Rozdział 7

1.4K 128 148
                                    

Równo o trzynastej, Theo wyszedł z kina. W weekendy pracował w nim od siódmej, przez kolejne sześć godzin. Taki tryb bardzo mu odpowiadał, rano nie przychodziło aż tyle osób i było mniejsze prawdopodobieństwo, że spotka któregoś ze swoich starych znajomych.

Szedł chodnikiem w stronę przystanku, a jego sportowa torba obijała się o prawe biodro. Choć na siłownię zamierzał iść dopiero wieczorem, to i tak nosił torbę ze sobą. Głównie dlatego, że wkładał do niej też ubrania, jakie musiał zakładać podczas pracy w kinie.

Ledwie dotarł na przystanek, kiedy nadjechał jego autobus. Wsiadł od razu, przy okazji irytując się, że nawet nie zdążył zapalić. Zajął wolne miejsce na samym końcu autobusu. Torbę ułożył obok siebie, wygrzebując z niej słuchawki.

Teraz musiał tylko przejechać paręnaście przystanków...


***


Wysiadł przed szkołą.

Mimo, że był środek soboty, Theo przyszedł właśnie tu. A konkretniej kierował się w stronę boiska za szkołą. Minął wyjście ewakuacyjne i zatrzymał się przy drzwiach do szatni szkolnej drużyny lacrosse. Wyciągnął swoje klucze i wybierając ten odpowiedni, otworzył zamek.

Z początku nie powiedział Deucalionowi o tym, że poza tym na dach, dorobił sobie także do szatni. Jednak potem sprawa i tak szybko wyszła na jaw, kiedy to woźny przyłapał go w któryś weekend. Od tamtej pory już nawet nie myślał, by okłamywać Deucaliona.

Wszedł do pomieszczenia, cicho zamykając za sobą drzwi. Szybko znalazł się przy swojej szafce, otwierając ją. Ściągnął swoją bordową bluzę, zostając w szarej koszulce, a joggery zmienił na shorty ze stroju drużynowego.

- Robisz strasznie dużo hałasu, synu - Theo wzdrygnął się, dopiero po chwili rozpoznając rozbawiony głos Deucaliona.

- A ty jesteś przerażająco cichy - burknął, zmieniając buty na te specjalnie przeznaczone do lacrosse'a. - Grasz dzisiaj ze mną?

Raeken podniósł się z ławki, zakładając swój kask. Wziął swój kij, a wkładając swoje wszystkie rzeczy do szafki, zamknął ją z powrotem.

- Może później przyjdę - odpowiedział, a brunet dopiero teraz zauważył, że woźny jest w swoim stroju roboczym.

Zielonooki tylko skinął głową, a biorąc swoje klucze skierował się do schowka. Stamtąd wyciągnął torbę z piłkami i zamykając za sobą drzwi, po chwili wyszedł już z szatni.

Po dziesięciu minutach skończył już rozgrzewkę i standardowo, zaczął od prostych strzałów na bramkę. Potem ćwiczył nabieg zza bramki, uważając, by nie przekroczyć linii pola bramkowego.

- Nudzi ci się, Raeken?

Brunet zacisnął szczękę, rozpoznając głos za sobą. Ściągnął swój kask, dopiero teraz się odwracając.

Tak jak się spodziewał, zobaczył Scotta. Jednak zaraz obok niego szedł Liam, Stiles i Isaac, a cała czwórka ze sprzętem do gry.

Zatrzymał wzrok na Dunbarze. Nie spodziewał się, że młodszy w jakiś sposób będzie znał chłopaków z jego rocznika.

- Bo jeśli tak, możemy rozegrać mini mecz - dodał McCall, kiedy wszyscy znaleźli się na przeciw zielonookiego.

- Czekaj, to wy się znacie? - Liam zmarszczył brwi, posyłając Scottowi zdziwione spojrzenie.

- Aż za dobrze - Theo uśmiechnął się cynicznie. - Jak twoja czwartkowa domówka, Isaac? - spojrzał na Lahey'a, a ten posłał mu zdziwione spojrzenie.

- Było zajebiście - odezwał się Stiles, zarzucając rękę na barki blondyna.

