Rozdział 61

1.9K 114 473
                                    

Liam wyszedł z parku. Uważnie rozglądnął się po ulicy zanim przez nią przeszedł. Storm dotrzymywał mu kroku i chyba tylko dzięki jego obecności Dunbar jeszcze nie zwariował przez ciszę panującą dookoła. Chodnik i ulica były puste, co zaczęło mu przeszkadzać tak bardzo, jak wcześniej to mu odpowiadało. Wychodząc na spacer chciał przemyśleć sprawy, samotność więc mu pasowała. Zdobył się na przyznanie przed sobą, że chyba jednak lubi chłopaków. Z Lukiem wyszło trochę gwałtownie, a Theo za dużo zrobił w zbyt krótkim czasie, to przytłoczyło Liama. Po tym jak na prośbę Luke'a pocałował go na pożegnanie, Dunbar zdał sobie sprawę, że z tego samego względu nie spodobało mu się zbliżenie z Raekenem. W obu przypadkach zwyczajnie nie miał na to ochoty.

Wciąż jednak pozostawała kwestia Luke'a. Liam nie mógł się pozbyć tego dystansu, jaki w jednym momencie spowodowała nieufność. A może był przewrażliwiony? W końcu Ganves nie był wtedy do końca trzeźwy, słowa mogły zabrzmieć nie tak, jak miały. I rzeczywiście ze zmęczenia mógł zachować się odrobinę oschle. Kiedy te dwie sprawy wciąż ciążyły Liamowi, chciał wypełnić myśli czymś innym. Wokół jednak panowała pustka, w mijanych domach światła były pogaszone, a on miał wrażenie, że został sam w tym świecie. Dunbar nawet nie orientował się, która jest godzina, rodziców na noc nie było, mógł więc wrócić późno. Albo w ogóle. Teraz już sam nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić.

Patrząc pod nogi, zwrócił uwagę na Storma dopiero gdy ten zaczął go ciągnąć. Jego ciemna sierść zlewała się z mrokiem, w świetle latarni Liam dostrzegł jego nastawione uszy i mowę ciała. Wilczak zwrócił na coś uwagę i tropił przy tym, nie spuszczając tego czegoś z oczu. Dunbar powiódł spojrzeniem w tym samym kierunku, dostrzegając wiatę przystankową, a w niej ciemną, przygarbioną sylwetkę. Zjeżył mu się włos na karku, gdy przypomniał sobie spotkanie z ojcem Raekena. Nie miał wątpliwości, że w tamtym tunelu to był on, pijany i agresywny.


- Tak, napierdalał mnie, no i co z tego?!


Liam mógł się tylko domyślać, co stało za tym potwierdzeniem.

Chciał ominąć przystanek największym łukiem, ale Storm nie odpuszczał. A i on w pewnym momencie poznał tę sylwetkę. Tę skórzaną kurtkę, czuprynę wystającą spod kaptura i leżącą obok sportową torbę. I prawie pustą butelkę wódki w dłoni. Mętny wzrok chłopaka wlepiony był w psa, ale starszy wyjątkowo nawet nie okazywał strachu.

- Co ty tu robisz? - Liam zmarszczył brwi, podchodząc bliżej.

Storm wystawiał nos, wąchając Theo, który wciąż siedział w bezruchu. Jego zmęczona twarz i oczy szklane chyba od alkoholu, dodawały żałości temu obrazkowi. Chłopak tylko wzruszył ramionami. Wyglądał i poruszał się jak odrętwiały. Wyprostował się nieco i przyłożył gwint do ust. Liam widział, jak ciężko Theo przełyka alkohol i nie miał wątpliwości, że znowu coś się stało. Dlatego, gdy tylko Raeken odsunął butelkę od ust, Dunbar odebrał mu ją. Spodziewał się oburzenia, Theo jednak - tak jak do tej pory - nie odezwał się, nawet na niego nie spojrzał. Liam dopił do końca to, co zostało i wyrzucił z brzękiem pustaka do kosza stojącego obok wiaty.

Przyjął taktykę Theo, przestał się odzywać. Stanął znów naprzeciw starszego i wyciągnął do niego rękę. Ich spojrzenia wreszcie się spotkały, te puste tęczówki Theo tylko utwierdziły Liama w przekonaniu, że coś jest znowu nie tak. Mierzyli się wzrokiem, nie odzywając ani słowem. Dunbar wciąż trzymał wyciągniętą dłoń, starszy spuścił na nią spojrzenie. Wpatrywał się w nią dłużą chwilę, Liam zauważył, że wyraz jego twarzy stał się jakby bolesny. Jakby jakieś niechciane wspomnienie wdarło się do jego myśli.

- Lata temu Derek zrobił tak samo, wiesz? - mruknął, wciąż wpatrując się w jego dłoń mętnym wzrokiem. - Tej nocy, w której powiedziałem mu o wszystkim. Znalazł mnie na przystanku i powiedział tylko; "Chodź, bo zamarzniesz".

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz