Rozdział 66

1.9K 105 403
                                    

Theo przekręcił się na plecy, wlepiając wzrok w sufit. Westchnął głęboko, wciąż nie potrafił zasnąć, choć był środek nocy. Irytował się za to na siebie, choć czuł zmęczenie, mógł tylko przewracać się z boku na bok. Przeklął to wszystko i wstał z łóżka. Stanął przy biurku, otwierając paczkę papierosów, spojrzał za okno. Wszystko było pogrążone w półmroku, z dołu rozświetlane przez latarnie uliczne i z góry rozświetlane przez księżyc między chmurami. Wsunął rulonik tytoniu między wargi, otwierając jedno skrzydło na oścież. Usiadł przy nim, odpalił końcówkę używki i uniósł wzrok na księżyc, czując jak przeszywa go chłód. Smak nikotyny w ustach, w połączeniu z tym nocnym widokiem, nasuwał mu na myśl noce, które spędzał tak w starym domu. Wypuścił dym, który rozpłynął się w powietrzu. Tam przynajmniej miał pod ręką alkohol, nikt nie sprawdzał co robi. Teraz chętnie znów napiłby się, najlepiej do umoru, tak by dzięki temu wreszcie zasnąć.

Bo ilekroć zamykał oczy, widział Liama. Choć spędzili razem prawie cały, miniony dzień, jemu wciąż było mało. Miał ochotę wyjść z domu, pomimo późnej godziny i po prostu pojechać do Dunbara. Ale nie mógł, zresztą, co by mu powiedział? Na pewno nic sensownego, bo swoje uczucia, które poniewierały go tej nocy, uważał za zupełnie irracjonalne. Chował je więc dla siebie, a nieobecność Liama próbował zastąpić wspomnieniami chwil, gdy był obok niego. Oczami wyobraźni Theo znów widział tego szczeniaka tuż przed sobą, gdy był tak blisko, że on z trudem oddychał. Rozmyślał, czy Dunbar umyślnie chciał grać w tę grę. Zdawał się doskonale wiedzieć co robić, kiedy przy bilardzie rozmawiali o rozpraszaniu.

Theo zaciągnął się głęboko i przygryzł wargę. Znów czuł silną potrzebę bliskości, której niestety nie dałoby utopić się w alkoholu, gdyby miał go przy sobie.

Chciał, by Liam naprawdę go wtedy pocałował. Chciał znów posmakować jego ust, bo z ich zbliżeń pamiętał już tylko uczucie podniecenia. Chciał na nowo poczuć dreszcz emocji, który przebiegł go tamtej nocy, gdy naćpany Liam prosił się o to wszystko. Poczuł rozgrzewające uczucie, gdy oczami wyobraźni znów zobaczył przed sobą półnagiego, podnieconego Dunbara. Theo dawno nie myślał o kimś w ten sposób, serce szybciej biło mu w piersi, czuł jakby dusza unosiła się tuż nad jego ciałem, szukając spełnienia pragnienia. Tłamsiło go to uczucie na wzór tęsknoty, przez które zaczynał fantazjować. Bo to jak zbliżyli się do siebie od tamtego czasu, przysłaniało mu racjonalne wizje przyszłości.

Myślał o tym, jak Liam by zareagował, gdyby rzeczywiście go pocałował. Robił sobie nadzieję na odwzajemnienie, choć tą prawdziwą reakcją byłaby pewnie złość. W końcu Theo obiecał uszanować jego zdanie i zostać przyjaciółmi, bez żadnych takich zbliżeń. I tylko ciche myśli doskwierały mu przy tym marzeniu, wytykając wszystkie jego wady, dla których nie powinien mieć w ogóle szansy u Liama na cokolwiek więcej. Kompleksy sprowadzały go na ziemię i pozwalały odepchnąć tę nadzieję, która schowała się niebezpiecznie blisko jego serca. Godząc się z tym, że to nigdy nie będzie miało miejsca, marzył sobie dalej, bo tylko to mu zostało. Tylko to sprawiało mu jakąś przyjemność, pośród tych czarnych myśli.

Rozmyślał więc o tym, jak w szkole doprowadzić do tego, by byli sam na sam. W takich okolicznościach chciał dać mu ten głupi liquid, bo liczył na jakiś gest wdzięczności, nie tylko słowa. Chciałby go po prostu przytulić, tak jak dzisiaj, tutaj, gdy Liam mówił o tym, co leży mu na sercu. Teraz to leżało na sercu Theo i przyspieszało jego bicie, bo Dunbar potwierdził. W przeciwieństwie do tego, jak reagował jeszcze niedawno, dzisiaj Liam przyznał się przed sobą i przed nim, że chłopacy też mu się podobają. I Raeken zastanawiał się, czy Dunbar w czymś jeszcze zmienił swoje zdanie.

W przypływach impulsów Theo kilkakrotnie sięgał po telefon, miał ochotę napisać do niego albo zadzwonić. Za każdym razem jednak wracał na ziemię, nie mógł zapomnieć o tych racjonalnych myślach, które odradzały mu takie okazanie słabości. Wzdychał więc dalej i pogrążał się w marzeniach, powtarzając sobie, że tylko na tyle może sobie pozwolić. Że nie powinien robić nic więcej, bo to było zbyt duże ryzyko. Dopiero co zaufali sobie nawzajem, nie chciał stracić tego, co ledwo się zaczęło.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz