Rozdział 52

2.1K 121 367
                                    

Liam postawił talerz z kanapkami przed mamą, życząc jej smacznego. Sam wziął swój posiłek i usiadł naprzeciwko niej, celebrując wspólne śniadanie. Za oknem było jeszcze ciemno, Malia spała, a ojciec wyszedł na spacer ze Stormem. Liam sam nie wiedział, kiedy zaczął wstawać wcześniej. Normalnie spałby do ostatniej chwili, tym razem jednak zdołał zrobić nawet śniadanie dla siebie i mamy.

Nie mógł spać. Poczucie winy znów nie pozwalało mu zmrużyć oka. Choć myślał, że oswoił się już z tym, że Mason jest w śpiączce, to dotkliwie przekonywał się o tym, jak bardzo się mylił. Zerknął na mamę, była wyraźnie zamyślona. Momentalnie przypomniał sobie obietnicę, jaką złożył Raekenowi, że nie będzie dopytywał jej o jego przeszłość kliniczną. Czy Theo naprawdę by się dowiedział, gdyby Liam zapytał i zachował to dla siebie? Zresztą sam Theo mówił, że obietnice daje się po to, by je łamać.

- Mamo?

Kobieta spojrzała na niego pytająco, na moment zaprzestając jedzenia. Liam przełknął ślinę.

- Wiadomo już, kiedy go wybudzają? - spytał niepewnym głosem. Patrzył na nią z nadzieją, tak bardzo chciał, żeby już wszystko wróciło do normy.

- Nie wiem, skarbie. - Smutny, szczery uśmiech. - Spróbuję się czegoś dzisiaj dowiedzieć, ale nie obiecuję.

- Okej. - Skinął głową.

Wrócili do jedzenia w momencie, gdy dało się słyszeć dźwięk otwieranych drzwi frontowych. Liam słyszał jak ojciec w jakimś takim lekkim pośpiechu ściąga buty i zaraz pojawił się w kuchni. Zaciekawieni spojrzeli na niego.

- Pieprzeni palacze. - Pokręcił głową, na moment pokazując im papierosa spalonego w połowie, którego zaraz wyrzucił do kosza. - Ktoś nam to wyrzucił na podwórko.

Liam poczuł jak jedzenie staje mu w gardle. Zaraz przypomniał sobie, że w nocy wyrzucił niedopalony rulonik tytoniu przez okno. Jak dobrze, że jednak nie podpisał tego papierosa. Myśl, że ktoś poznałby to po charakterze pisma, zmroziła mu krew.

- Większość z nich wszędzie śmieci, to prawda - westchnęła mama.

Młody Dunbar przełknął jedzenie, próbując wcisnąć w siebie resztę kanapki.

- Dobrze, że Storm raczej nie je tego co nie powinien - kontynuował swoje wywody ojciec, myjąc ręce. - Gdyby się tym zatruł...

Liam czuł jak przyspieszyło mu tętno. Był taki głupi. Nawet o tym nie pomyślał. Cholera, on o niczym nie pomyślał, tylko zrobił to, co podłapał od Theo. Obiecał sobie, że każdego następnego peta w miarę możliwości będzie wyrzucać do kosza.

- Całe szczęście nic się nie stało - ucięła mama.

- Liam, umówiłeś się z kimś dzisiaj na wieczór? - zagadnął go tato, wyrywając z rozmyślań. - Może zajrzelibyśmy w końcu na siłownię, co?

- No - wyrzucił z siebie, walcząc z nieukojonymi nerwami. Solidnie się przestraszył. Na samą myśl zrobienia treningu, uśmiechnął się. Podczas ćwiczeń na pewno nie będzie myślał o Masonie. - To dobry pomysł.
    
    
***
     
    
Patrząc w lustro, Theo pierwszy raz poczuł coś, czego nie czuł od bardzo dawna. Wstręt do samego siebie. Wyglądał okropnie, potargane włosy, zaspane oczy. Rozcięcie na wardze, przebarwienie na kości policzkowej, sińce od pasa na plecach oraz wierzchu lewego przedramienia. Po wewnętrznej stronie widniały jeszcze rany, które sam sobie zrobił. W pełnym świetle to wyglądało znacznie gorzej. Nie przejął się tym za bardzo, bo przecież i tak nosił koszulki na długi rękaw. Teraz tylko miał do tego dodatkowy powód. Czuł się cholernie marnie, słabo. Poważnie rozważał zostanie w domu, bo, cholera, skoro on sam nie mógł na siebie patrzeć, to co pomyśleliby inni? Nie czuł się komfortowo we własnym ciele.
     
    
- Wiesz co, kurwa, brzydzę się tobą.
     
    
Przymknął oczy, opuszczając głowę, gdy przypomniał sobie słowa ojca. Dlaczego to tak cholernie zabolało? Przecież powinien go nienawidzić, może i nawet życzyć mu śmierci. A jednak coś sprawiało, że obrzydzenie w jego oczach docierało do niego tak boleśnie, że czuł się jeszcze gorzej. Otworzył oczy i napotkał wzrokiem swoje lewe przedramię. Uniósł je, z bliska oglądając czerwone, nieco wypukłe rysy, sklepione zaschniętą krwią. Przypominały mu o tym feralnym wieczorze. O tym, że nie mógł się opanować. Jednak odebrał to jako karę, a nauczony był, że musi ją ponosić, kiedy już ją mu wyznaczono. Teraz naprawdę mu się należało.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz