Derek zatrzymał swoje auto na podjeździe.
Stwierdził, że nie opłaca się wjeżdżać do garażu, skoro niedługo znowu będzie gdzieś jechał.
Słońce dopiero wstawało, a niebo było jeszcze szare kiedy wchodził do domu.
Nie cierpiał, kiedy ktoś z rana dzwonił do niego po towar. Musiał zrywać się z łóżka, co zaburzało jego rytm snu. Żałował, że nie pomyślał o swoim zdrowiu, kiedy pakował się w to wszystko.
Zamknął za sobą drzwi, nie fatygując się by być cicho. I tak zaraz chciał iść budzić Theo. Pomimo, że kazał mu przestawić budzik, teraz stwierdził, że skoro chłopak zazwyczaj wcześnie wstaje, to nie zrobi mu to różnicy.
Choć była piąta dwadzieścia trzy.
Ściągnął swoją skórzaną kurtkę, odkładając ją na wieszak i skierował się w stronę schodów. Mijając kuchnię, na wszelki wypadek zajrzał do środka, jednak pustka i cisza panująca w domu potwierdzały tylko jego przypuszczenia, że Theo wciąż śpi.
Dlatego wszedł tylko na moment do pomieszczenia, by nastawić wodę na kawę. Wypił już jedną wcześniej, przed wyjściem, ale wczesne wstawanie nie było jego mocną stroną i czasami potrafił wypić kilka kubków pod rząd.
Upewnił się, że czajnik jest na dobrym gazie i wyszedł z kuchni, po chwili wchodząc na schody. Minął drzwi do swojej sypialni i cicho wszedł do pokoju gościnnego po drugiej stronie korytarza.
Zamknął za sobą drzwi, wolno podchodząc do łóżka, na którym spał młodszy chłopak. Theo leżał na boku, przytulając się do zrolowanej kołdry.
I Derek aż zmarszczył nos, oglądając jego posiniaczone plecy. Odruchowo spojrzał też na odsłoniętą szyję bruneta, na której teraz wyraźnie było widać ślady po duszeniu.
Szatyn sam nie cierpiał podduszania, kiedy walczył na ringu. Choć wiedział, że to praktycznie nieporównywalne do tego, co musiał czuć wtedy Raeken. Ale miał świadomość, jak okropna jest walka o każdą następną dawkę powietrza.
Mimo wszystko, teraz klatka piersiowa Theo spokojne unosiła się i opadała w miarowych oddechach podczas snu. Jego pogodny wyraz twarzy aż zadziwiał starszego, wyglądał jakby żaden siniak nie robił na nim wrażenia. Choć w ostatnim czasie miał ich naprawdę sporo.
Albo to Derek nic wcześniej nie zauważył.
Westchnął cicho, pochylając się nad młodszym chłopakiem.
- Theo - mruknął, ostrożnie szturchając jego ramię.
Raeken tylko zmarszczył na chwilę nos i bardziej wtulił się w kołdrę, chowając w niej twarz.
- Theo - powtórzył szatyn, tym razem nieco silniej wykonując ten sam ruch.
- Czego chcesz? - jęknął wreszcie zielonooki, przeciągając samogłoski.
- Wstawaj - polecił Hale, po chwili siadając na skraju łóżka.
- Nawet nie było budzika - wymamrotał niezadowolony Theo, a kiedy tylko chciał podnieść się do siadu, skrzywił się i syknął: - Kurwa mać.
Zastygł, podparty na łokciu, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.
- Co jest? - Derek zlustrował go badawczym wzrokiem, choć sekundę później sam sobie odpowiedział na to pytanie kiedy zobaczył też, w jakim stanie jest tors i brzuch chłopaka.
Brunet zacisnął szczękę, skrzywił się jeszcze bardziej i zmienił pozycję do półsiadu, opierając się o wezgłowie łóżka.
- Może załatwię jakąś maść na siniaki? - piwnooki uniósł brew.
CZYTASZ
Pain In Your Soul |Thiam AU|
Fanfiction[Human AU - opowiadanie nie ma nic wspólnego z fabułą serialu, tylko postacie i miejsca są zapożyczone! Tylko ludzie i ludzkie problemy] [Pierwsze rozdziały są dość żenujące, a przez to też potrzeba cierpliwości do niektórych postaci Enjoy.] Siniaki...