Rozdział 36

1.9K 124 410
                                    

Dunbar wolno szedł obwodnicą. Panujący mrok rozświetlany był tylko przez latarnie uliczne z jednej strony drogi.

Zmierzał przed siebie, bez konkretnego celu. Zbyt długo nie mógł zasnąć i po prostu wyszedł z domu, nikogo przy tym nie budząc. Przez ostatnie dni praktycznie nie spał. Nadmiar czarnych myśli nie pozwalał zmrużyć oka ani skupić się na czymkolwiek innym.

Z szumem minęło go auto, jadące po obwodnicy.

Blondyn wzdrygnął się, mimowolnie przechodząc na część chodnika możliwie jak najbardziej oddaloną od drogi. Ruch na jezdni był znikomy, w końcu było już po drugiej w nocy, jednak mimo wszystko, niebieskooki starał się nie iść przy ulicy. 

Dlatego skręcił w najbliższą przecznicę, po chwili orientując się, że sam na niej mieszka. Od wypadku rozkojarzenie nie opuszczało go niemal na krok i czasami zapomniał nawet najoczywistszych rzeczy. Wszystko zlało mu się w jedno, a myśli krążyły ciągle wokół jednego.

Kiedy Liam wchodził na posesję swojego domu nawet nie spojrzał w stronę Storma, choć usłyszał chrzęst łańcucha. Blondyn nie miał siły na nic. Ledwo szedł przed siebie i tak naprawdę sam nie wiedział, po co w ogóle wychodził z domu. 

Łóżko chyba za bardzo przesiąknęło jego czarnymi myślami.

Stojąc na ganku długo szukał kluczy. A kiedy już wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, stał chwilę w bezruchu. Poczuł łzy w kącikach oczu, kiedy przypominał sobie, że tamtego wieczoru przez niego Mason nie mógł wrócić do domu.

Usłyszał czyjeś kroki, dlatego podniósł głowę. Napotkał zmartwiony wzrok matki, która stała dwa kroki dalej. Spodziewał się, że usłyszy jakieś kazanie, jak to nie powinien wychodzić z domu w środku nocy. Jednak kobieta nic nie powiedziała. Po prostu podeszła do niego i mocno przytuliła, czując jak cały drży, prawdopodobnie od nadmiaru uczuć.

Wtulił się w nią mocno.

Potrzebował bliskości.

Od najmłodszych lat, właśnie tak uczono go radzić sobie z emocjami. Bo przecież rodzina zawsze była przy nim, gotowa wspierać i podnosić po każdym upadku. Jednak po wypadku Masona, blondyn szczerze bał się polegać na innych. Bo właśnie to było najlepszym dowodem, że nikt nigdy nie powiedział, że bliscy zawsze są z nami do końca.

- Będzie dobrze, Li. Wszystko będzie dobrze - wyszeptała, głaszcząc jego włosy, chociaż jej samej serce pękało na widok syna, który od kilku dni nie przypominał człowieka.

Liam wzmocnił uścisk, z trudem stojąc na nogach. Nagle wszystkie emocje przycisnęły go do ziemi, złapały jak macki i nie chciały puścić, na nowo wyciskając z niego całą masę dręczących go uczuć.

Miał już dość ciągłego płaczu, był zmęczony stresem i obowiązkami, jakie mimo wszystko wciąż na nim ciążyły.

Ale znowu nie wytrzymał.

Zaszlochał. Na początku cicho, jakby liczył, że uda mu się to powstrzymać, jednak nadaremno. Po zaledwie kilku chwilach już płakał w ramię matki, kurczowo zaciskając palce na materiale jej bluzki.

Przycisnęła go mocniej do siebie, jakby chciała dać mu poczucie bezpieczeństwa. Jakby chciała przekazać mu, że mimo wszystko nie został sam. Że będzie go wspierać do samego końca.
    
     
***
     
   
Theo wpatrywał się w sufit. 

Nie miał ochoty wstawać. Choć ból pleców już nie był taki ostry, wciąż czuł dyskomfort, jednak w zasadzie to to nie był główny powód jego niechęci. Zwyczajnie nie miał siły podnieść się z łóżka.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz