Katsuki niósł mnie dalej na rękach wymijając ludzi którzy się patrzeli na niego jak na debila a ja ciągle cieszyłam się z tego, że Bakugou do mnie przyszedł i mnie uratował. To jest mój bohater, i nie ważne kto będzie najlepszy na świecie on w moich oczach zawsze jest na pierwszym miejscu.
-Dobra włazimy.- spojrzałam się na niego ze zdziwieniem a on kopnął drzwi chodźby nigdy nic.
-Ty niewdzięczniku istnieje takie coś jak klamka!!!- Pani Mitsuki krzyczała i wbiegła do przedpokoju z kuchni z nożem.
-O jejku Aiko kochanie co ci się stało? I dlaczego on cię niesie?- spuściła ręce na dół.
-Katsu możesz już puścić.- spojrzałam mu w oczy a on delikatnie mnie postawił.
-Ekhm... Po prostu...- z nagła Katsuki mi przerwał.
-Może potem opowiem, teraz Hiku musi odpocząć. Chodź.- złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić mnie do swojego pokoju.
-Połóż się. Przyniosę ci coś do picia.- blondyn pogłaskał mnie po głowie i wyszedł.
Nie wiem jak mam mu dziękować.
-Masz.- chłopak podał mi szklankę z pomarańczową cieczą. Zapewne jak można się domyślić jest to sok.
-Dzięki.- uśmiechnęłam się i przejęłam szklankę. Zaczęłam pić a Katsuki ciągle się na mnie patrzył.
-Jak ty to zrobiłaś?- zaskoczyłam się bo nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi.
-Słucham?-
-No jak ty to zrobiłaś?-
-Ale o co ci chodzi?- spytałam zdumiona.
-Jesteś jedyną osobą którą znam i się na nią nie wkurzam.- przyznał.
-Ma się te kobiece moce.- zaśmiałam się.
-Haha, wypiłaś już?- zapytał z konsternacją.
-Tak, zaniosę.- starałam się wstać ale poraz kolejny Bakugou mi przerwał.
-Jak zaniosę leż!-
-Baku ja nie jestem kaleką.- umiałam jedną brew.
-Dobra idę to zanieść.- wziął szklankę i poszedł. Debil.(Pov. Bakugou)
-Daj umyję.- skierowała się do mnie rodzicielka a ja oddałem jej kubek.
-To co powiesz mi co się stało?- oparła się o blat stołu.
-Tch... Po co?- spojrzałem w stronę okna.
-Bo może też się o nią martwię?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-No to masz problem. Ja ci o tym nie powiem, ona powinna to zrobić.-(pov. Aiko)
Czekam i czekam i dalej go nie ma. A se przejdę do nich na dół Bakuś się wkurzy. Wstałam z łóżka, otworzyłam drzwi i zeszłam po schodach.
-Hej co robicie?- zapytałam podpierając się o ścianę ramieniem.
-Idiotko mówiłem, że masz leżeć!-
-Debilu mówiłam, że nie jestem niepełnosprawna.- nagle zaczęła mnie szczypać dłoń.
-Ał...- spojrzałam na rękę i co zauważyłam? Dziurę.
-Poczekaj, w szafce mamy apteczkę.- powiedziała Pani Mitsuki i podeszła do szafki wyciągając z niej skrzynkę.
-Dziękuję, znowu. Katsu pomożesz mi?- zapytałam o pomoc.
-Krasnal ja cię kiedyś zabiję...- odetchnął.
-O jej macie przezwiska do siebie.- powiedziała Pani Mitsuki a ja z Katsu patrzeliśmy się na nią nie wiedząc co się robi.
-Em mogłaby Pani nam objaśnić o co chodzi?- dociekaliśmy się z Baku.
-No spójrz kochanie. Jeżeli będziecie już małżeństwem to będzie urocze jeżeli będziecie tak do siebie mówić.- Pani Mitsuki naświetliła o co jej chodzi i poraz kolejny spojrzeliśmy się z Baku na siebie. Katsu prawie się popluł a ja starałam się zachować opanowanie.
-Aha. Rozumiem. Katsuki Bakugou ile będziemy mieć dzieci?- założyłam nogę na nogę i oparłam się rękami o kolana.
-Nie wiem Panno Aiko Hikuidesu. Ale miejmy nadzieję, iż będą zdrowe.- nie no teraz to już na prawdę nie mogę.
-Pfffffff Boże nie mogę.- położyłam głowę na stoliku i się ryłam chodźby nienormalna.(Time skip)
-Wychodzę do sklepu. Aiko chcesz coś?- Katsuki podszedł do mnie.
-Nie, dziękuję.- odparłam.
- Dobra to ide.- Bakugou wyszedł z domu i nagle moją uwagę przykuła Pani Mitsuki szukając łapczywie czegoś w szafie.
-Pomóc Pani?- zaoferowałam pomoc.
-Nie... O mam!- krzyknęła i wyciągnęła coś.
-Hm?-
-Chodź póki nie ma Katsukiego pokażę ci jego zdjęcia kiedy był mały.- Unisła triumfalnie album do góry.
-O super.- ucieszyłam się.
-Patrz.-
CZYTASZ
[w trakcie Remontu, Nie Dokończone!] Dziewczyna (Bakugou Katsuki x Oc) BnHA
FanfictionPrzez całe życie myślałam, że będę musiała przeżywać je samotnie. Bez drugiej oddanej mnie osoby u boku, lecz gdy przyszedł czas na liceum zjawił sie ktoś, kto zahipnotyzował mnie swoją osobą i marzę jedynie o tym by to sie nigdy nie skończyło. Lecz...