- To gramy, czy będziecie tak gadać? - wtrącił się Liam, zwracając na siebie uwagę wszystkich.

- Będziemy gadać, przecież pierwszy raz się widzimy od zakończenia roku - mówił Scott, mierząc Theo prowokującym spojrzeniem.

- Macie drugą bramkę, chyba nie chcecie na mnie marnować czasu? - stwierdził brunet, uśmiechając się cynicznie. - Lepiej posłuchaj szczeniaka.

- Jak go nazwałeś? - McCall zrobił parę kroków w stronę zielonookiego, patrząc na niego z góry.

Parę centymetrów we wzroście czasami robiło różnicę.

- Szukasz pretekstu do bójki, czy mi się tylko wy...

Nie dokończył, dostając prawego sierpowego od Scotta. Przez siłę uderzenia, zrobił krok w tył i to wystarczyło, by stracił równowagę i trafił na murawę.

Raeken parsknął śmiechem i podpierając się na łokciu, przetarł palącą kość policzkową.

- Nadal wkurwiony za Allison, co? - uśmiechnął się kpiąco, posyłając ciemnookiemu drwiące spojrzenie.

Dunbar zmarszczył brwi. Nie rozumiał postawy Theo, nie rozumiał wściekłości Scotta i nie potrafił zrozumieć, dlaczego Stiles z takim rozbawieniem wszystko obserwuje, zamiast pomóc. Obojętność Isaaca także go dziwiła.

- Zelżało ci, czy chcesz poprawić? - mówiąc to, Raeken z rozbawieniem wskazał na swój drugi policzek.

McCall już robił pierwsze kroki w stronę leżącego, kiedy Liam stanął pomiędzy nimi.

- Przyszliśmy tu chyba grać, tak? - mówiąc to, odsunął Scotta w stronę grupy.

- Nie wtrącaj się - warknął na niego McCall.

Scott normalnie tak by się nie zachował, jednak czuł, że okazja by wyładować się na Raekenie, właśnie przechodzi mu obok nosa, tylko i wyłącznie przez młodego Dunbara.

- Młody ma rację - Isaac złapał łokieć ciemnookiego, ciągnąc go w stronę drugiej połowy boiska. - Przyszliśmy grać, a nie wszczynać bójki.

Scott zacisnął szczękę, a biorąc swoje rzeczy, oddalił się razem z Lahey'em. Stiles posłał Theo rozbawione spojrzenie, po chwili odchodząc za dwójką.

Liam odwrócił się w stronę Raekena, patrząc na niego z góry.

- Zawsze wszystkich prowokujesz? - spojrzał na niego z politowaniem.

- Jak to McCall powiedział? - zielonooki udał, że się zastanawia. - A, tak. Nie wtrącaj się.

Mówiąc to, dźwignął się z murawy, biorąc swój kij i kask.

- A twoje słowa zaledwie parę chwil temu, to żeby się mnie posłuchać - drążył Dunbar, stając na przeciw bruneta.

- Więc teraz uruchom szare komórki i połącz fakty, że nazywając ciebie szczeniakiem, chciałem sprowokować McCalla - oznajmił Theo, wymijając młodszego.

- Po co? - zmarszczył brwi, idąc za Raekenem w stronę jego rzeczy.

- Upierdliwy jesteś, wiesz? - posłał mu niezainteresowane spojrzenie.

- Liam! - krzyk Stilesa zwrócił uwagę ich obu, jednak tylko Dunbar spojrzał w ich stronę.

- No widzisz? Chyba im się nie podoba, że ze mną rozmawiasz - brunet uśmiechnął się ironicznie, zakładając swój kask.

- Nie jestem na tyle głupi, by bezmyślnie robić to, co mi każą - fuknął niebieskooki.

- Ciekawe, bo właśnie tak wyglądasz - mówiąc to, Raeken wyminął go, idąc w stronę mężczyzny, którego Liam dopiero teraz zauważył.

Po chwili rozpoznał, że jest to Deucalion i zdziwił się niemało, kiedy zobaczył kij do lacrosse'a w jego ręce. Obserwował chwilę, jak Theo zbija z nim piątkę i zaczynają rozmawiać.

- Liam! - usłyszał znowu krzyk, tym razem należący do Scotta.

- Idę!

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz