Rozdział 62

2.8K 121 592
                                    

Po niedzielnym, wieczornym, wspólnym treningu, obaj mieli potem dobre humory. Wspólnie też ustalili, że muszą to robić częściej, Theo sam stwierdził, że musi wrócić do regularnych wizyt na siłowni. Liam obiecał sobie wyciągać go tam tak często, jak tylko będzie się dało. Raeken wyjaśnił mu od strony biologicznej to, co Dunbar sam już wiedział z praktyki; że już samo pół godziny aktywnego wysiłku fizycznego wywołuje lepszy nastrój. Szczególnie zobaczył to na Theo, który we wtorek przed siłownią był całkiem zmarkotniały, a po siłowni odzyskał trochę kolorytu. Teraz, kiedy Liam wiedział, co tak naprawdę kryje się za złym humorem Raekena, dosyć często nie potrafił powiedzieć nic sensownego.

W ciągu kilku późniejszych dni coraz dobitniej zdawał sobie sprawę, że wcale nie chciał tego wszystkiego wiedzieć. Zaczął inaczej na niego patrzeć, dotychczas bagatelizował to, co robił Theo. Dla Liama to był normalny chłopak, z pomówień innych trochę zdemoralizowany. Teraz zdał sobie sprawę, że Raeken ma poważne problemy, przez które pali i pije za dużo, a to co mówili inni znajdowało swoje ziarno prawdy. Coraz częściej Dunbarowi przypominało się to stare porzekadło; "Z kim przystajesz, tym się stajesz", a on niewątpliwie zaczął spędzać z Theo znacznie więcej czasu. Liam zdał sobie sprawę, że rzeczywiście sam zaczął więcej pić, a większość alkoholu wlał w siebie właśnie w towarzystwie Theo. Przede wszystkim zaczął też palić, a narzekanie na to Luke'a - który wracał do tego nawet w ich rozmowach przez telefon - sprawiało, że Dunbar sam zaczynał uznawać to za niestosowne. Coraz bardziej nie chciał się uzależnić, a jednak palił razem z Theo, kiedy ten proponował mu papierosa.

"Z kim przystajesz, tym się stajesz" kolejny raz wróciło do niego jak bumerang. Już zaczynał przejmować jego niektóre nawyki, co będzie, jeśli przejmie też tok rozumowania? Miejscami był on naprawdę niezdrowy, co Liam dostrzegał dopiero znając prawdę. I pojawiła się cicha, naiwna myśl, że to może on czegoś nauczy Theo. Że może potrafiłby pomóc mu na powrót cieszyć się z małych rzeczy, bo Raeken tę umiejętność niewątpliwie zatracił gdzieś na drodze swojego trudnego życia. Ale czy w ogóle dałby radę to zrobić, jeżeli Theo rzeczywiście ma depresję? Bał się zawieść, teraz dopiero jak nigdy wcześniej czuł brzemię odpowiedzialności za to co mówił i robił. Regularnie przed oczami stawało mu wspomnienie pociętych rąk Raekena, które chłopak na co dzień ukrywał pod rękawami. Co jeśli sam będzie powodem kolejnych ran? Pomimo, że Theo zaczął rzeczywiście mówić o wszystkim, pomimo że sam oddał mu ostatnie opakowanie żyletek, Liam nie potrafił mu do końca zaufać w tej jednej kwestii.

Bał się, że Raeken znowu coś sobie zrobi. Myśląc o tym, do Liama coraz bardziej docierał ogrom zniszczeń w psychice Theo. Co jeśli on kiedyś naprawdę odbierze sobie życie? Dunbara przeszedł dreszcz i wahanie, czy aby na pewno powinien wchodzić w taką relację. Ale czy już nie było za późno? Ostatnie drzwi ucieczki zamknęły się tej nocy, gdy Theo się przed nim otworzył. Przecież nie mógł teraz od tak się wycofać. Przypomniał sobie, z jakim bólem Raeken mówił o Dereku. Liam nie mógłby zrobić mu czegoś podobnego. Dreszcz przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa, tym na pewno już by go dobił. I znów ta cholerna odpowiedzialność. W końcu okazał mu wsparcie, chyba nawet dał nadzieję. Nie mógł teraz cofnąć swoich słów. Z drugiej strony, ile go to kosztowało? Cena była wyłącznie emocjonalna, o dużej mierze współczucia, frustracji i strachu o życie Raekena. I nie potrafił wyrzucić z głowy słów Luke'a, który zwracał mu uwagę na to, że przecież jego własne zdrowie psychiczne jest pierwsze w kolejności. Że może pomagać, do czasu, aż nie zacznie to źle na niego wpływać. I Dunbar nie wiedział, jak długo rzeczywiście to wszystko na niego nie wpłynie. A nawet jakby już zaczęło wpływać, to jak miałby tak po prostu zacząć ignorować potrzeby Theo? Nie potrafiłby.

Dunbar odetchnął i przeczesał ręką włosy. To było dla niego za dużo, musiał z kimś o tym porozmawiać. Ale, cholera, z kim? Jedyną osobą, jaka przychodziła mu do głowy był Luke. Potem pomyślał o Malii, a potem uświadomił sobie, że dziewczyna zirytuje się na samo imię Raekena. I nawet jakby miał nie podawać żadnych konkretów, to chyba i tak każdy domyśliłby się, o kogo będzie chodzić. Raeken naprawdę wyróżniał się w środowisku Liama. I chyba ta inność tak go do niego ciągnęła z początku ich znajomości. Teraz już sam nie wiedział, czy to było właściwe. Liam zamknął się więc odrobinę w sobie przez te kilka dni, nawet rodzicom nie zawsze mówił, że to właśnie z Raekenem idzie się spotkać. I kiedy w czwartek wciąż te myśli ciążyły mu na sercu, już wiedział, że naprawdę musi z kimś o tym porozmawiać. To był dla niego pewien stres, który tego dnia jeszcze nałożył się z tym związanym z zawodami. Z Lukiem był umówiony właśnie po nich, ale na tym spotkaniu raczej nie będzie miał okazji poruszyć tak poważnego tematu. Ganves wspominał, że jego znajomy organizuje imprezę z jakiegoś-tam powodu, Liam zgodził się na pójście tam, powstrzymując się od ostrzeżenia, że Luke nie powinien zostawiać go na niej samego. Chciał uniknąć tłumaczenia się na to krótkie, krępujące pytanie "Dlaczego?".

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz