Rozdział 34

1.7K 126 366
                                    

Dunbar opierał łokcie na kolanach, tępo patrząc przed siebie.

Choć tak naprawdę przez łzy niewiele widział. Kontur białych drzwi był rozmazany i niemal zlewał się z piaskową ścianą. Nie wiedział, ile już przesiedział w szpitalu. Każda minuta była przepełniona tą samą myślą, wzrastającym bólem i niepewnością czekania.

Żadne dźwięki praktycznie do niego nie docierały. Żadne rozmowy przechodzących ludzi, czy inne odgłosy szpitala. Słyszał tylko swoje myśli, które huczały w jego głowie, jakby jeszcze dosadniej chciały mu uświadomić, co się stało.

Jednak nawet nie był w stanie myśleć o konsekwencjach. Siedział w bezruchu, cały czas błagając los, by powiodła się operacja, na której był Mason. Choć blondyn nawet nie wiedział, jakie dokładnie obrażenia ma jego przyjaciel.

- Liam? - chłopak wzdrygnął się, przenosząc wzrok na matkę. - Co ty jeszcze tutaj robisz? Jest pierwsza w nocy, wracaj do domu.

- Co z nim? - nie kontrolował swojego głosu, który załamał się, przy tych trzech słowach.

Kobieta westchnęła, na chwilę odwracając wzrok gdzieś na bok.

- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska - odpowiedziała cicho.

- Mamo... - jęknął przez łzy załamanym głosem, posyłając jej błagalne spojrzenie.

Blondynka przyciągnęła do siebie syna, który momentalnie się w nią wtulił. Schował twarz w zagłębieniu jej szyi, zaciskając powieki, spod których wypłynęło jeszcze więcej łez. Trzymała go w uścisku, nie mając pojęcia jak mu pomóc.

- Operacja się powiodła, ale musieliśmy podać mu narkozę. Lekarze chcą wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną na jakiś czas - mówiła cicho, a Liam słysząc jej słowa, wzmocnił uścisk.

- Ale przeżyje...? - wychlipał, pociągając nosem.

Chwilowe milczenie kobiety go zaniepokoiło, trwał w bezruchu czekając na odpowiedź i coraz więcej łez uciekało na jego policzki.

- Li, to nigdy nie jest pewne w stu procentach - westchnęła kobieta, głaszcząc go po włosach.

Nastolatek zadrżał, jeszcze mocniej zaciskając powieki.

- Zadzwonię po Malię, żeby po ciebie przyjechała. Jest już późno, powinieneś wracać do domu - oznajmiła, gładząc jego plecy.

- Ale Mason... - zaczął drżącym głosem i urwał przez rosnącą gulę w gardle. Choć nawet nie był w stanie dokończyć zdania.

- Jest pod narkozą, poza tym niestety, ale nie możesz do niego wejść - tłumaczyła, nadal trzymając syna w objęciach. - Zbieraj się, zadzwonię po Malię. Wszystko będzie dobrze.
  
   
***
  
   
Theo wyłączył budzik, odkładając telefon na umywalkę.

Uniósł wzrok na swoje odbicie w lustrze. Na rozcięcie na łuku brwiowym, z którego odkleił już szwy ściągające, i na puste, szklane oczy. Zacisnął szczękę, irytując się na swoje ciało. Nie panował nad tym, łzy pojawiały się automatycznie, gdy za długo oddziaływał na niego ostry ból.

Zjechał wzrokiem na szyję, gdzie jeszcze były widoczne ślady po duszeniu. Potem spojrzał na siniaki na torsie, pod żebrami i brzuchu. Zauważył, że te najstarsze już trochę się podgoiły, jednak wciąż bardzo dawały o sobie znać.

Nie wziął jeszcze tabletki. Chciał poczekać, by działanie leku nie skończyło się ponownie w środku dnia.

Zaklął w myślach, kiedy przypomniał sobie o wczorajszej przerwie lunchowej spędzonej z Dunbarem. Znowu skarcił się w duchu za tamtą sytuację. Mógł wcześniej wziąć tabletkę, już jak wychodzili na zewnątrz czuł dyskomfort, więc jasne było, że ból wróci za zaledwie kilkanaście minut.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz