Ciągle zastanawiałem się dlaczego Ana tak się zachowuje. Całą noc przespałem jak dziecko, wyszedłem z wiezienia w porze posiłku, zatrzymałem się na schodach. Rozejrzałem się po ludziach i ją ujrzałem. Wyglądała źle, siedziała i myślała nad talerzem. Podszedłem do Carol i wziąłem swoją porcję.
- Idź do niej, od kiedy wróciliście nie spała ani chwili. A bardzo źle wygląda. - patrzyła mi w oczy.
- A co ja jestem jej niańką ? - spoglądałem na An.
- Może i nie jesteś jej niańką ale kręcisz się koło niej.
Spojrzałem na Carol i skrzywiłem się na jej uśmiech.
- Wymyślasz wiec przestań - fuknąłem.
- Jak dzieci, jedno lepsze od drugiego.
- Rozmawiałaś z nią o mnie ? - wpatrywałem się w szarowłosą.
- Nie rozmawiałam z nią po prostu mam oczy i widzę co się dzieje. Bliżej jej od Michonne niż do mnie.
- Od początku nie możecie się dogadać. Przecież nawet Ci życie uratowała.
- Przypadkiem.
- Dlaczego jej nie lubisz ? - spoglądałem na nią.
- Mam swoje powody, ale to nie Twoja sprawa. A teraz uciekaj bo robisz kolejkę.
Wyrzuciłem pusty talerzyk i udałem się w jej kierunku. Usiadłem obok niej i spojrzałem na nią.
- Spałaś coś ?
Pokręciła tylko głową, nie odrywając wzroku od talerzyka.
- Zjedz to i idź się połóż. - dotknąłem jej dłoni.
- Jeszcze jakieś życzenia ? - spojrzała na mnie.
- Po prostu odpocznij, jak jesteś zmęczona jesteś nieznośna - uśmiechnąłem się lekko.
- Powiedział to człowiek który zawsze jest nie do wytrzymania - fuknęła.
- Ale i tak mnie lubisz - zerknąłem jej w oczy.
- Może - uśmiechnęła się delikatnie.
- Więc mnie posłuchaj i idź odpocznij, źle wyglądasz.
- Co za komplement - pokręciła głową - możesz zjeść za mnie.
Oddała mi talerzyk i podniosła się. Była strasznie blada, zatoczyła się. W ostatniej chwili chwyciła się barierki, odłożyłem talerzyk i podniosłem się.
- Wszystko ok ? - spoglądałem na nią.
- Tak chyba tak. Zakręciło mi się w głowie - spoglądała na mnie.
- Naprawdę źle wyglądasz - chwyciłem ją pod ramię.
- Zaraz mi przejdzie - wsparła się na mnie.
- Już drugi raz będę Cię niósł do wieży.
Nim zdążyła się odezwać wziąłem ją na ręce. Nie miała siły nawet objąć mnie rękoma, oparła głowę o moją klatkę piersiową. Czułem na sobie spojrzenie ludzi, zaniosłem ja do wieży. Wszedłem z nią na górę i położyłem na śpiworze. Okryłem ją kocem.
- Na pewno wszystko ok ? - usiadłem obok niej.
- Prześpię się i przejdzie mi. - uśmiechnęła się lekko odkrywając mocniej kocem.
- Posiedzę trochę przy Tobie, dobrze ?
- Mhm - pokiwała głową.
Widziałem jak jej ciało drży, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nigdzie nie zauważyłem dodatkowego koca.
- Zimno Ci? - spoglądałem na nią.
- Trochę.
Odetchnąłem głęboko i spojrzałem na nią, była naprawdę blada i trzęsła się. Położyłem się od strony ściany by ochronić ją przed chłodem.
- Przytul się, będzie Ci cieplej - dotknąłem jej ramienia.
Obróciła się do mnie przodem i przysunęła bliżej. Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie, czułem jej oddech na swojej szyi. Przykryłem ją szczelnie kocem i pocałowałem w głowę. Ogrzewałem ją swoim ciałem resztę dnia i połowę nocy, nie potrafiłem zasnąć. Przypatrywałem się jej, odsunąłem kosmyk jej włosów z twarzy. Przemknęło mi przez myśl że mógłbym się budzić codziennie przy niej. W środku nocy obudził mnie krzyk Ricka. Podniosłem się delikatnie, okryłem ją kocem i wyszedłem na zewnątrz.
- Czego ? - spoglądałem na niego.
- Tak podejrzewam że Cię tutaj znajdę - wchodził po schodach.
- Chcesz coś konkretnego czy tak dla zabawy? - fuknąłem na niego.
- Jesteś potrzebny w więzieniu - stanął obok mnie.
- Co się dzieje ? - oparłem się o barierkę.
- W bloku B doszło do masakry, Patrick się przemienił i niestety ale pogryzł paru ludzi.
- Dlaczego się przemienił ? - wyciągnąłem papierosa.
- To właśnie trzeba ustalić - spojrzał na mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/207608674-288-k291279.jpg)
CZYTASZ
Who are you?
FanfictionPostacie - The Walking Dead Charaktery - TWD Miejsca - TWD Ogólne zarys historii, wydarzeń i postaci odnosi się do serialu The Walking Dead. Jednak większość dialogów, sytuacji będzie wymyślona przeze mnie.