wziąłem go i usiadłem na ziemi opierając się o łóżko. Wiele zdjęć przedstawiało ją z dwójką starszych ludzi do których była bardzo podobna, pewnie jej rodzice. Prawie na wszystkich byli szczęśliwi, jednak im dalej oglądałem zdjęcia tym wyglądała coraz gorzej. W albumie pełnym zdjęć tylko jedno przykuło moją uwagę. Stała bokiem do aparatu z zamkniętymi oczyma, w czoło całował ją chłopak pewnie gdzieś na oko kilka lat starszy od niej i całkowicie łysy. Zdjęcie było czarno białe, ale oddawało tak wiele uczuć.
- To Artur - usłyszałem jej głos.
Obróciłem głowę w jej stronę, siedziała na łóżku i spoglądała mi przez ramię ze łzami w oczach.
- Przepraszam ja nie chciałem - zamknąłem album.
- Nie to nie Twoja wina - pokręciła głową i usiadła obok mnie.
Okryła się kocem i wzięła album z mojej ręki. Otworzyła go na zdjęciu z chłopakiem, dotknęła go delikatnie.
- To Artur - uśmiechnęła się prawie niezauważalnie - to była miłość mojego życia. Byliśmy ze sobą cztery lata. Poznaliśmy się w szkole on był moim trenerem, przygotowywał mnie do testów wytrzymałościowych. Ja miałam 15 lat a on 25. Spędzaliśmy ze sobą tak wiele czasu że zakochaliśmy się w sobie. Mieliśmy wielkie plany, całe życie przed sobą. Ale wtedy zachorował, po badaniach okazało się że to białaczka w zaawansowanym stadium. Nie było dla niego ratunku, choroba zabrała mi go w pół roku. Straciłam to co w życiu było dla mnie najważniejsze.
CZYTASZ
Who are you?
FanfictionPostacie - The Walking Dead Charaktery - TWD Miejsca - TWD Ogólne zarys historii, wydarzeń i postaci odnosi się do serialu The Walking Dead. Jednak większość dialogów, sytuacji będzie wymyślona przeze mnie.