Rozdział 41

2.3K 143 1.2K
                                    

Liam czuł jak wybudza się ze snu, a świadomość powoli do niego wraca. Wciąż miał zamknięte oczy i słyszał tylko spokojne bicie czyjegoś serca, szum oraz wibracje.

I te wibracje telefonu zmusiły go do otwarcia oczu. W pokoju panował półmrok, a ekran jego smartfona rozpraszał ciemność nad sobą.

Przeklął w myślach, kiedy musiał podeprzeć się na ręce i wyciągnął się nad Theo, by dosięgnąć telefonu leżącego na szafce nocnej. Mrużąc oczy, odebrał połączenie.

- Halo? - odezwał się ospale, wracając do poprzedniej pozycji.

- Liam, widziałeś wiadomości? - usłyszał nieco przejęty głos matki.

- Mamo, ja śpię... - wyjęczał zmęczony blondyn, układając policzek na piersi Theo. - I nie oglądam tego.

- Nadal leje, są też podtopienia i władze polecają zostać w domu. Pisali też ze szkoły, że zajęcia są dzisiaj odwołane. Więc nie wychodź nigdzie, dobrze? - poprosiła. - Ja też jestem w szpitalu, jeżeli się uspokoi, to wrócę wieczorem.

- Mhm.

Po pożegnaniu, kobieta rozłączyła się, a Liam półprzytomnie odłożył telefon gdzieś na materac za sobą. Z zamkniętymi oczami przerzucił rękę przez klatkę piersiową starszego, tym samym przytulając się szczelniej do jego boku.

Słyszał krople deszczu obijające się o szybę, jednak bardziej skupił się na spokojnym biciu serca Theo. Jego tętno go uspokajało. Lejący deszcz za oknem też działał kojąco, bo po nocnej burzy nie było już ani śladu.

Gdzieś na plecach czuł bezwładną rękę bruneta, którą na wpół go obejmował przez sen. Liam leżał wtulony w zielonookiego i miał wrażenie, jakby czas stał w miejscu. Wiedział, że jest wcześnie - bo za oknem było zupełnie ciemno - ale nawet nie myślał, by sprawdzić która jest godzina. W ogóle nie myślał o niczym, po prostu wsłuchiwał się w uderzenia serca starszego.

Nie chciał się ruszać, było mu zbyt wygodnie, poza tym bał się, że ciągłym wierceniem się może obudzić Theo. Dla pewności, otworzył oczy i uniósł wzrok, jednak zauważył tylko jego zarysowaną szczękę. Raeken leżał, osłaniając twarz ręką zgiętą w łokciu. Gdy spał wyglądał o wiele łagodniej, niż kiedy na co dzień chodził ze swoim kamiennym wyrazem twarzy. Albo kiedy kpił z innych. A już na pewno wyglądał lepiej niż wtedy, kiedy był agresywny.

Dunbar przypomniał sobie, jak mało w nocy brakowało, by brunet znowu się na niego zdenerwował. Widział tą irytację w jego oczach, kiedy przemoczony wszedł do jego pokoju.
    
    
- Zadzwoniłeś, więc jestem. Tak jak mówiłem.
    
    
I Liam wtedy poczuł, że mimo wszystko może liczyć na zielonookiego. Przynajmniej pod tym względem. Uświadomił też sobie, że jeżeli Theo chce, to potrafi dotrzymać słowa. Tylko co decydowało o tym, kiedy i z jakim zaangażowaniem chciał to zrobić?

Wiatr zawył za oknem, a niebieskooki mimowolnie pomyślał, jak zimno musi teraz być na zewnątrz. I uśmiechnął się pod nosem, bo on leżał w wygodnym łóżku, przytulony do chłopaka, który dawał mu ciepło.

Blondyn westchnął cicho, zamknął znowu oczy i czerpał z tej chwili spokoju jak najwięcej. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł się, że ma czysty umysł, a z jego łóżka już chyba wyparowała każda czarna myśl, która nawiedziła go przez ostatni tydzień.

Do tej pory Dunbar myślał, że Theo w głównej mierze potrafi wywołać w nim tylko negatywne emocje. Co zresztą odczuł dotkliwie, kiedy zetknął się z jego toksyczną stroną. Jednak teraz to zmieniło się niemal o sto osiemdziesiąt stopni.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz